„Szybko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!”, czyli Austria dokręca prawną śrubę po strzelaninie
Jak wiadomo, w minionym tygodniu we wtorek, Austria doświadczyła dramatu. Niezrównoważony psychicznie 22-latek popełnił tragiczną zbrodnię w swojej byłej szkole w Grazu, zabijając 10 osób. Był to nauczyciel oraz 9 uczniów. Następnie sprawca popełnił samobójstwo. Jak zawsze w takich przypadkach, śmierć ofiar wstrząsnęła wieloma osobami. Jak zawsze, sprowokowała do podnoszenia pytań, czy można było tego uniknąć. Niestety, jak zawsze zjawili się również politycy.
Politycy, dla których taka i podobne tragedie są doskonałą, wymarzoną wręcz okazją, by wykorzystać ją do realizacji swojej agendy. Już sama atmosfera publicznego bólu i żałoby jest dla nich korzystna – utrudnia bowiem logiczną, merytoryczną debatę, na pierwsze miejsce wysuwając emocje. Jeszcze lepszym z punktu widzenia politycznego zjawiskiem jest nieuchronnie się z czasem pojawiające, publiczne żądania, by coś zrobić. aby taka sytuacja już nigdy nie miała miejsca. Nieważne co konkretnie – ważne, by coś, cokolwiek.
To z kolei stanowi wymarzoną okazję, aby jako owo coś „sprzedać” społeczeństwu postulaty, które dotychczas napotykały na opozycję. Lub które w obawie przed nią w ogóle nie były jakoś mocno forsowane. Atmosfera żałoby umożliwia przepchnięcie ich przy minimalnej debacie, krytykę zagłuszając zarzutami o „niewrażliwość” na śmierć ofiar. Czy innymi, równie emocjonalnymi i mało merytorycznymi, które jednak skutecznie zduszają głosy sprzeciwu w debacie publicznej.
Austria w żałobie, władza w swoim żywiole
Tak też było i w tym przypadku. Dosłownie kilka dni po tragedii w Grazu, w sobotę, kanclerz Austrii wyjawił publicznie, że rząd już ma plan zmian legislacyjnych, które sprawią, że „taka tragedia już nigdy więcej… etc.”. Zaledwie w kilka dni – zupełnie jakby projekt był napisany od dawna, i tylko czekał na okazję… Konkretnie, Austria miałaby uniknąć powtórki z tragedii, skokowo zaostrzając przepisy dot. posiadania broni. Innymi słowy, narzucając szereg obciążeń i restrykcji wszystkim jej obecnym i przyszłym posiadaczom, z powodu tragedii wywołanej przez jednego, niezrównoważonego psychicznie.
Ten ostatni element, psychiki. jest przy tym istotny. Jak wynika z relacji, sprawca miał swoją broń nabyć legalnie (co skądinąd w przypadku podobnych sytuacji jest ewenementem – ta nielegalna jest równie skuteczna, a przy tym łatwiej dostępna…). Zrobił to zaledwie kilka dni przed zbrodnią. Żeby jednak to uczynić, musiał – w myśl przepisów, które już dziś obowiązują – przejść szereg testów, w tym ewaluację psychologiczną pod kątem zaburzeń, w wyniku których mógłby być zagrożeniem dla siebie i innych.
Ewaluacją przeszedł – z wynikiem pozytywnym. Wynik ten, co post factum można zweryfikować jednoznacznie, był w oczywisty sposób błędny. Nikt jednak nie kieruje oskarżeń pod adresem psychologów czy autorów procedur. Łatwiej stwierdzić, jak to czynią krytycy i aktywiści, że to przepisy są „zbyt luźne”. Z kolei jak twierdzą złośliwi, dla krytyków ten dostęp zawsze jest zbyt łatwy, nawet jeśli możliwość legalnego zaopatrzenia się w broń niemal nie istnieje.
„Never let the crisis to go waste”
Nie trzeba najpewniej dodawać, z kim zgadzają się tu władze? Rząd zadeklarował. że zamierza „zaostrzyć” zasady oceniania tego, kto może uzyskać licencję na posiadanie broni. Minimalny wymagany wiek miałby się zwiększyć. Od chętnych wymagano by zaś większego zakresu kompetencji dot. bezpiecznego obchodzenia się z bronią. Zbierano by też większy zakres informacji ich dotyczących. Zmiany dotknęłyby też zasad bezpieczeństwa w szkołach, zwiększyły obecność tam policji
Nie sposób nie zauważyć, że żadna z tych zmian w żaden sposób nie zapobiegłaby tragedii – i to pomijając fakt, ze sprawca zbrodni, decydując się na jej popełnienie, świadomie podjął decyzję o zignorowaniu prawa. W tym kontekście szukanie rozwiązania problemu w zaostrzeniu zasad prawnych, których zabójca nie miał problemu całkowicie lekceważyć, wydaje się działaniem przede wszystkim PR-owym. Oczywiście o ile ograniczenie dostępu do broni nie było dla polityków celem samym w sobie.
Notabene jest to w tym alpejskim kraju całkiem popularna kwestia – 9-milionowa Austria ma oficjalnie 1,5 miliona sztuk legalnej broni (dla porównania, w Polsce jest jej nieco ponad 840 tys. sztuk). Rząd dokręci jednak prawną śrubę. Tym samym zniechęcając do posiadania broni uczciwych ludzi, którzy i tak nie stanowiliby dla nikogo zagrożenia – za to tych, którzy i owszem, stanowią zagrożenie, jeszcze mocniej zachęcając do zakupu broni czarnorynkowej, jaką szeroko oferują działające w Austrii bałkańskie gangi.
Przy okazji następnej strzelaniny rząd zapewne stwierdzi, że przepisy dot. broni trzeba znów zaostrzyć.
