Radioaktywne partnerstwo: strategiczny skok na uran, by wyrwać go wrogowi
Rosja pragnie z ochotą wydobywać uran „we współpracy” z lokalnymi władzami. Deklarację takiej treści rosyjski minister energetyki, Siergiej Cywilow, nadmieniając, że charakter tej współpracy ma być, nomen omen, cywilny. Tyle, że wiele wskazuje, by żywić do słów pana ministra zdrową (i uzasadnioną) nieufność – sama zaś współpraca, o której mowa, ma charakter głębszej intrygi geopolitycznej.
Lokalne władze, o których w tym przypadku mowa, to rząd Republiki Nigru. Tam bowiem właśnie bowiem z wizytą bawił niedawno Cywilow. Właśnie z tym rządem minister miał omówić „cywilną”, ”pokojową” współpracę w dziedzinie atomistyki – co skądinąd samo w sobie zakrawa na paradoks, biorąc pod uwagę, ze obecny rząd Nigru to junta wojskowa, która swoją władzę zyskała w drodze zamachu stanu, obalając legalne władze. Na tym nie koniec jednak wieloznacznych skojarzeń.
Obydwa kraje swoją „współpracę”, tyle że w dziedzinie „bezpieczeństwa”, nawiązały zresztą już wcześniej – bo w 2023 roku. Wtedy właśnie doszło do wspomnianego zamachu stanu. Zamach i nowe władze z miejsca uzyskały polityczne poparcie Rosji. Na politycznym wsparciu się nie skończyło. Rosjanie wsparli także nigryjską juntę militarnie. W regionie operowały bowiem ekspedycyjne rosyjskie formacje wojskowe. Niegdyś z Grupy Wagnera, obecnie w ramach innych prywatnych firm wojskowych i oddziałów najemnych.
Wsparcie to dotyczyło, oficjalnie, zwalczania operujących na Saharze dżihadystów (m.in. z Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu, Boko Haram czy miejscowej prowincji Państwa Islamskiego). Nieoficjalnie, sprowadza się głównie do zwalczania, najbrutalniejszymi metodami, tak zbrojnej, jak i pokojowej opozycji politycznej wobec reżimu pośród mieszkańców Nigru. Mieszkańców, a nie społeczeństwa, gdyż o tym ostatnim ciężko jest tam mówić, ludność zaś po dawnemu dzieli się na klany i plemiona.
Uran jako łup wojenny
Od samego początku Rosjanie nie działali, rzecz jasna, w sposób charytatywny i bezinteresowny. Za swoje zaangażowanie oczekiwali konkretnych benefitów. I otrzymywali je – w formie kontroli nad znaczną częścią wydobycia złota w regionie. Samo złoto jednak to nie wszystko. Najcenniejszym z punktu widzenia strategicznego surowcem, jakim dysponuje Niger, jest właśnie uran. I to po niego, wynika ze słów rosyjskiego ministra, Kreml postanowił sięgnąć.
Oczywiście złoża te nie leżały dotąd w żadnej mierze odłogiem. Były od dawna eksploatowane przez firmy francuskie. Francuska obecność gospodarcza, polityczna w regionie Sahelu była codziennym zjawiskiem aż do początków obecnej dekady. Nie tylko zresztą taka – Francuzi mieli tam (i to m.in. właśnie w Nigrze) swoje bazy wojskowe. Wszystko to poczęło się raptownie kruszyć kilka lat temu. Przez Sahel przetoczyła się seria raptownych i, zdawałoby się, niespodziewanych zamachów stanu.
Kolejno upadały lub zmieniały swój charakter rządy Mali, Burkiny Faso, Czadu i właśnie Nigru. W niektórych państwach regionu samych zamachów nie było – i owszem dochodziło natomiast do raptownych i wprost zadziwiających zmian afiliacji geopolitycznej – na prorosyjską. Mniej lub bardziej legalni włodarze państw Sahelu na wyprzódki ścigali się, by zrywać więzy z Francją. W ślad za tym szło odbieranie francuskim firmom ich koncesji i własności – i oferowanie tego samego Rosji.
„Cywilna współpraca energetyczna”
Sama Rosja nie widzi w wolcie państw regionu nic zdrożnego. Kraje te – skorumpowane, rządzone po dyktatorsku i rozdzierane krwawymi wojnami – są jednak przecież suwerenne i mają prawo wybrać, z kim podejmują współpracę, twierdzi ta. Trudno się nie zgodzić – i tylko warto pamiętać o tych słowach, gdy przy następnej okazji dla odmiany ta sama Rosja ze wściekłością oskarżać będzie kraje zachodu o naruszanie jej uzasadnionych „stref interesu” w krajach b. Związku Sowieckiego…
Najpewniej jeszcze długo nie będzie wiadomo z całą pewnością, czy to faktycznie Kreml bezpośrednio stymulował ową serię zmian władzy, czy też tylko jej kibicował. Faktem jest jednak, że obecnie w większości tych krajów Rosjanie pełnią tę samą rolę, w której wcześniej przez dekady byli tam Francuzi. To the victor go the spoils, można by zacytować. A najcenniejszą zdobyczą w tych krajach wydaje się właśnie uran. Stamtąd właśnie Francja pozyskiwała gros materiału rozszczepialnego, który znalazł się w jej broni jądrowej.
I w tym dopiero kontekście należy postrzegać słowa pana ministra Cywilowa. Jego deklaracja w dużej mierze jest już zresztą zbędna – francuskie firmy, zgodnie ze standardami prawnymi regionu, po prostu siłą wypędzono, rabując ich własność. Teraz kopalnie, w których wydobywa się tam uran, mają przejść pod władzę Rosjan. W toku wizyty Cywilowowi towarzyszyli przedstawiciele Rosatomu. Podpisali oni z miejscowym resortem energii porozumienie o współpracy w dziedzinie „cywilnej energii atomowej”.
Najpewniej zdziwiłby się jednak ktoś, kto oczekiwałby, że w Nigrze niedługo pojawią się rosyjskie elektrownie atomowe. Za to niemal na pewno do Rosji trafi uran z kopalni na Saharze.
