Zgromadzenie FATF jęczy, że kryptowaluty na całym świecie za mało inwigilowane
Grupie Zadaniowej ds. Działalności Finansowej (FATF) nie podoba się, że większość krajów globu nie kontroluje należycie przepływów kryptowalutowych. Te, a także przepływy peer-to-peer, oraz zdecentralizowane finanse jako całość, są stanowczo zbyt zdecentralizowane, i państwa powinny podjąć kroki, żeby je scentralizować, kontrolować i wziąć za twarz. Ergo: ma być tak, jak było kiedyś.
Grupa Zadaniowa ds. Działalności Finansowej (Financial Action Task Force), organ mający koordynować pomiędzy państwami członkowskimi działania skupione na zwalczaniu prania brudnych pieniędzy oraz przeciwdziałaniu finansowania terroryzmu, zebrała się w Paryżu na swoim trzecim zebraniu plenarnym.
I cóż uradziło owo grono zbawców świata? Otóż są oni rozdrażnieni, że niemal trzy czwarte krajów świata za nic sobie ma postawiony przez organizację wymóg egzekwowania tzw. reguły podróżniczej (travel rule). Reguła owa żąda, aby wymusić jawność danych stron transakcji kryptowalutowych, tak, aby uczynić ich podatnym na kontrolę ze strony jaśnie organów nadzorczych.
FATF jest także zirytowana popularnością przepływów peer-to-peer, jak i samą ideą DeFi, i domaga się, aby toto zaorać i posypać solą. To jest, przepraszam, jest zaniepokojone potencjalnie szkodliwym wykorzystaniem tychże, bowiem z uwagi na zapewnianą przez nie anonimowość na pewno są one wykorzystywane do finansowania prac nad bronią masowego rażenia oraz ukrywania nielegalnych zysków (to o broni masowego rażenia, jakkolwiek by to absurdalnie brzmiało, naprawdę napisali na swojej stronie).
Żeby mi tego tu nie było
Innymi słowy – tonem surowej jaśniepani, która raczyła nawrzeszczeć na służbę za podanie jej wystudzonej kawusi, Zgromadzenie Plenarne FATF było łaskawe ochrzanić większość państw globu za nieprowadzenie reżimu prawnego, który wykastrowałby kryptowaluty z ich fundamentalnych cech chroniących prywatność użytkowników. Wezwało także owe państwa do pocałowania pierścienia jak najszybszego spełnienia przesłanych im poleceń. Co to bowiem ma znaczyć? FATF wydał polecenie, a trzy czwarte świata się nie słucha? Skandal i zniewaga majestatu…
Zobacz też: Crédit Agricole i Santander chcą krypto. Nie, nie inwestują swoich środków – ale chętnie przechowają cudze
Niechaj P.T. Czytelnicy wybaczą piszącemu te słowa odrobinę sarkazmu, jednak czytając ostatni apel FATF, ociekający wprost nadęciem, arogancją i pretensją do władzy, trudno nie zwizualizować sobie sceny wyżej opisanej. Oto bowiem organizacja międzynarodowa – w teorii mająca, jak każde tego typu stowarzyszenie, być po prostu przydatna swoim członkom w określonej dziedzinie, do której została powołana – wyraża irytację, że jej pracodawcy nie realizują jej wytycznych.
Państwo raczą żartować
Za najpewniej retoryczne uznać można pytanie, czy damy i dżentelmeni z FATF słyszeli kiedyś takie pojęcia jak „suwerenność narodowa” oraz „prawo do prywatności”. Biorąc pod uwagę, że szanowni państwo raczej nie są analfabetami, a wprost przeciwnie (ich kwalifikacje intelektualne muszą być niebanalne, skoro zdołali się wdrapać na tak wpływowe stanowiska), to trudno nie uznać, że – będąc doskonale świadomymi znaczenia owych pojęć – podchodzą do nich po prostu z lekceważeniem.
Komunikat zaś organizacji, po obdarciu go z górnolotnej retoryki, oświadcza wszem i wobec, że w imię dążenia do władzy i kontroli nie tylko nie widzi ona problemu w deptaniu owych idei, ale wręcz tego żąda. I gotowa jest piętnować niedostatecznie gorliwych w tej materii.
Ciekawe, czy ktokolwiek powiedział szanownym ekspertom i delegatom FATF-u, że krypto zostało wymyślone właśnie z myślą o ludziach takich jak oni, i właśnie z tym założeniem, aby utrudnić im zabawę w małego, biurokratycznego, finansowego dyktatorka.
Pytanie retoryczne – na pewno wiedzą. Zapewne dlatego istnienie krypto tym bardziej ich drażni.
Może Cię zainteresować: