38 milionów bezrobotnych w USA | Indeksy giełdowe atakują nowe szczyty
W ciągu ostatnich 9 tygodni, w USA pracę straciło 38 milionów osób. Jaka jest odpowiedź giełdy na te dane? Rajd na nowe szczyty. Oderwanie giełdy od realnej gospodarki to już fakt?
38 milionów bezrobotnych w USA
Lawina wniosków o zasiłek dla bezrobotnych w USA nie zatrzymuje się. W minionym tygodniu do dziesiątek milionów już bezrobotnych, dołączyło kolejne 2,44 miliona Amerykanów. Oczekiwania analityków szacowały tę liczbę na 2,40 miliona. W sumie mowa tutaj o 38 milionach dodatkowych bezrobotnych, czyli mniej więcej tylu, ile ludzi żyje w całej Polsce. O tym jak napiętrzała się ta ogromna liczba mogliście przeczytać już w wielu wpisach na naszym portalu. Przedstawia to także poniższa grafika. Jak można zauważyć, największy przyrost bezrobotnych miał miejsce na przełomie marca i kwietnia.
Faktem wartym odnotowania jest zmiana dynamiki wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, co widać poniżej.
Jednym słowem, sytuacja jest tragiczna. Minione 9 tygodni w USA, gdzie przybyło 38 milionów nowych bezrobotnych to najgorsze 9 tygodni od 50 lat pod względem bezrobocia! Spójrzmy tylko na tą bezprecedensową sytuację w skali innych kryzysów.
Każdy równy wszyscy inni
Bardzo ciekawie przedstawia się także poniższa grafika, która prezentuje ilość stworzonych i utraconych miejsc pracy w różnych stanach USA w minionym tygodniu.
Najważniejszą jednak informacją jest to, że w ciągu 9 ostatnich tygodni w USA, zlikwidowano prawie 40 milionów miejsc pracy. W ciągu ostatnich 10 lat stworzono ich „zaledwie” 22 miliony.
Dane w dół, indeksy w górę
Wszystkie powyższe informacje są bardzo negatywne dla gospodarki USA. Eksperci nadal ostrzegają, że nawet szybkie zniesienie lockdown-u, nie przyniesie natychmiastowego ożywienia gospodarki. Powrót na tory gospodarczego wzrostu zajmie miesiące jak nie lata. A co na to wszystko główne indeksy giełdowe USA? Po mocnych spadkach w marcu, od kilku tygodni kontynuują rajd na północ.
Czy rynki zupełnie już oderwały się od rzeczywistości?
Maciej Kmita
Grafika tytułowa tutaj