Kolejna granica płonie. Wymiana ciosów między Iranem i Pakistanem, bombardowania pogranicznych miejscowości, fala spadków na giełdach

We czwartek pakistańskie lotnictwo zbombardowało pograniczne cele w Iranie, w regionie Beludżystan. Naloty były odwetem za ostrzał celów po pakistańskiej stronie granicy w tym samym regionie. We wtorek zostały one zaatakowane przez siły irańskie za pomocą dronów oraz pocisków balistycznych krótkiego zasięgu.

Wedle pojawiających się informacji, Pakistańskie Siły Lotnicze w ataku wykorzystały przede wszystkim sprzęt produkcji chińskiej (lub rodzimej, ale z chińskich komponentów) – wielozadaniowe myśliwce JF-17, J-10C oraz bezzałogowce Wing Loong II. Nie pojawiają się natomiast w tym kontekście amerykańskie F-16C/D Block 52, nieoficjalnie uważane przez tamtejszych wojskowych za bardziej wartościowe.

Zbombardowano szereg domów w mieście Sarawan. Ataki przyniosły ofiary w postaci zabitych i rannych. Wicegubernator irańskiej prowincji Sistan i Beludżystan stwierdził, że zginąć miało 9 osób, w tym 4 dzieci. Wcześniejszy ostrzał irański również spowodować miał ofiary pośród dzieci.

Obydwa kraje twierdzą przy tym, że ich ataki wymierzone były w terrorystów. Jedne i drugie grożą zaostrzeniem sytuacji na granicy i wybuchem również starć lądowych. Póki co, zamknięta została granica – można się domyślać, że siły obydwu krajów umacniają pozycje po swojej stronie.

Zobacz też: London Metal Exchange zawiesza producentów metali. „Taką mamy politykę”

Przyjaźń między Iranem i Pakistanem

Oficjalnym celem irańskiego ostrzału były pozycje organizacji Dżaisz al-Adl (dosł. Armia Sprawiedliwości), separatystycznej grupy reprezentującej sunnickich Beludżów i prowadzącej szarpaną walkę przeciwko przedstawicielom szyickiego państwa irańskiego. Podobnie, bombardowanie pakistańskie miało być wymierzone w cele związane z Frontem Wyzwolenia Beludżystanu i jego zbrojnym skrzydłem, Armią Wyzwolenia Belużystanu. Te z kolei prowadzą działania przeciwko władzy Pakistanu nad regionem.

Obydwie strony kolejno potępiły posunięcia drugiej. Najpierw, we środę, Pakistan odwołał swojego ambasadora z Teheranu, wydalił ambasadora irańskiego z Islamabadu i odwołał zaplanowane ćwiczenia morskie z flotą irańską. Irański atak został określony jako „rażące naruszenie” suwerenności kraju, ministerstwo spraw zagranicznych Pakistanu ostrzegło o „poważnych konsekwencjach”, zaś nieoficjalnie jego rząd „zastrzega sobie prawo do odpowiedzi”.

Z kolei minister spraw zagranicznych Iranu informował, że atak był wymierzony w komórki terrorystyczne operujące z terenu Pakistanu i dopuszczające się ataków w Iranie. Stwierdził, że celem Iranu nie było naruszanie suwerenności Pakistanu, natomiast odpowiedź tego ostatniego była „nieproporcjonalna”. Wezwano w związku z tym pakistańskiego charge d’affairs, który oprócz protestu otrzymał „żądanie wyjaśnień od pakistańskiego rządu”.

Zobacz też: Z ostatniej chwili: budowa elektrowni jądrowej „do zaorania”? Wojewoda…

Kwestia nieprzewidywalności

Splot wydarzeń może śmiało pretendować do miana Czarnego Łabędzia, zupełnie nieprzewidywalnego wydarzenia o istotnych konsekwencjach. Jest tak, ponieważ – co dotąd podkreślały obydwie strony – wzajemne stosunki między Iranem i Pakistanem uchodziły za względnie poprawne. Co więcej, w interesie żadnego z nich nie leży kolejna wojna.

