David Brady obstawia 30% krach S&P 500. Dwa sygnały nadchodzącej paniki. Oto scenariusz

Kolejni zarządzający inwestycjami z USA wieszczą giełdowy krach, choć pozostają w mniejszości. Rynki akcji mają za sobą spektakularny rajd, a 2023 rok nie przyniósł recesji… Której w 2022 roku wyczekiwano, z niemal 100% prawdopodobieństwem. Nie bez powodu analitycy z Russell Investments mówili, że nigdy nie widzieli consensusu mylącego się tak bardzo, jak w ocenie 2023 roku. Skutkiem tej 'pomyłki’ było stopniowe wycofywanie się z błędnych prognoz przez masę zarządzających pieniędzmi i analityków. Dodatkowo trwający od IV kw. 2022 roku rajd trendu AI sprawił, że zarządzający czuli na presję klientów… Obserwujących szalone wzrosty cen akcji spółek technologicznych. Zatem jak wytłumaczyliby im brak ekspozycji na nową 'rewolucję technologiczną’ w portfelu?

Między innymi dlatego obserwowaliśmy potężny rajd na rynkach. Pesymiści mylili się w ocenie 2023 roku i zostali zmuszeni do odwrócenia swoich zakładów. Nie znaczy to jednak, że ich argumenty nie były słuszne… Może po prostu zostały wycenione zbyt wcześnie? W ten oto sposób owczy pęd ma odniesienie nie tylko do inwestorów detalicznych. Także do instytucjonalnych i dotyczy wszystkich sfer inwestowania, zwłaszcza tych, w których zarządzający obracają cudzym kapitałem. Świetnie tłumaczył to Joel Greenblatt z Gotham Asset Management. Mało tego, rok 2023 nie tylko nie przyniósł recesji w USA. Inflacja spadała 'jak po sznurku’ sprawiając, że consensus przeniósł swoje oczekiwania. Z recesji, na 'miękkie lądowanie’ przy niemal zerowych szkodach gospodarczych. Pytanie brzmi teraz, co może pójść nie tak?

Premia za posiadanie ekspozycji na akcje poprzez indeks S&P 500 jest najniższa od 22 lat. Amerykańskie 10-letnie obligacje skarbu Państwa oferują ponad 5% zwrot, z minimalnym ryzykiem. Średnia roczna stopa zwrotu z S&P 500 to ok. 10%. Tym razem będzie inaczej? Źródło: Bloomberg

Premia za ryzyko

Po ostatnich ostrzeżeniach Larry’ego McDonalda, także analityk David Brady ostrzegł, że S&P 500 spadnie o 20 – 30%. Następnie w jego ocenie, indeks odrobi sporo strat chwilę przed wyborami prezydenckimi, a następnie doświadczy 'historycznego krachu’… Osuwając się do poziomu niewidzianego od 2010 roku. Sam autor prognozy, przytaczanej przez Business Insider, Brady jest zarządzającym kapitałem oraz byłym traderem walutowym. Obecnie jest autorem „The FIPEST Report”, który analizuje spółki wydobywcze i perspektywy metali szlachetnych. Jego argumenty? Akcje są znacznie przewartościowane, inwestorzy stoją w obliczu znacznie większego ryzyka spadku niż wzrostu z obecnych, historycznie wysokich poziomów. Określił, że „wyprzedaż wydaje się pewna”.

  • Na łamach znanego podcastu odcinka podcastu„Thoughtful Money”, Brady ocenił, że S&P 500 w 2024 roku spadnie z 5000 do 3500 punktów. Wymazując praktycznie całą 'hossę AI’.
  • Ocenił, że Rezerwa Federalna będzie starała się powstrzymać spadki, obniżając stopy procentowe i zwiększając bilans. Także otoczenie Demokratów będzie chciało silnej giełdy i gospodarki przed wyborami, w listopadzie.
  • Jego zdaniem jednak odbicie to okaze się nietrwałe z uwagi na słabnącą krajową jak i globalną gospodarkę.

„Moje dwa centy to krótkoterminowy spadek o 20-30%, ale potem Fed zareaguje jak zawsze i rynek pójdzie w górę (…) Po wyborach akcje spadną na łeb na szyję (…) „Spodziewam się, że rynek akcji spadnie z powodu tego, co dzieje się w gospodarce i na świecie” – mówił Brady. Prorocze słowa, czy oryginalne wynurzenia bez wpływu na rynek?

Przez ostatnie 150 lat, indeks S&P 500 najczęściej zwracał od 0 do 20% rocznie (63 lata). Nie bagatelizujmy jednak, że ok. 54 lata to okres, strat (wyników poniżej 0, do 55%). Rekordowy zwrot przypadł na rok 1933. Najsłabszy był rok 2008.

Inflacja w górę, akcje w dół

Brady śmiertelnie obawia się, że wiele miesięcy z rzędu wyższy od prognoz wskaźnik inflacji CPI w USA… Finalnie okaże się dla gospodarki ciężarem. Przez niego fed będzie musiał utrzymać restrykcyjnę politykę dłużej. Analityk zwrócił uwagę na wzrost liczby bankructw, przejęć samochodów z powodu niespłaconych kredytów samochodowych. Oraz zaległości w spłacie kart kredytowych i spadek cen nieruchomości. Ocenił, że w długim terminie liczne wojny zagraniczne i presja na sektor bankowy przyczyniły się do tego. Według Brady’ego gospodarka USA to obecnie nadal 'pacjent pod kroplówką’. Wszystko to doprowadzi do spadku rynku akcji, niewidzianego od Wielkiego Kryzysu.

Dwa sygnały paniki? Według Brady’ego to spadek S&P poniżej 5000 punktów lub odwrócenie krzywej dochodowości. A co po wyborach w USA? Brady ocenił, że połączenie wszystkich, negatywnych czynników sprawi, że S&P 500 spadnie do 1000 punktów. „Widzę, że tym razem możemy uzyskać co najmniej 80% korektę” – mówił. Nie tylko Brady straszy Wall Street. Ostatnio robili to również Jeremy Grantham, z GMO, Gary Shilling, Michael Burry czy wspomniany Larry McDonald. Wszyscy oni się mylą? Jak dotąd inflacja zaskakiwała w górę, ale wciąż oscyluje w okolicach 3%. Dane gospodarcze pozostają solidne. Pamiętajmy jednak, że akcje wyceniają przyszłość, a przy obecnej pozycji Fed, wydaje się, że scenariusz miękkiego lądowania może się oddalić.

Scenariusz wojny totanej Izrael – Iran wedle prognoz Bloomberga podniósłby ceny ropy o 64 USD i przyniosłby stratę 1% globalnego PKB, przy dolożeniu się o 1,2% do inflacji. gotowe tlo dla giełdowej paniki? Źródło: Bloomberg
Komentarze