10 lat więzienia za użycie dolara, czyli czym bank centralny różni się od mafii?
- Bank Centralny Zambii żąda wtrącania ludzi do więzienia na całe lata – gdyby tylko mieli „czelność” wykorzystać w toku dowolnej transakcji pieniądz inny niż produkt monetarny tegoż Banku.
- Jak się można domyśleć, nie jest on zbyt wiele wart, co sprawiło, ze lokalna ludność masowo wykorzystuje dolara i inne dewizy. To ostatnie jednak jątrzy ego i poczucie władzy biurokratów Banku.
Tępota niektórych władz monetarnych zdaje się nie mieć granic.
I co ważniejsze, zdają się też one nigdy nie uczyć na swoich ani (zwłaszcza) cudzych błędach. Wydawać by się bowiem mogło, że historia dostarczyła już aż nadto przykładów, które dowodziłyby, że tępe groźby i szykany nie są w stanie powstrzymać naturalnego odruchu ludzi do działania zgodnie ze swoim interesem ekonomicznym.
Tymczasem niektóre instytucje polityki pieniężnej zdają się w dalszym ciągu być nieodmiennie zdziwione, gdy okaże się, że ich własna chciwość i niekompetencja pociąga za sobą konsekwencje. I uparcie twierdzą, że niechęć ludzi do posługiwania się ich zdewaluowanymi papierkami dłużnymi to efekt jakichś wrogich wpływów.
Które można jednak łatwo pokonać – wystarczy przecież pogrozić represjami, i już wszyscy posłusznie powrócą do monetarnego kieratu, nieprawdaż? Najnowszy przykład właśnie takiego stylu myślenia (jeśli można ów proces określić tym słowem) pochodzi z Zambii.
Powtórka z rozrywki w Zambii
Otóż Bank Zambii, tamtejszy bank centralny, opublikował był projekt zarządzenia, wedle którego osobom, które śmiałyby używać w toku jakichkolwiek płatności dolara, euro lub innej cokolwiek wartej zagranicznej waluty groziłyby lata w zambijskim gułagu lub czymś, co lokalnie uchodzi za zakład penitencjarny.
Wszystkie transakcje, grozi Bank, mają być obowiązkowo i pod gardłowym przymusem dokonywane za pośrednictwem lokalnej waluty, kwacha. Skojarzenie tej nazwy z polską polityką tudzież byłym prezydentem RP jest najzupełniej błędne – zambijska kwacha wywodzić ma się od słowa „świt” w lokalnym języku.
Promienność nazwy ewidentnie nie koresponduje jednak z faktyczną wartością waluty. Była ona już kilkukrotnie dewaluowana. Tylko w czerwcu miesięczna inflacja wyniosła w tym kraju 15,2%, co stanowi wzrost z 14,7 w maju. Miarą wartości niech będzie fakt, że krajowe monety już dawno przestano bić z brązu, miedzi czy niklu (bowiem było to zbyt drogie), przerzucając się na platerowaną stal.
Natura człowieka, co potrafi zaskoczyć
Któż mógłby się dziwić, że miejscowa ludność woli waluty, które są cokolwiek więcej warte? W ostatnich latach w powszechnym obiegu w Zambii stosowano dolary, a rzadziej także euro, juany czy randy południowoafrykańskie. Jest to w istocie oczywiste i elementarną konsekwencja naturalnej troski ludzkich zbiorowości o swój ekonomiczny byt.
Kierownictwo Banku Zambii udało się jednak tym faktem zaskoczyć. I rozgniwać. Tak bowiem być nie może, by obywatele patrzyli tylko na własną kieszeń – bimbając sobie przy tym na fakt, że ograniczają w ten sposób władzę Banku! Ten szybko sporządził stosowny projekt zmian prawnych i przesłał go do Ministerstwa Finansów i Planowania Narodowego.
Zgodnie z nim, impertynentom używającym walut zagranicznych grozić ma do 10 lat więzienia oraz „wysokie grzywny” (co najpewniej należy odczytać jako „wszystko, co zdołamy z ciebie wydusić”). Co ciekawe, brak informacji o tym, żeby jakiekolwiek zmiany prawne uchwalił zambijski parlament. Najwyraźniej jednak jest to wysiłek zupełnie zbędny, i słowo urzędnika wystarczy tam za prawo.
Subtelność przekazu rodem z Zambii
Nie sposób w pewien sposób nie docenić lokalnego folkloru politycznego. Informację o zmianach prawnych w całym kraju przekazano bowiem, ustami wicegubernatora Banku Zambii ds. operacyjnych, niejakiego Francisa Chipimo, w toku lokalnych targów.
Styl komunikacji Banku Zambii jest przy tym ciekawy – i zupełnie odmienny od wszystkiego, co znane z Europy czy Ameryki. W tych ostatnich przypadkach władze i politycy najczęściej wychodzą z siebie, by każdą zmianę przedstawić jako będącą w interesie ludzi – nawet jeśli faktycznie w ten interes bezpośrednio godzi.
Biurokraci z zambijskiego banku centralnego ani myślą natomiast udawać, że chodzi o cokolwiek innego niż ich własny interes, realizowany kosztem obywateli. Jak skonkludował rzeczony imć Chipimo, użycie przez ludność dolara pozbawia Bank efektywnego wpływu na rynki i sprawia, że „polityka zarządzania kursem walutowym”, którą ten raczył sobie wykoncypować, przestaje mieć większe znaczenie.
Na południu bez zmian
Stąd też, jak wynika z oświadczenia, trzeba tę ludność przymusić, by tępo i posłusznie posługiwała się lokalną walutą, niezależnie od jej kolejnych dewaluacji, a z pewnością wpłynie to dobrze na ekonomię i pomoże zbudować dobrobyt w kraju.
Zambia nie jest jednym państwem, które w ostatnim czasie wpadło na inteligentny pomysł, by wdrożyć tę żywcem wyjętą z rzeczywistości sowieckiej politykę pieniężną. Innym przykładem owego geniuszu monetarnego jest Sudan Południowy.
Kraj ten dziarsko zabrał się za walkę z dolarem i cinkciarzami – wychodząc z nieomylnego założenia, że to na pewno przez nich w kraju panuje głód, bieda i korupcja… Efektów, jak dotąd, nie widać – ale może po prostu trzeba na nie poczekać.