Rynek znów nie wystarcza? Pewien kraj chce „zachęcać” swoich obywateli – ale tym razem à rebours

Zimbabwe chce „zachęcić” swoich obywateli do tego, by szerzej używali nowej krajowej waluty, ZiG. Choć dotychczasowe doświadczenia z nowym pieniądzem są (o dziwo…) pozytywne, to rząd chciałby rozpowszechnić jego wykorzystanie. Głęboko zakorzeniona nieufność mieszkańców wobec władz jednak pozostaje.

Nowa waluta została wprowadzona do użytku na wiosnę tego roku. ZiG, skrót od „Zimbabwe Gold”, jest opata na złocie. Całkiem dosłownie – istnieje (w teorii przynajmniej) możliwość jej wymiany na fizyczne złoto. Z tego względu jako pierwszy państwowy projekt monetarny w tym kraju ma choćby cień szansy na sukces.

Rząd chciałby jednak więcej – i szybciej. Dlatego też minister finansów Zimbabwe, Mthuli Ncube, ogłosił w czasie obrad nad budżetem pakiet działań wspomagających. Działania te, o dziwo, nie będą sprowadzać się wyłącznie do nakazów, zakazów i represji.

Te oczywiście też mają miejsce. Minister poinformował, że policja i jednostka „wywiadu finansowego” banku centralnego prowadzą kampanię wymierzoną w spekulantów. Miano także wymierzyć już kilkaset grzywien za odmowę przyjmowania płatności w ZiG lub używaniem czarnorynkowych kursów jego wymiany.

Wszyscy mają używać ZiG – nawet rząd

Prócz tego jednak – rewolucja, jak na lokalne warunki – wprowadzone zostaną zachęty pozytywne. W ZiG mają odtąd być płacone (przynajmniej częściowo) podatki, cła czy długi. Ma to zwiększyć popyt na tę walutę, zwłaszcza, że dotyczyć też będzie podatków płaconych przez zagranicznych inwestorów.

Co więcej, rząd ma odejść od typowej dla siebie, lecz w oczywisty sposób ociekającej hipokryzją praktyki żądania płatności dla siebie w dolarach (amerykańskich, nie bezwartościowych zimbabweńskich), podczas gdy samemu wypłacał należności w walucie lokalnej.

Praktyka ta, znana jeszcze z czasów antycznego Rzymu (która już wówczas przynosiła tragiczne i destrukcyjne efekty) miała w walnym stopniu przyczynić się do zerowej wiarygodności władz Zimbabwe w dziedzinie monetarnej. Nawet teraz, po wprowadzeniu opartego na złocie ZiG, władze miały niekiedy domagać się dolarów. Teraz ma się to skończyć.

Złota kula na wampira inflacji

Historycznie, Zimbabwe zasłynęło nie tylko jako przedmiot rządów krwawej, marksistowskiej dyktatury, ale też jako miejsce najbardziej spektakularnej katastrofy gospodarczej w ostatnich dekadach. Może wyjąwszy Wenezuelę – acz konkurencja byłaby tu wyrównana.

Złota waluta ZiG jest pierwszą od niepamiętnych czasów szansą Zimbabwe na wypracowanie stabilnego pieniądza. Wielu obserwatorów wątpiło, czy projekt ten faktycznie się uda. Czy też, dokładniej, czy władze faktycznie będą honorować swoje obietnice poparcia waluty twardym kruszcem. Póki co jednak, wydaje się, że rynek (a także Międzynarodowy Fundusz Walutowy) udzielił ZiG kredytu zaufania.

W lipcu inflacja – niegdyś liczona w sekstylionach (sic!) – jeszcze na początku tego roku wynosiła, w odniesieniu do dolara zimbabweńskiego, 34,8% w styczniu i 47,6% w lutym. Tymczasem w czerwcu tego roku ceny w ogóle nie wzrosły, zaś w lipcu inflacja okazała się ujemna. Co prawda jedynie o 0,1% – ale w przypadku Zimbabwe to ewenement.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.