Iga Świątek podpaliła internet. Ma problem? „Takiego człowieka nie da się lubić”
Nikt, kto nie nigdy nie był zawodowym sportowcem na najwyższym poziomie, nigdy nie wejdzie w jego buty. Nie będzie w stanie nawet wyobrazić sobie presji wyniku, huśtawki emocji czy bólu. Zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego. Iga Świątek po porażce z Amandą Anisimovą stanęła przed dziennikarzami i powiedziała coś, czemu jedni przyklasnęli, a drudzy spojrzeli ze zdziwieniem pomieszanym z niepokojem. Do tych drugich należy Marek Szkolnikowski – były dyrektor TVP Sport. Postać doskonale znana w sportowym środowisku. Ale od początku.
Świątek po porażce z Anisimovą – emocje na konferencji prasowej
Zacznijmy od konferencji prasowej, na którą Iga Światek wychodzi tuż po odpadnięciu z US Open. Co nie trudno zrozumieć, nie jest w skowronkach. Ostatnio tę samą rywalkę, w finale Wimbledonu, pokonała bez straty gema. Teraz, zaledwie kilka tygodni później, musiała uznać jej wyższość.
Jeden z dziennikarzy nienachalnie zapytał, czy w kontekście natłoku tenisowych obowiązków, Iga Świątek być może potrzebuje „mental break”. Przerwy pozwalającej na oczyszczenie głowy i danie wytchnienia szarym komórkom. To jednak uderzyło Polkę. Uderzyło na tyle, że jej odpowiedź była dość agresywna.
„Dlaczego tak mówisz? Porozmawiaj z ludźmi odpowiedzialnymi za harmonogram. Może to Ty potrzebujesz przerwy? Wyglądasz, jakbyś to Ty potrzebował „mental break”. Jeśli tak, to co tu właściwie robisz?”
Na to dziennikarz odpowiedział, że musi wytrwać do końca turnieju, co Iga skwitowała tylko wymownym: „good luck” i zamknęła konwersację.
Marek Szkolnikowski stwierdza: „coś złego dzieje się z głową”
Większość opinii ekspertów czy użytkowników mediów społecznościowych zaatakowała nie Igę, a dziennikarza. Za bezsensowne pytanie, które – wjeżdżając na komfort psychiczny – rzeczywiście mogło urazić naszą zawodniczkę. Zupełnie inny front obrał jednak wspomniany Marek Szkolnikowski, otwierając tym samym gigantyczną dyskusję.
„Tu się dzieje coś bardzo niepokojącego. Sport to rozrywka, ale i ogromny stres, a elementem codzienności wielkich sportowców jest zarządzanie nim. Syndrom oblężonej twierdzy nie pomaga w budowaniu globalnej marki. Szkoda, bo potencjał ogromny. Prezes jednej z wielkich polskich firm stwierdził wprost, że nie interesuje go sponsorowanie Świątek, bo ma słaby wizerunek, jest „o niczym” i trudno wokół niej zbudować społeczność.” – napisał na X’ie.
W odpowiedzi na tego tweeta rozgorzała dyskusja. Użytkownicy przeważnie brali stronę Igi i odbijali piłeczkę, pokazując jej opasłe portfolio sponsorów. Wśród nich są chociażby tak potężne światowe marki jak Rolex, Porsche czy VISA. Głos zabrała też posłanka Lewicy, Anna-Maria Żukowska. To właśnie na jej tweet Szkolnikowski odpowiedział, że „coś złego dzieje się z głową” Igi.
Pod wideo z niesławnej konferencji prasowej nie zabrakło też innych głosów krytyki Igi. „Iga „o nic nie można zapytać” Świątek.” – napisał użytkownik Andrzej, za co zebrał ponad 2000 serduszek. Jeszcze dalej posunęli się jednak inni. „Takiego człowieka nie da się lubić” – napisał jeden z autorów na X’ie.
Cała ta sytuacja na pewno pokazuje jedno. Iga Świątek nie jest robotem czy maszyną do wygrywania meczów. Jest człowiekiem z krwi i kości, który czasem reaguje emocjonalnie. I choć jedni widzą w tym zagrożenie dla jej wizerunku, inni dostrzegają w tym po prostu prawdę o sporcie. Bo bez emocji i bez autentyczności tenis – i każda inna dyscyplina – byłby tylko suchą rywalizacją o punkty.
gdzie są komentarze disqus?