Strzał w stopę czy celność pijanego? Huti atakują kolejne statki – i coś im nie wyszło

Jemeński ruch Ansar Allah, szerzej znany jako Huti, dokonał serii kolejnych ataków na statki. Nie byłoby w tym nic nowego (ataki takie trwają już od listopada), gdyby nie to, że ich celem stały się jednostki rosyjskie i irańskie (!) – a przynajmniej powiązane z interesami tych państw. Co biorąc pod uwagę pozycje polityczną Hutich, wydaje się po prostu absurdem.

Powszechnie wiadomo bowiem, ze Iran jest największym sojusznikiem i sponsorem Hutich i uchodzi za kraj mający na nich ogromny wpływ. Także Rosja, jako obecny sprzymierzeniec Iranu, miała być określana przez nich jako państwo przyjazne. Obydwu tym aktorom, jak również Chinom, Huti składali zapewnienia bezpieczeństwa (którymi przedstawiciele ich rządów chwalili się nawet publicznie). I cóż… jak się okazuje, nie do końca.

Zobacz też: Sąd blokuje części do najnowocześniejszych myśliwców świata. Wpłynie na konflikt…

Co się trafi, to się trafi…

W ten poniedziałek statek handlowy MV Star Iris został zaatakowany pociskami przeciwokrętowymi. Nie wyrządziły mu one wiele szkód, ale ważniejsze są okoliczności im towarzyszące. Statek zmierzał bowiem do portów irańskich z transportem brazylijskiej kukurydzy. Biorąc pod uwagę gwałtowne wzrosty kosztów jedzenia w Iranie, dostęp do importu zamorskiej żywności jawi się tam jako wręcz gardłowo istotny.

Gdyby takie incydenty były częstsze, mogłoby to prowadzić do dalszego pogorszenia zaopatrzenia mieszkańców Iranu, i w konsekwencji groźby realnych niepokojów (warto pamiętać, że podobne w formie niepokoje obaliły poprzedni rządy szaha Pahlawiego, i władze Republiki Islamskiej doskonale o tym pamiętają).

Nie był to jedyny „celny” strzał Hutich. W przeciągu stycznia atakowali oni tankowce przewożące rosyjską ropę. Tankowce te – podobnie jak masowiec transportujący żywność do Iranu – oczywiście nosiły flagi państw trzecich. Jest to jednak powszechne zjawisko, wynikające tyleż z rejestracji jednostek w krajach tzw. taniej bandery, co dążenia do obchodzenia różnorakich restrykcji.

W oczywisty sposób komplikuje to transport rosyjskiej ropy, objętej szeregiem sankcji i zmagającej się z trudnością w znalezieniu opłacalnych rynków zbytu. Oczywiście, ataki same w sobie nie uniemożliwią tego transportu – dołożą jednak kolejny element, który wpłynąć może na podwyżkę kosztów transportu, a tym samym – redukcję zysków rosyjskich firm (i Kremla).

Jedynie chińskie statki nie stały się jeszcze celem entuzjastycznego ostrzału Hutich. Pekin zdaje się jednak traktować to jako kwestię czasu, i zażądał już od Iranu wpłynięcia na swoich sprzymierzeńców w celu ograniczenia niebezpieczeństwa.

Zobacz też: Zimbabwe zwiększyło rezerwy złota o niemal tonę – bez zakupów. Efekt podatku w…

Huti na wojennej ścieżce

Ciężko stwierdzić przy tym, czy seria tych incydentów jest skutkiem wątpliwych kompetencji bojowników organizacji obsługujących systemy rakietowe i drony, czy też po prostu efektem ich entuzjazmu. Innymi słowy, strzelania do wszystkich jednostek, które płyną Morzem Czerwonym, a które udało się wykryć.

Ruch wydaje się zresztą niezrażony tymi pomyłkami. Zaledwie wczoraj pochwalili się oni swoimi osiągnięciami w wojnie morskiej, ani słowem nie wspominając o swej wątpliwej celności. Huti twierdzą mianowicie, że przez cały tydzień byli w stanie powstrzymać statki powiązane z Izraelem przed podróżą szlakiem przez Zatokę Adeńską.

Ich twierdzenia idą zresztą dalej. Głoszą oni bowiem zresztą, że nawet Amerykanie i Brytyjczycy, którzy wysłali swoje okręty do eskorty statków na tym akwenie – a dodatkowo regularnie bombardują także pozycje i cele Hutich w Jemenie – nie są w stanie ochronić swojej żeglugi. Słowem, „zwycięstwo jest nasze!” Tezy te zostały ogłoszone w telewizju Hutich przez ich przywódcę, toteż nie powinno dziwić ich pewne, ujmując eufemistycznie, przerysowanie – charakterystyczne dla przekazów propagandowych.

Naturalnie, błędem byłoby lekceważenie możliwości Hutich – w istocie udało im się bowiem do pewnego stopnia zakłócić ruch przez Kanał Sueski. Nie są jednak oni w stanie przeciwstawić się eskortującym swoje statki handlowe flotom USA, Wielkiej Brytanii i innych krajów, które wysłały na Morze Czerwone swoje okręty. O wywalczeniu panowania na morzu nie wspominając.

Coś jednak im się znów udało. Tyle, że najprawdopodobniej nie do końca to, co było zamiarem przywództwa ruchu, i wspierających go władz Iranu.

Może Cię zainteresować:

Komentarze