Sankcje na mikser Tornado Cash niezgodne z prawem. Urzędnicy przekroczyli granice
Program to nie człowiek. Zaś działania autonomicznego software’u nie można uznać za postępowanie świadomej osoby. To sentencja – jakże ogromnie doniosła – wyroku, jaki wydał amerykański sąd apelacyjny w niekończącej się epopei prawnej Tornado Cash.
Wyrok ów wydał trzyosobowy skład federalnego sądu apelacyjnego 5. okręgu w Nowym Orleanie. Uchylił tym samym wyrok sądu niższej instancji, który przyznawał rację rządowi. Sprawa dotyczy głośnych wysiłków, jakie amerykański rząd federalny czynił, by odebrać prywatność użytkownikom kryptowalut. I zmusić ich do akceptacji aroganckiej, wszechobecnej rządowej inwigilacji jako czegoś nieuniknionego.
Jednym z centralnych punktów walki z tą prywatnością była próba zniszczenia miksera Tornado Cash. Ten, jak wiadomo, pozwala na maskowanie tożsamości nadawcy i odbiorcy kryptowalutowego przelewu. Prócz zawziętego, małostkowego ścigania prawnego twórców tego miksera, rząd federalny USA podjął też próbę praktycznego utrudnienia korzystania z niego.
W tym celu Biuro Kontroli Aktywów Zagranicznych (Office of Foreign Assets Control – OFAC), komórka Departamentu Skarbu odpowiedzialna za zagraniczne sankcje, nałożyło rzeczone sankcje na Tornado Cash. Sprawa szybko trafiła na wokandę – amerykańskie prawo nie przewiduje bowiem traktowania oprogramowania jako „osoby”, którą można obłożyć sankcjami.
Urzędnicy jednak, jak zwykle zresztą, postąpili po swojemu.
Tornado Cash nie ma duszy i woli
I to właśnie, między innymi, w swym wyroku wypomnieli im sędziowie nowoorleańskiego sądu apelacyjnego. Stwierdzili, że urzędnicy twórczo „zinterpretowali” prawo (nie pierwszy raz, zresztą), nie przejmując się brakiem podstawy prawnej w brzmieniu przepisów. Innymi słowy, po prostu „dointerpretowali” sobie tego, czego ich zdaniem w ustawach brakowało.
„Odrzucamy wezwanie Departamentu do [zaangażowania się w] sądowe prawodawstwo – zmieniając dorobek Kongresu pod pretekstem jego interpretacji (…) Stanowienie prawa to zadanie Kongresu – i tylko Kongresu.”
~ z wyroku sądu apelacyjnego 5. okręgu
Co być może jeszcze ważniejsze – i co może przełożyć się na szerszą praktykę jurysprudencji – to fakt definicji kodu programu. Sąd uznał, że autonomiczne oprogramowanie, które działa niezależnie od swoich twórców, jest właśnie tym – autonomicznym narzędziem. Co za tym idzie, odpowiedzialni za ewentualnie nielegalne wykorzystanie takiego software’u są tylko ci, którzy wykorzystają je nielegalnie.
Nie zaś ci, którzy je napisali, i – jak egzaltują się liczni prokuratorzy i biurokraci – „udostępnili” je przestępcom. W istocie, twórcy Tornado Cash udostępnili je publicznie. A w gronie publiki, jak zawsze, znajdą się także przestępcy. To jednak, zdaniem sądu, nie wystarczy, by traktować takie narzędzie jako służące wyłącznie do celów przestępczych.
Przyszłość widzimy jasną
Reakcje społeczności entuzjastów kryptoaktywów były, nomen omen, entuzjastyczne. W tym także w przypadku jej tuzów. Orzeczenie potraktowano jako zwycięstwo dla idei osobistej prywatności internetowej i finansowej. Nic zresztą dziwnego, wyrok w poważnym stopniu może bowiem utrudnić federalnym urzędnikom starania o marginalizację wysiłków na rzecz ochrony prywatności.
Co ciekawe to fakt, czy administracja federalna będzie się odwoływać do sądu najwyższego USA. Byłby to z jej strony krok cokolwiek ryzykowny. Obecny skład tego sądu już kilkakrotnie już kilkakrotnie wydał bowiem bardzo bolesne dla rządu orzeczenia. W istotny sposób podważyły one i ograniczyły faktyczną władzę urzędników agencji federalnych.
Orzeczenie to nie kończy też odrębnej sprawy karnej przeciwko twórcom Tornado Cash, m.in. Romanowi Stormowi. Z pewnością mu jednak nie zaszkodzi. Wraz ze zmianą administracji na bardziej przyjazną krypto ekipę Donalda Trumpa można mieć nadzieję, że i działania prokuratury skierowane przeciwko krypto-prywatności stracą na sile.