Sprawstwo bardzo kierownicze. Ustalono cichego aktora stojącego za atakami Hutich

Irański statek, udający zwykłą jednostkę handlową, przypuszczalnie odpowiada za ostatnie ataki jemeńskiego ruchu Hutich na akwenach Morza Czerwonego i Zatoki Adeńskiej. Taki wniosek sformułowano po analizie aktywności, jaką przejawiał zarówno on, jak i jemeńscy bojownicy.

W publicznej przestrzeni informacyjnej działania jemeńskiego Ruch Ansar Allah, czyli Hutich, generalnie wiąże się z polityką Iranu. I nic dziwnego, kraj ten bowiem jest jego protektorem i sponsorem, dostarczając mu sprzęt i fundusze, jak również wciągając w orbitę swoich wpływów politycznych.

Trwające od listopada ataki pirackie Hutich na morski ruch transportowy uważa się za po cichu inspirowane przez Iran, jako konflikt proxy. Byłyby one zresztą niemożliwe bez irańskich dronów, rakietowych pocisków przeciwokrętowych oraz innej względnie zaawansowanej broni.

Względnie – ponieważ drony czy rakiety, które produkuje Iran, jakkolwiek skuteczne w stosunku do swojego kosztu, są mimo wszystko konstrukcjami dość prostymi. Kraj ten natomiast miewa problemy z faktycznie wysoko skomplikowanymi technicznie systemami.

Takimi jak, przykładowo, systemy rozpoznania dalekiego zasięgu czy konstelacje satelitarne. I właśnie brakiem w tych obszarach być może można wytłumaczyć nader interesujące zachowania, które zaobserwowano w przypadku pewnego irańskiego statku.

Zobacz też: Zjadanie własnego ogona? Fundusz zarządzany przez BlackRock kupuje ETF-y –…

Statek widmo na Morzu Czerwonym

Jak twierdzą obserwatorzy, irański masowiec Behszad – oficjalnie odbywający rejsy transportowe – regularnie pływa po Morzu Czerwonym i Zatoce Adeńskiej. W dodatku czyni to powoli, poruszając się dziwnymi, skomplikowanymi i ekonomicznie nieuzasadnionymi kursami.

Co więcej, statek ten akurat „przechodził z tragarzami” w pobliżu obok kilku sytuacji, gdy inne statki zostały zaatakowane (i trafione) przez Hutich. Z kolei jego tymczasowa nieobecność na tych akwenach zupełnie przypadkowo zbiegała się ze spadkiem natężenia ataków.

W tym kontekście dość oczywistym wydaje się wniosek sformułowany przez ekspertów – że Behszad w istocie jest jednostką szpiegowską. Jej rola obejmować ma selekcję i wybór celów, przekazywanie ich Hutim, a następnie naprowadzanie dronów lub pocisków rakietowych.

To ostatnie jest o tyle istotne, że Hutim także brakuje własnych środków w tej kwestii. Szczególnie od momentu, gdy amerykańskie i brytyjskie lotnictwo jęło bombardować pozycje ruchu, niszcząc m.in. będące w jego dyspozycji radary.

Zobacz też: Bank centralny: dlaczego nasza bezwartościowa CBDC jest bezwartościowa?

Przypadki się zdarzają

Tymczasem kilka ostatnich – i zastanawiająco celnych – ataków bojowników ruchu zdecydowanie nie byłoby możliwych bez dokładnego namierzenia celów. I upewnienia się, że nie są one akurat eskortowane przez okręty krajów zachodnich, Huti mają już bowiem smutne dla siebie doświadczenia w próbach atakowania takowych.

Nie jest to jedyny irański statek, który w ostatnim czasie przypadkiem kręcił się w okolicy miejsc uderzeń Hutich. Na początku tego roku na akwen ten wpłynął irański niszczyciel Alborz. Oficjalnym, dość humorystycznym powodem jego pojawienia się tam była chęć „zapewnienia bezpieczeństwa żegludze”.

Opuścił on jednak okolicę, gdy Brytyjczycy i Amerykanie rozpoczęli uderzenia lotnicze na Jemen. Irańskie dowództwo przypuszczalnie uwzględniało fakt, że ci także mogliby się „pomylić” i przypadkowo zbombardować tę jednostkę. Zwłaszcza że – w przeciwieństwie do Behszadu – bynajmniej nie wygląda ona jak niewinny statek cywilny.

Może Cię zainteresować:

Komentarze