Huti odblokują Morze Czerwone? Dobre wieści dla rynków. Jest oferta
Jemeńskie ugrupowanie Ansar Allah, znane na świecie jako Huti, zaoferowało USA wstrzymanie ataków na żeglugę na akwenie obejmującym Morze Czerwone oraz Zatokę Adeńską. Clou oferty – zawieszenie broni miałoby być „obustronne”. Innymi słowy, obejmować by także miało wstrzymanie intensywnych amerykańskich bombardowań celów ugrupowania w Jemenie.
W kwietniu USA skierowały na Bliski Wschód lotniskowiec USS Carl Vinson wraz z eskortą, który dołączył do już operującego tam lotniskowca USS Harry S. Truman. Wraz z siłami powietrznymi stacjonującymi w bazach lądowych w Dżibuti oraz na atolu Diego Garcia oznaczało to skokowe zwiększenie militarnego potencjału sił amerykańskich w regionie.
Miało to o tyle duże znaczenie, że w marcu Donald Trump nakazał znaczącą intensyfikację uderzeń powietrznych na Jemen. Prowadzono je już od zeszłego roku. Pod rządami Trumpa nabrały one ostrzejszego charakteru zarówno jeśli chodzi o ich ilość, jak i skalę porażanych celów. Amerykanie zaczęli aktywnie niszczyć wszystkie obiekty związane z Hutimi, a zwłaszcza kierownictwem tego ruchu.
Zajdyckie ugrupowanie twierdziło, że nie ugnie się przed presją bombardowań. Wygląda jednak na to, że te powoli odniosły swój skutek. Oto bowiem oficjele związani z politycznym jądrem ruch Ansar Allah zaoferowali USA wzajemne wstrzymanie ataków. W ramach propozycji nieformalnego zawieszenia broni, Huti mieliby wstrzymać ataki na żeglugę, zaś Amerykanie – bombardowania.
„Odwrót na z góry upatrzone pozycje”
Jak stwierdził lider ruchu, Abd Al-Malik al-Huti „nie prowadzą [oni] wojny z amerykańskim ludem”. W ustach Hutich to cokolwiek zaskakujące oświadczenie – poprzednio bowiem deklarowali wrogość do każdego kraju sprzymierzonego z Izraelem. I choć twierdzą, że kampania bombardowań w ogóle nie odniosła skutku, to gotowi są rozważyć wstrzymanie działań zbrojnych…
Z kolei Mohammed al-Buhaiti z biura politycznego ugrupowania dodał, że od początku występowało ono wyłącznie jako sprzymierzeniec Palestyńczyków oraz „działało w obronie własnej”. I jak tylko ustaną działania zbrojne w Strefie Gazy, ustaną też ich ataki na statki płynące przez Morze Czerwone. Nalegał też, aby Donald Trump w ramach ewentualnego porozumienia wywarł presję na Izrael.
Teoretyczne uzasadnienie swoich ataków przez Hutich w praktyce okazywało się dość naciągane. Atakowali oni wszystkie statki, jakie zdołali – w tym także te należące do swoich sojuszników. Niejednokrotnie ponosili też przy tym ciężkie straty. Mimo to, sama groźba ich ataków zaowocowała tym, że statki poczęły dla pewności unikać trasy przez Morze Czerwone, miast tego płynąc dookoła Afryki.
Morze Czerwone nareszcie spokojne?
Co ciekawe, sam Donald Trump wydaje się być pozytywnie nastawiony do idei. Sam groził co prawda jemeńskiemu ruchowi dalszą intensyfikacją działań – dodał jednak, że „wybór dla Hutich jest jasny: przestańcie strzelać do naszych statków, to my przestaniemy strzelać do was”. Podobne zdanie sygnalizował Pete Hegseth, sekretarz obrony. Można odnieść wrażenie, że jemeński ruch chce przyjąć propozycję.
Biorąc pod uwagę doświadczenia z Hutimi, wiarygodność ich oferty musi być traktowana z pewną rezerwą. Mimo to, oferta zawieszenia broni – jeśli faktycznie odblokowałaby Morze Czerwone dla całej żeglugi – stanowiłaby nader ważne osiągnięcie. Oznaczałoby to bowiem szybki spadek cen frachtu międzynarodowego. Statki nie musiałyby dłużej opływać Afryki na szlaku Europa-Azja. Miałoby to też przełożenie na rynek ropy, sprzyjając ich obniżkom.
To z kolei wpływałoby m.in. na zmniejszenie kosztów dóbr konsumenckich na rynku i ograniczenie inflacji. Oczywiście problemem do rozwiązania jest krańcowy brak zaufania pomiędzy USA i ruchem Ansar Allah, sprzymierzonego z Iranem. Ale obustronne koszty – finansowania kampanii bombowej dla USA, i skutków tych bombardowań dla Hutich – mogły przemówić do obydwu stron.