Eksplozje w Izraelu i poza nim. Uderzenie w krytyczny port, izraelskie lotnictwo poderwane
Wczoraj przeprowadzono uderzenie na najbardziej krytyczny – bo stołeczny – port morski, jaki posiada Izrael: ten Tel-Awiwski. Jego sprawcami byli jemeńscy Huti, powszechnie uważani za aktora proxy Iranu. W odwecie izraelskie samoloty dokonały dziś masywnego nalotu na równie strategiczny port w Jemenie.
Jemeński ruch Hutich, alias Ansar Allah, zapowiadał uderzenia na Izrael – któremu formalnie wypowiedział wojnę – od bardzo dawna. Niedawno ponowił groźby w stosunku do żeglugi na Morzu Śródziemnym. Zwłaszcza tej transportującej strategiczne dostawy do Izraela (od której to komunikacji ten jest w dużej mierze zależny).
Dotąd groźby te kończyły się próbami ataków za pomocą dronów lub, okazjonalnie, pocisków balistycznych (jedne i drugie produkcji irańskiej). Próbowano nimi zaatakować zwłaszcza izraelski port nad Morzem Czerwonym, skądinąd najbliższy Jemenu – Eliat. Dotąd jednak izraelska obrona przeciwlotnicza zdołała wszystkie te środki napadu powietrznego zestrzelić. Aż do wczoraj.
Dronem w serce gospodarki
W wyniku solidnej eksplozji w porcie w Tel-Awiwie zginęła co najmniej jedna osoba, a dziesięć zostało rannych. Wybuch uszkodzić miał co najmniej kilka budynków. Faktycznie najważniejsze straty – te w infrastrukturze portowej – nie są jeszcze znane. Niewykluczone jednak, że eksplozja, która, wedle relacji, obudziła całą dzielnicę miasta, mogła je spowodować.
Atak ten wywołał szok. Jemeński dron, pomimo wielowarstwowej, uważanej za supernowoczesną obrony powietrznej, która chroni Izrael, zdołał bowiem przelecieć przez sporą część terytorium kraju. Oficjalnie poinformowano, że powodem takiego blamażu był „ludzki błąd”. W tej sprawie trwać ma śledztwo. Brak jednak pewności, że faktycznie wyjaśni ono sprawę.
„Bombs away!”
Izrael nie zwlekał z odwetem. Izraelskie Siły Powietrzne (Heyl Ha’Avir) dokonały dziś masywnego nalotu na Al-Hudajdę. To port nad Morzem Czerwonym (i 4 największe miasto Jemenu), który znajduje się pod kontrolą Hutich. Przez ten port, jak się podejrzewa, odbywa się transport znacznych ilości uzbrojenia i zaopatrzenia z Iranu. Stanowi także bazę „aktywności morskiej” (czyt. pirackiej) Hutich.
W wyniku bombardowania stanąć w płomieniach miały zbiorniki paliwa, uderzono także w rafinerię oraz miejską elektrownię. Wedle relacji mediów Hutich, poszkodowanych (gł. w wyniku oparzeń) zostało 80 osób. Atak ten, pomimo jego rozmachu, raczej nie wyeliminuje zupełnie zdolności Hutich do operacji morskich i powietrznych. Szczególnie patrząc na doświadczenia w tym zakresie.
Izrael bardzo (choć wybiórczo) wrażliwy
Nalot ten był bowiem pierwszym atakiem lotniczym na Jemen, który przeprowadził Izrael – jednak bynajmniej nie jedynym w ogóle. Od niemal pół roku naloty takie prowadzą Amerykanie i Brytyjczycy w reakcji na ataki Hutich na żeglugę. Choć wywołały one straty i koszty pośród Hutich (i personelu irańskiego dyslokowanego do Jemenu), to nie wyeliminowały ich potencjału zupełnie.
Co ciekawe, mimo że ataki te oficjalnie prowadzili oni z uwagi na Izrael, sam Izrael wydawał się tą kwestią w ogóle niezainteresowany. Naturalnie – do momentu, kiedy to jego własne terytorium stało się obiektem udanego ataku. Choć ofiary śmiertelne niewątpliwie są tragiczne, to kraj ten musi też wziąć pod uwagę koszty strategiczne.
Zagrożenie dla jego portów może bowiem np. spowodować podwyżkę kosztów ubezpieczenia transportu morskiego doń skierowanego. A to byłoby finansowo odczuwalne dla całego kraju.