Czy tokeny personalne mają sens? Część III.

W poprzednich dwóch częściach omawialiśmy czym są tokeny personalne, skąd pochodzą i jaka jest ich historia, jak funkcjonują oraz dlaczego ich istnienie ma jednak trochę sensu. Dzisiaj zastanowimy się co przyniesie jutro. Jesteśmy dopiero na początku drogi rozwoju tokenów personalnych i zastanawiając się przez chwilę, można dojść do wniosku, że czeka nas jeszcze wiele ciekawych wydarzeń. Czy dożyjemy momentu, kiedy każdą usługę i osobę będzie nie tylko można, ale i warto tokenizować? Czy w szkolnych podręcznikach pojawi się zwrot tokenizacja wszechrzeczy? Jak będzie wyglądał świat sportu, polityki czy nauki oparty o blockchain i miliony tokenów? Warto przyjrzeć się głębiej tej sprawie, bo wydaje się ona niezwykle intrygująca.

Nagroda tokenu Nobla

Na początku przyjrzyjmy się światu nauki, w którym wielu naukowców i badaczy narzeka nie tylko na niskie zarobki w porównaniu do biznesowego sektora prywatnego, ale także na brak funduszy na potencjalną pracę badawczą. Przykładem może być Unia Europejska, która przeznacza miliardy euro rocznie na rozwój nauki i innowacji. Pomimo ogromnej puli środków, dostęp do nich jest niezwykle utrudniony. Aby otrzymać dofinansowanie na pracę badawczą trzeba najczęściej wypełnić stos papierów i formularzy a następnie przejść żmudny, szczegółowy i zawiły proces weryfikacji, motywacji i potencjalnego planu pracy badawczej. Może to zająć miesiące a nawet lata. Wielokrotnie więc naukowcy czy instytucje naukowe, w tym instytuty badawcze oraz uczelnie wyższe, zwracają się z prośbą o finansową pomoc do prywatnych inwestorów.

Można by rzecz, że jest to naukowy Venture Capital, w którym nie tylko osoby prywatne, ale czasem i nawet fundusze typu Venture Capital decydują się na zainwestowanie w daną pracę badawczą. Potencjalne pozytywne i efektywne wyniki jakie mogą osiągnąć naukowcy, są w stanie doprowadzić do odkrycia bądź wynalezienia przełomowego zastosowania, rozwiązania, podejścia bądź technologii w danej dziedzinie. Owe rozwiązanie może stać się istną kurą znoszącą złote jaja. Widać to szczególnie w przypadku firm farmaceutycznych, które inwestują miliardy dolarów i utrzymują wiele ośrodków badawczych w celu wynalezienia leków na różne dolegliwości. A gdyby tak nie tylko zamożni milionerzy i zasobne fundusze Venture Capital mogły wspierać naukowców w ich działaniach?

Wyobraźmy sobie model finansowania oparty na blockchainie. Zespół naukowców przeprowadzałby po prostu ICO, poprzedzone publikacją white paper, w którym moglibyśmy znaleźć cel projektu, założenia, ogólny zarys procesu w jaki sposób miałoby przebiegać badanie oraz potencjalne ramy czasowe. Po zebraniu środków w wybranej kryptowalucie, naukowcy mogliby zacząć ją spieniężać, aby opłacić swoją pracę i koszty związane z pracą naukową. Z racji tego, że uczelnie wyższe w większości krajach, a także wiele instytutów naukowych to placówki publiczne, kupno tokenów poprzez ICO wiązałoby się z procedurą KYC oraz AML. Z drugiej strony, wiedzielibyśmy wtedy, jakie osoby i firmy wspierają jakie badanie i w którą stronę kierują swoje zainteresowania i pomysły biznesowe.

Dodatkowo podczas pracy badawczej naukowcy mogliby upubliczniać swoje wyniki i rezultaty na blockchainie, więc każdy miałby do nich dostęp. W przypadku świata nauki dość częstym problemem jest brak komunikacji pomiędzy instytucjami i uczelniami. Zakładając, że nauka i wiedza mają być ogólnodostępnym dobrem, to proces wymiany doświadczeń, informacji i wyników badań naukowych powinien być jak najprostszy i najtańszy. Wielokrotnie zdarza się tak, że badacze w różnych częściach świata pracują nad podobnym zagadnieniem i gdyby tylko mogli i chcieli się komunikować to proces szukania rozwiązania problemu byłby znacznie krótszy. To wszystko dla dobra ogółu i rozwoju ludzkości.

