Biały Dom potwierdza: Intel ma stać się częścią układanki Trumpa. Państwo chce kupić giganta

Biały Dom potwierdza: Intel ma stać się częścią układanki Trumpa. Państwo chce kupić giganta

Wojna o chipy toczy się na naszych oczach i wygląda na to, że Waszyngton postanowił rzucić na stół karty, jakich dotąd nie widzieliśmy. Donald Trump szykuje bowiem ruch, który może przejść do historii amerykańskiej gospodarki. Biały Dom potwierdził, że pracuje nad przejęciem 10% udziałów w Intelu, gigancie półprzewodników. To nie jest kolejna zapowiedź grantów czy ulg podatkowych – tym razem mowa o wejściu państwa w rolę akcjonariusza jednej z największych spółek technologicznych USA.

Trump chce udziałów w firmie Intel. USA szykują bezprecedensowy ruch w wojnie o chipy

Według sekretarza handlu Howarda Lutnicka, zamiast kolejnych grantów i dopłat, Waszyngton chce w zamian realnych udziałów. „Powinniśmy dostać udziały za nasze pieniądze” – stwierdził w CNBC. Chodzi o konwersję wsparcia, jakie zatwierdzono jeszcze za Bidena, na pakiet akcji Intela.

Cel jest jasny: pomóc Intellowi zbudować flagową fabrykę chipów w Ohio i przywrócić mu globalną konkurencyjność. Firma w ostatnich latach wyraźnie przegrała wyścig z takimi gigantami jak Nvidia, Samsung czy TSMC, Zwłaszcza w gorącej niszy chipów dla sztucznej inteligencji.

Atmosferę wokół Intela dodatkowo podgrzał Softbank, który właśnie ogłosił zakup pakietu akcji o wartości 2 miliardów dolarów. Dla rynku był to sygnał, że azjatycki inwestor wierzy w odbicie amerykańskiego producenta. Po tej informacji kurs Intela na Wall Street skoczył o 7%.

Jeśli więc równolegle do gry wejdzie rząd USA, spółka dostanie nie tylko pieniądze, ale i polityczny parasol ochronny. Problem w tym, że taki układ może nieść ryzyko. Eksperci ostrzegają, że zaangażowanie państwa w akcjonariat oznacza większą polityzację decyzji, możliwe spowolnienie procesów i kolizję między logiką biznesu a interesem rządu.

Chipy jako nowa ropa

Nie ma jednak wątpliwości, że półprzewodniki są dziś postrzegane jako strategiczne zasoby – niczym ropa w XX wieku. Intel to jeden z ostatnich bastionów amerykańskiej produkcji chipów na dużą skalę. Jeśli upadnie, USA jeszcze bardziej uzależnią się od zagranicznych dostawców, w tym z Azji.

Trump nie ukrywa, że chce tego uniknąć. „Prezydent chce postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu, z perspektywy bezpieczeństwa i gospodarki” – mówiła rzeczniczka Karoline Leavitt.

Dla Intela rządowy kapitał może być impulsem do odbudowy, ale też źródłem nowych problemów. Dla całej branży półprzewodników to jednak sygnał: Waszyngton nie zamierza siedzieć z boku. Od Nvidii i AMD żąda już części przychodów z Chin (15%). Teraz szykuje się do wejścia na parkiet jako udziałowiec w strategicznym graczu.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!