Londyńska giełda przed sądem. Zablokowała transakcje na miliardy funtów

Londyńska Giełda Metali (LME) przeżywa trudne chwile. Zmaga się ona z zarzutami dotyczącymi pochopnej decyzji o anulowaniu transakcji opiewającej na miliardy funtów. Prowadzi to do batalii sądowej o gigantyczne odszkodowanie w wysokości 370 milionów, których domagają się dwie firmy finansowe.

Firmy żądają setek milionów funtów odszkodowania

Amerykański fundusz hedgingowy Elliott Associates oraz firma handlowa Jane Street zarzucają LME działanie niezgodne z prawem, kiedy anulowano transakcje dokonane 8 marca ubiegłego roku. Sądowa przepychanka toczy się przed Naczelnym Sądem Karnym w Londynie. Koncentruje się na okresie niestabilności na rynkach towarowych, spowodowanym inwazją Rosji na Ukrainę.

Prawnicy obu firm twierdzą, że LME podjęła błędne decyzje, pochopnie anulując transakcje, kiedy ceny niklu podwoiły się w ciągu kilku godzin. Monica Carss-Frisk KC, reprezentująca Elliott, określiła decyzję jako „całkowicie bezprecedensową”.

W dokumencie sądowym zgłoszonym przez Jane Street czytamy, że dyrektor generalny LME, Matthew Chamberlain, spędził zaledwie 20 minut na przeglądaniu wiadomości i obserwowaniu wzrostu cen niklu na swoim telefonie komórkowym, zanim zdecydował, że rynek jest nieuporządkowany.

Ta sprawa rzuca nowe światło na 146-letnią giełdę, największy na świecie rynek metali przemysłowych. Jest ona również przedmiotem osobnego roszczenia o 80 milionów funtów ze strony grupy funduszy hedgingowych. Zamrożono ich transakcje o wartości 3,3 miliarda funtów oraz zamknięto rynek niklu na ponad tydzień.

Może Cię zainteresować: Dzieci na potęgę kradną krypto i NFT. Kupują za to… skiny do gier

LME umywa ręce

Londyńska Giełda Metali utrzymuje, że była w pełni uprawniona do zamknięcia rynków i anulowania transakcji.

Ceny niklu wzrosły o 250 procent w ciągu zaledwie dwóch dni, osiągając rekordowy poziom ponad 100 000 dolarów za tonę. Wtedy to szefowie LME wkroczyli do akcji. Argumentują, że niewprowadzenie takich działań spowodowałoby wezwania do depozytów zabezpieczających na 15,4 miliarda funtów. To ich zdaniem doprowadziłoby do licznych bankructw i stworzyło ryzyko systemowe dla rynku.

Jednak Elliott i Jane Street przekonują, że giełda miała do dyspozycji inne opcje. Twierdzą, że skorzystanie z niższej ceny zamknięcia z poprzedniego dnia mogłoby zmniejszyć wezwania do depozytów zabezpieczających do 450 milionów funtów.

Rzeczywistość jest taka, że LME miało do dyspozycji wiele innych narzędzi do reagowania na wydarzenia z 8 marca.

Thomas Houlbrook, menedżer portfela surowców firmy Elliott, w oświadczeniu dla sądu

Zobacz również:

Komentarze