Lewandowski coin

Spójrzmy teraz na świat sportu, a w szczególności piłki nożnej, gdzie każdy ma swoją cenę, choć czasami niebotycznie wysoką. Wartość rynkowa poszczególnych piłkarzy jest jedną z tych spraw, gdzie ciężko dojść do porozumienia. Wiele firm wyceniających gwiazdy światowej piłki stosuje w swoich algorytmach wyceny takie parametry i zmienne jak: ilość rozegranych meczów, ilość strzelonych bramek (w szczególności dotyczy to graczy ofensywnych), ilość asyst, celność podań, wiek, aktualny stan zdrowia, skuteczność odbiorów czy ilość minut spędzonych na boisku. Pomimo skrupulatnie wyliczonej wartości rynkowej, wielu piłkarzy i tak ma zapisane w swoich kontraktach klauzule odstępnego, które sięgają abstrakcyjnych poziomów, pomimo że rynkowa wartość piłkarza jest o wiele niższa. W ostatnich dniach mogliśmy usłyszeć, że Real Madryt nie sprzeda Luki Modricia za mniej niż 750 milionów euro pomimo, że jego wartość rynkowa to „zaledwie” 25 milionów euro!

Jak widać w przypadku piłkarzy ich cena to niezwykle subiektywne pojęcie. Co by się jednak stało, gdyby wycenę piłkarza weryfikował rynek? Jedni powiedzą, że przecież już weryfikuje jednak z drugiej strony weryfikacja ceny jest przeprowadzana przez algorytmy i symulacje komputerowe a nie poprzez prawdziwy obrót rynkowy. W tym przypadku niezwykle ciekawym aspektem jest emisja tokenów personalnych przez poszczególnych piłkarzy. Taki krok uczynił już w zeszłym roku James Rodriguez. Wyemitował on swój token JR10, który można było nabyć w czymś podobnym do ICO. Jak na razie token spełnia funkcję kolekcjonerską oraz daje możliwość kupna biletów na specjalne spotkania z piłkarzem a także unikatowe pamiątki z nim związane.

Wyobraźmy sobie jednak jak np. Rober Lewandowski emituje swój token Lewandowski coin bądź RL9 coin. Byłby on notowany na giełdzie (np. na takiej, nad którą pracuje NeuFund wraz z Binance). Każdy fan Roberta mógłby więc zakupić kilka jego tokenów. Prawdopodobnie również klub, dla którego aktualnie grałby Robert miałby sporą ich część jako zabezpieczenie i formę własności. Inny klub chcący kupić Lewandowskiego musiałby albo zacząć skupować jego tokeny z rynku w potężnej ilości, co prawdopodobnie doprowadziłoby do znacznego wzrostu ich wyceny i odbiło by się niekorzystnie na kupującym, albo negocjować bezpośrednio z aktualnym klubem piłkarza w celu odkupienia tokenów o wartości jego rynkowej wyceny (podobny proces ma miejsce dzisiaj z pominięciem tokenów). Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku powszechnego notowania tokenów personlanych piłkarzy bogate kluby ze studnią pieniędzy bez dna mogłyby dość łatwo wykupować młode talenty z małym i biednych klubów, co doprowadziłoby do jeszcze większego rozwarstwienia w klubowej piłce.

Inaczej ma się sprawa w przypadku potencjalnych reklamodawców, którzy chcieliby wykupić usługi i prawa wizerunkowe danego piłkarza. W tym przypadku powszechnie notowane piłkarskie tokeny personalne byłby sporym ułatwieniem w dostępie do „wykupienia” piłkarzy w celu stworzenia spotów reklamowych.

Powszechna teoria tokenizacji ludzkości?

Jak mogliśmy zobaczyć w tej serii, tokeny personalne są niezwykle ciekawym zjawiskiem, które rodzi się i rozwija na naszych oczach. Potencjalnych przykładów użycia tokenów personalnych można by wymieniać w nieskończoność. Zjawisko to ma wielu zwolenników jak i przeciwników, którzy ciągle debatują nad tym kto ma racje. Jedynym sposobem, aby się dowiedzieć jest po prostu czekanie. Rozglądajmy się dokoła i szukajmy nowych rozwiązań, które opierają się o tokeny personalne. W końcu jest to niezwykle intrygujące zjawisko.

 

Część pierwsza

Część druga

Maciej Kmita

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.