Argentyna – czarną dziurą dla pieniędzy? Umowa na transportery zawieszona, bo Brazylia boi się udzielić kredytu

Jak informują brazylijskie źródła branżowe, sprawa zakupu przez Argentynę brazylijskich transporterów opancerzonych Guarani znalazła się w kropce. Potrzebne argentyńskiej armii wozy miały być nabyte na kredyt – Argentyna nie ma na nie pieniędzy. Problem w tym, że brakuje kogokolwiek, kto chciałby je jej pożyczyć. I nic dziwnego.

Prawdopodobieństwo rzetelnej spłaty pożyczki jest bowiem, mówiąc najoględniej, umiarkowane, Mimo zatem szczerych chęci dopomożenia towarzyszom argentyńskim, nawet entuzjazm władz brazylijskich musiał ustąpić miejsca rzeczowej kalkulacji.

.

Twardy pancerz potrzebny na wczoraj

Ad rem – Argentyna chciała nabyć 156 sztuk Guarani. Transporter jak transporter – produkowany w Brazylii przez firmę Iveco, na podstawie włoskiego projektu wzbogaconego o miejscowe rozwiązania, dorównuje innym, nowoczesnym pojazdom pancernym tej klasy na świecie.

Ośmio- lub sześciokołowy APC (Armoured Personnel Carrier), dostępny w różnych wariantach wyposażenia i uzbrojenia oraz dedykowany do szerokiej gamy funkcji, stanowi sprzęt uchodzący za konia roboczego formacji lądowych współczesnych sił zbrojnych.

Biorąc pod uwagę, że argentyńskie siły zbrojne są rozpaczliwie niedoinwestowane i dysponują głównie przestarzałym i wyeksploatowanym sprzętem, nie ma nic dziwnego w tym, że państwo to chciało pozyskać Guarani – tym bardziej że bliskość geograficzna i polityczna dawała nadzieję również na współpracę przemysłową przy ich produkcji.

Problem, jak zwykle, pojawił się, gdy przyszło do praktycznej realizacji pomysłu. Po tym, jak politycy zdążyli poklepać się po plecach i sztucznie uśmiechnąć się do obiektywów, przyszła pora na rozważenie szczegółów.

Zobacz też: Zielone światło komisji kongresowej dla ustawy chroniącej samodzielne przechowywanie kryptowaluty

.

I cały misterny plan w odstawkę

No i, cóż za zaskoczenie, problemem okazały się pieniądze – a konkretnie ich brak. Dokładniej – argentyńskie finanse znajdują się w typowym dla tego kraju stanie: w kasie państwa hula wiatr oraz niesione nim zeschnięte liście, rośnie natomiast góra długów i zobowiązań. Biorąc pod uwagę niezdolność Argentyńczyków do zapłaty za uzbrojenie, transakcja miała odbyć się – jak zwykle – na kredyt.

Tak przynajmniej zakładało porozumienie pomiędzy władzami Argentyny i Brazylii. W promocję tegoż zaangażował się prezydent Brazylii, Luiz Inácio Lula da Silva, znajdujący się w przyjaznych relacjach z przywódcą Argentyny, Alberto Fernándezem (obu łączy przynależność do nurtu szeroko pojętej, populistycznej lewicy socjalistycznej).

Nie uznaję nad sobą jakiejkolwiek suwerennej władzy innej niż władza ludu. Gdy lud popełnia błędy, ja błądzę z ludem

~ Juan Domingo Perón

Zgodnie z powyższym, kredytu na zakup Guarani, w wysokości drobnych 400 milionów dolarów, miał udzielić brazylijski państwowy bank BNDES (Banco Nacional de Desarrollo Económico y Social), wespół z dwoma innymi instytucjami. Ale nie udzieli. Nogę w drzwi wstawił bowiem minister finansów Brazylii, Fernando Haddad – blokując pożyczkę.

Zobacz też: Kod brazylijskiej CBDC – jednym wielkim backdoorem dla banku centralnego. Kto by pomyślał…

.

Hulaj budżet, piekła nie ma

Ten ostatni – skądinąd także polityk lewicy i sojusznik polityczny Luli – zauważył tyleż mało dyplomatycznie, co absolutnie celnie, że niestosownym jest udzielanie kredytu krajowi, który dosłownie w każdym momencie może zbankrutować. Tym bardziej, że w przypadku Republiki Argentyny bankructwo nie uchodzi za ewenement, lecz nawet wprost przeciwnie – za lokalną tradycję.

Dość powiedzieć, że państwo to w toku swojej ledwie dwustuletniej historii zdążyło zbankrutować dziewięć razy – z czego trzy razy w ciągu ostatnich dwóch dekad. Kolejne rządy na przemian przeprowadzały bolesne, niepopularne reformy oraz rzucały się w wir nieumiarkowanych wydatków, finansowanych kolejnymi i kolejnymi miliardami zagranicznych kredytów.

Problemem socjalizmu jest to, że ostatecznie zawsze kończą ci się cudze pieniądze

~ lady Margaret Thatcher

Obecnie Argentynie – niegdyś jednemu z najbogatszych krajów globu, którego zamożność została skutecznie roztrwoniona przez dekady politycznego chaosu, nieudolnego zarządzania i „wrażliwej społecznie” polityki finansowej – grozi kolejna niewypłacalność (rząd ma rozmawiać z IMF w sprawie kolejnych kredytów potrzebnych, jakżeby inaczej, na spłatę poprzednich kredytów).

Zobacz też: Walutowe porozumienie Indii z Emiratami. Ma je uwolnić od dolara, ale w sprawie są haczyki

.

Nigdy nie ma tak pusto, żeby nie mogło być jeszcze bardziej

Jest to o tyle smutne, że indywidualnie Argentyńczycy nie są wcale nieporadni finansowo i gospodarczo. Wprost przeciwnie – potrafią oni być bardzo kreatywni i przedsiębiorczy, uchodzą za, en masse, nieźle wykształconych i mimo wszystkich opisanych przeszkód potrafią sobie jakoś radzić. Gdyby tylko, tak dla odmiany, nikt im nie przeszkadzał…?

Niestety – chętnych do przeszkadzania nie brakuje. Co więcej, różnego rodzaju niezadowoleni i domagający się, by było dobrze (i aby rząd sprawił, by tak się właśnie stało) stanowią stały i liczny segment wyborczy argentyńskiego elektoratu. A to oczywiście jest paliwem dla kolejnych ekip, które obiecają, że tym razem budowanie dobrobytu za pomocą kredytu i dodruku pieniądza nareszcie się uda…

Jest zatem bardzo prawdopodobnym bieg wypadków, w którym po kolejnym bankructwie Argentyny bank BNDES pozostałby z bezwartościowymi papierami dłużnymi – zobowiązaniami, których dłużnik nie miałby możliwości (ani, bądźmy szczerzy, także chęci) uregulować. Zaś dostawę transporterów Guarani w efekcie sfinansowaliby armii południowego sąsiada brazylijscy podatnicy.

A tak podły deal to – jak widać – za dużo nawet dla tamtejszych socjalistów.

.

Może Cię zainteresować:

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!