Iran, poprzez swoje formacje oraz wspierane przez siebie ruchy, jest już zaangażowany w szereg konfliktów. Wsparcie działań libańskiego Hezbollahu, jemeńskich Hutich czy szeregu lokalnych milicji w Iraku i Syrii pochłania uwagę i zasoby, i jest także przyczyną politycznych napięć. Stąd zagrożenie spokojnej dotąd granicy jest ostatnim, czego irańskie kierownictwo mogłoby sobie życzyć.

Pakistan także zmaga się z szeregiem problemów. Prócz tendencji separatystycznych w niektórych regionach plemiennych i komplikacjach związanych z sąsiedztwem z Afganistanem, kraj zmaga się z szeregiem problemów wewnętrznych. Gospodarka kraju znajduje się w kryzysie, i kraj w lipcu ubiegłego roku musiał zabiegać o pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby uniknąć bankructwa.

Co więcej, pakistańska scena polityczna jest niestabilna. Już 8 lutego mają odbyć się tam wybory, wynik których uchodzi za nieprzewidywalny. Równie nieprzewidywalne mogą też okazać się oczekiwania społeczne w obydwu krajach, które – przy stosownie pechowym splocie okoliczności – mogą doprowadzić do dalszej eskalacji i zaostrzenia walk między stronami. Których, co istotne, żadna ze stron prawdopodobnie nie planowała.

Zobacz też: Nowy kartel w światowym transporcie. Giganci frachtu zawarli pakt

Wyszło tak samo z siebie…

Być może właśnie owe wybory były czynnikiem, który skłonił rząd Pakistanu do stanowczego odwetu, mimo że pod względem ekonomicznym jest to posunięcie dla kraju bolesne. Wywołało falę spadków cen akcji oraz papierów wartościowych na giełdzie w Karaczi. Podrożały za to ceny paliw (rzecz niepopularna dla szerokich kręgów ludności w tym kraju). Oddala się także – perspektywicznie dlań ważna – realizacja porozumienia między Iranem i Pakistanem dot. budowy gazociągu, przechodzącego właśnie przez tereny Beludżystanu.

Iran w mniejszym stopniu odczuwa bezpośrednie skutki wahań giełdowych (zresztą kraj ten i tak jest w znacznej mierze odizolowany gospodarczo poprzez sankcje). Także i dla niego może to jednak oznaczać dodatkowe koszty. Co więcej, może to też oddalić perspektywę zwiększenia ruchu handlowego poprzez Zatokę Perską i dalej połączenia kolejowe z Turcją, które miało być alternatywą dla zagrożonej trasy morskiej przez Morze Czerwone.

Niepokoje w Beludżystanie są, skądinąd, kolejnym elementem, który wymyka się prostej logice. Obydwa kraje, mimo różnic ideowych (szyicki, religijny reżim teokratyczny w Iranie; sunnicki, świecki rząd w Pakistanie, oficjalnie cywilny, w praktyce wojskowy) zgodnie zwalczają ruchy separatystyczne w tym regionie, którego mieszkańcy nie czują przynależności do żadnego z tych krajów. Stąd też można by spodziewać się tutaj raczej kooperacji.

Dotąd jednak państwa te – nawet w okresach poprawnych stosunków – podejrzewały drugie z nich o dyskretne wspieranie separatystów operujących na swoim terytorium. Rozwiązanie samego konfliktu w Beludżystanie postrzegane jest przy tym jako mało realistyczne, stąd oskarżenia takie mogą regularnie pojawiać się także w przyszłości. Nawet jeśli – tak jak tym razem – mają wszelkie szanse stanowić przyczynek do wojny między Iranem i Pakistanem.

Może Cię zainteresować:

Komentarze