’Ustawa wiatrakowa’ ma trzecie dno. Niemcy i lobbyści chcą zalać świat 'nieefektywną’ energią wiatrową?
W ostatnich dniach o Siemens Energy, PKN Orlen i domniemanych 'wywłaszczeniach’ powiedziano już właściwie wszystko. Rozmawiając o tzw. opozycyjnej Ustawie Wiatrakowej’, uniknięto w naszej ocenie podjęcia tematu najważniejszego. Energia wiatrowa jest nieopłacalna, a jej wskaźnik EROI jest wielokrotnie niższy od innych źródeł energii. Także od elektrowni węglowych czy energii pozyskiwanej ze spalania drewna. Istnieje bowiem powód dla którego żadna z globalnych spółek zajmujących się bezpośrednio sektorem wind energy, nie jest rentowna. Zyski netto zjadają koszty materiałów, pracy i logistyki. Dopóki zamówienia się zgadzają, obligatariusze kupują długi, a kredyty są udzielane – nie jest to istotny problem. Nie mamy tu na myśli tylko Siemens Energy. Wystarczy spojrzeć na globalnych gigantów jak duńskie Orsted i Vestas. Prowadzi nas to do wniosku, że w Polsce żadna elektrownia wiatrowa nie powinna powstać. Nie powinien podjąć się jej wykonania ani Orlen, ani Siemens Energy. Choćby ten drugi zaproponował korzystniejsze warunki realizacji.
Wszystkie, największe globalnie spółki z sektora energii wiatrowej, mierzą się od wielu miesięcy z bezprecedensowymi problemami. O części z nich informowaliśmy kilka miesięcy temu, tutaj:
W tym samym czasie akcje amerykańskiej spółki Uranium Energy Corp. zajmującej się wydobywaniem rudy uranu, czy największego górnika uranu na świecie, kazachskiego Kazatompromu zwyżkują. To oczywiste, że energia wiatrowa nie może równać się efektywnością z energią atomową. Wynika to z nakładów i stałych kosztów (konserwacja, serwis) jakie należy ponieść by otrzymać relatywnie niewielką ilość MW energii z wiatru. O konieczności zwiększenia globalnych inwestycji w energię atomową, na konferencji mówił ostatnio choćby Ken Griffin, zarządzający największym na świecie funduszem hedgingowym, Citadel Securities. O ile Grifin nie jest ekspertem ds. energetyki, z pewnością ma doradców i ludzi, którzy są.
Wskaźnik EROI – czym jest?
Wskaźnik Energy Returned on Energy Investment (EROI) ma za zadanie porównać wartość i tym samym uzasadnienie ekonomiczne dla wykorzystania poszczególnych źródeł energii. Tu energia odnawialna okazuje się najdroższa i przy tym najmniej efektywna w relacji do nakładów, jakich wymaga. Efekt ekonomiczny jest taki, że energia dostarczana z jej pomocą po prostu musi być dla odbiorców 'droga’. Tymczasem najkorzystniej wypada energia wodna (która jako jedyna jest w stanie także 'magazynować’ nadwyżki energii – niesamowita rola elektrowni szczytowo-pompowych) oraz nuklearna. Obie spełniają warunek 'zeroemisyjności’.
Ale czy fakt, że energia jest droga i nieopłacalna szczególnie jej producentów i skupionych wokół nich wykonawców? Niekoniecznie, dopóki mają bogaty portfel rządowych zamówień, a globalne lobby obsługuje interesy. Na przestrzeni lat zarówno Orsted jak i Vestas były bardzo wrażliwe na politykę banków centralnych i zacieśnianie ilościowe. Potencjalna recesja i hamujące inwestycje budżetowe mogą pozbawić całą 'wiatrówkę’ potrzebnego 'tlenu’. Dopóki kolejne kraje decydują się na wiatraki pewne jest jedno. Utrzymanie niskich cen energii będzie coraz kosztowniejsze dla budżetów (pamiętajmy, że obecnie ceny są niższe z uwagi na zamrożone stawki). Prawdopodobnie nie będzie to możliwe do utrzymanie 'na zawsze’, co prowadzi do wniosku że dla odbiorców energii skończy się bardzo boleśnie. W cenę energii wiatrowej należy wliczyć koszty materiałów (potężne ilości), paliwa, frachtu, robocizny i regularnego, kosztownego serwisu. W zamian za to, otrzymujemy wysoce niestabilne i nieefektywne źródło energii.
Może Cię zainteresuje: