Złoto w dredach! Metal wart setki tysięcy wykradziony z huty

Złoto w dredach! Metal wart setki tysięcy wykradziony z huty

Jak wynika z relacji, 38-letni Włoch został zatrzymany, a następnie aresztowany przez tamtejszą policję. Zarzut? Miał przy sobie złoto. Niestety, złoto to nie było tak do końca jego. Mężczyzna nie był jednak pospolitym rabusiem, o nie! Zamiast tego znalazł sobie intratne źródło zarobku kosztem swojego b. pracodawcy – w sposób, który być może jeszcze innym nie przyszedł do głowy.

Włoch miał bowiem pracować w rafinerii złota koło Mediolanu. Jeszcze wcześniej był zaś zatrudniony w zakładzie jubilerskim w pobliskiej Szwajcarii. I w tym ostatnim miał wymyślić i doszlifować swój sposób działania. Zasadniczy pomysł na biznes – „skitrać” i wynieść złoto z pracy – nie jest sam w sobie szczególnie oryginalny. Wiedziało o tym również kierownictwo rafinerii.

Dlatego też pracowników przy wyjściu poddawano kontrolom z wykorzystaniem wykrywaczy metalu. Nasz bohater swoją pomysłowością błysnął w kwestii, jak tę kontrolę obejść.

Złoto we włosach potargał wiatr

Jak się okazało, wynosił on (względnie) niewielkie, 250-gramowe sztabki złota we włosach. Nosił bowiem tzw. dredy. Nie wiadomo, czy miał on związki z Rastafarianami, Hippisami albo innymi subkulturami, które ideowo uzasadniałyby „uspołecznienie” kruszcu, czy też działał on jako prywatna inicjatywa for profit. Faktem jest jednak, że jego włosów nie sprawdzano wykrywaczem metalu – co skwapliwie wykorzystał.

Po prawdzie to trudno trochę uwierzyć, by był on w stanie faktycznie zmieścić jednorazowo większą liczbę sztabek w dredach. Nawet stosunkowo niewielkie, 250-gramowe sztabki nie są przecież bowiem wcale mikrych rozmiarów, w dodatku też swoje ważą. Cztery takie – i już kilogram złota we włosach? Nie ma na ten temat informacji, ale nie sposób nie podejrzewać, że mógł on wynosić je w częściach i kawałkach.

W momencie aresztowania miał jednak, wedle policji, posiadać przy sobie sztabki wspomnianej wielkości, warte 23 tys. dolarów. Pochodzenia których nie był w stanie wyjaśnić. Dalsze przetrząśnięcie jego domu miało ujawnić złoto o masie łącznie niemal dwóch kilogramów, warte około 150 tys. euro. Pewne niejasności dotyczą natomiast tego, jak w istocie służby te fakty ustaliły.

Moc ludzkiej życzliwości

Wedle oficjalnej wersji, Włoch miał się wahać i zachowywać niepewnie, gdy funkcjonariusze poprosili go o okazanie dokumentów w czasie kontroli drogowej. To miało skłonić dzielnych stróżów prawa (i profitów finansowych państwa) do podjęcia przeszukania – które oczywiście okazało się strzałem w dziesiątkę, wyjawiło skradzione złoto i naprowadziło ich na kolejne tropy w związku ze sprawą.

Nie sposób jednak nie wyrazić tu pewnej, nazwijmy to, wątpliwości. Czy bowiem naprawdę wszyscy są gotowi uwierzyć w rzekomy szósty zmysł policjantów? Zwłaszcza, że podawanie „niepewnego zachowania” jako powodu przeszukania brzmi humorystycznie i jako takie nie stanowi uzasadnienia podjęcia czynności śledczych (a gdyby stanowiło, adwokat oskarżonego z pewnością by to oprotestował).

Znacznie bardziej od godnej Sherlocka Holmesa przenikliwości wydaje się, że włoscy policjanci otrzymali stosowne informacje w formie przecieku albo donosu od jakiegoś „życzliwego”. Ale przecież nie będą się tym publicznie chwalić – nie tylko po to, aby nie przyćmiewać narracji sukcesu (w końcu złoto zostało odnalezione), ale też by nie zniechęcać następnych „życzliwych”.

Zbrodnia na miarę czasów

Nie jest to jedyny w ostatnim czasie przypadek przyłapania kogoś w Europie na przestępstwach – czy „przestępstwach” – których głównym motywem jest złoto. Kradzież kruszcu, jak każdej innej własności, jest oczywiście naganna i godna potępienia – czego jednak nie można powiedzieć o „zbrodni” posiadania niezadeklarowanego złota, nawet jeśli uczciwie kupionego.

A to właśnie też miewa miejsce. Notabene ściganie owej „zbrodni” trudno nie uznać za bezprzykładną arogancję i sobiepaństwo ze strony instytucji państw (i to nawet tych demokratycznych), które traktują własność swoich obywateli w sposób niewiele różny od tego, w jaki sposób niegdysiejsi, historyczni posiadacze niewolników traktowali środki, które ci ostatni samodzielnie zarobili.

Pomijając przypadki dawniejsze, dobrym przykładem może być też sytuacja pewnego starszego Niemca – którego kilka dni temu wtrącono do więzienia w Norwegii. Obywatel RFN w wieku okołoemerytalnym miał bowiem wjechać samochodem no Norwegii, nie zadeklarowawszy uprzednio, że ma przy sobie złoto w ilości ponad 11 kg (dokładnie – 11 065 gramów).

No i co nam, państwu, zrobisz?

Nie żeby nie zamierzał tego zrobić w toku kontroli celnej – ale biurokratom to nie wystarczyło. Jak wyjaśnił Niemiec, owe 11 kilogramów złota kupił on uczciwie i oficjalnie, jako oszczędności przeznaczone na emeryturę. Jako że złote środki monetarne zwolnione są z podatku, traktował je po prostu jako bagaż. Norweski aparat urzędniczo-sądowy z lubością stwierdził jednak, że należy im się od tego podatek.

A skoro tak, to Niemiec miał rzekomo „obowiązek” zadeklarować je od razu po wjeździe, a nie przy kontroli celnej. Już aresztujemy i zabieramy! W rezultacie czego emeryta skazano na 30 więzienia. Co być może najbardziej rażące, tamtejsze państwo okradnie go także („skonfiskuje”) z połowy jego oszczędności życia. Za nie bowiem kupił złoto.

Nic, tylko się cieszyć, że dzielne państwa i rządy stoją na straży biednych obywateli, i „chronią” ich przed dysponowaniem swoim własnym majątkiem…

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.