Trwa drugi strajk kierowców ciężarówek w Niemczech. Ich zleceniodawcą jest „polski janusz”

„NO MONEY” napisali na plandece jednego z pojazdów strajkujący mężczyźni przebywający już prawie dwa tygodnie na parkingu nieopodal stacji benzynowej w Gräfenhausen.

Kierowcy czekają na zaległe pensje od grupy Agmaz-Luk Maz spod Krakowa, dla której jeżdżą po niemieckich autostradach. Jak twierdzą, od miesięcy nie widzieli na oczy żadnych pieniędzy, podobnie jak ich rodziny. – Jesteśmy tu z Gruzinami, Kazachami, Uzbekami i Tadżykami – mówi pochodzący z Uzbekistanu Shukhrat Rarimov. – Jesteśmy zjednoczeni. Nie pozwolimy, by ktokolwiek próbował nas podzielić – dodał. Jego zdanie podziela pochodzący z Gruzji Vladimer Pilauris. – Nawet jeśli mi zapłacą, zostanę tu do samego końca. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – zarzeka się kierowca.

Politycy próbują pomóc

W niedzielę kierowców odwiedzili związkowcy i politycy. – Ci ludzie walczą o swoje warunki pracy. Jest to coś, co nie może pozostawić nas obojętnymi – tłumaczy Matthias Körner z Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych Hesja-Turyngia. – Nie możemy zamykać oczu na los ludzi, którzy przewożą nasze towary i ładunki – przyznał Alexander Schweitzer, minister ds. społecznych w Nadrenii-Palatynacie.

– Domagamy się niezwłocznego wypłacenia pensji kierowcom ciężarówek. I aby ogólne warunki dla tego zawodu uległy ogólnej poprawie – powiedziała Heike Hofmann, członkini parlamentu Hesji. Jej partyjny kolega Bijan Kaffenberger, członek parlamentu SPD z Darmstadt, prowadził rozmowy z burmistrzem swojej miejscowości. Jak tłumaczył, chodzi o to, by zapewnić kierowcom alternatywne miejsce do prowadzenia protestu, gdzie mogliby odpocząć i wziąć prysznic.

Ze względu na wysokie obłożenie, policja zamknęła strefę odpoczynku dla kolejnych ciężarówek.

Strajk w Gräfenhausen – nowy symbol w branży TSL

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że drugi w ciągu trzech miesięcy strajk wschodnioeuropejskich kierowców dalekobieżnych tej samej firmy transportowej, zakończy się bardzo szybko.

Kierowcy, którzy rozpoczęli drugi strajk, pojawili się w strefie odpoczynku w Gräfenhausen we wtorek, 18 lipca. Natychmiast rozpoczęli strajk, po czym rozpoczęli indywidualne negocjacje z firmą transportową. W stosunkowo krótkim czasie uzyskali należne im wynagrodzenie, po czym następnie przekazali swoje pojazdy i ładunki przedstawicielom firmy. Ale wkrótce po nich na parkingu pojawili się kolejni strajkujący kierowcy.

Dlaczego miejscem tych wydarzeń jest właśnie strefa odpoczynku dla kierowców w Gräfenhausen? Odpowiedź na to pytanie jest prosta – znajdujący się przy stacji paliw parking to miejsce pierwszego strajku, który rozpoczął się w marcu br, To właśnie tutaj kierowcy po raz pierwszy zjednoczyli się, by walczyć o swoje pieniądze i godność. Przypomnijmy, że w Wielki Piątek polski przewoźnik próbował zakończyć strajk siłą za pomocą firmy ochroniarsko-detektywistycznej Rutkowski Patrol.

Zobacz też: Apple w tarapatach: czy branżowy gigant blokował konkurencję swoimi aplikacjami kryptograficznymi?

„Zostajemy do samego końca”

Kierowcy przyznają, że obecnie nie są prowadzone żadne negocjacje. – Od poniedziałku nie było żadnych przelewów -potwierdza Anna Weirich z sieci doradczej Fair Mobility. Rozmowy również utknęły w martwym punkcie.

Mało kto ma nadzieję na szybkie rozwiązanie patowej sytuacji. – Zostajemy. Strajk będzie trwał. Nawet jeśli będzie to walka na śmierć i życie – mówi jeden z gruzińskich kierowców.

Może Cię zainteresować:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!