Chatka cryptoDziadka | Bitcoin – dlaczego rządy wypowiedzą mu wojnę?

Ci, którzy sądzą, że Bitcoin to plugawe żniwo amoków nawąchanego programisty – nie zaglądają już do mojej chatki. Nieprzypadkowo zresztą (gościna gościną, ale kijaszek kijaszkiem). Pozostałych zachęcam do wyciągnięcia wniosków z kilku refleksji, które miotały mną po lesie podczas ostatniej pełni. Z góry jednak uprzedzam, że poniższy ogląd może się wam nie spodobać, podobnie jak nie podoba się mi samemu. (Tak zwykle bywa, kiedy rozum podpowiada coś innego niż sentyment).

Introdukcja – w największym skrócie:

BITCOIN to waluta elektroniczna, umożliwiająca płatności z pominięciem banku. Prace nad stworzeniem i udoskonalaniem takiego systemu transakcyjnego trwają już blisko cztery dekady. Oto przegląd ważniejszych projektów:

  • 1982, David Chaum – propozycja systemu ‘ślepych podpisów’    
  • 1988, David Chaum i inni – propozycja systemu ‘e-cash’
  • 1989, Yuji Ijiri – propozycja ‘potrójnego systemu księgowania’
  • 1991, Stuart Haber i W. Scott Stornett – ‘znaczniki czasowe’ dokumentów cyfrowych
  • 1997, Adam Back – system ‘hashcash’
  • 1998, Wei Dai – propozycja systemu ‘B-money’
  • 1998, Nick Szabo – propozycja systemu ‘BitGold’
  • 1999, Tomas Sander i Ammon Ta-Shma – propozycja systemu e-pieniędzy
  • 2004, Hal Finney – propozycja ‘dowodu pracy wielokrotnego użytku’
  • 2005, Ian Grigg – prace nad potrójnym systemem księgowym

Zapewne też inne, nie wymienione tu badania stanowiły budulec i inspirację dla powstania BITCOINA – pierwszego elektronicznego systemu płatniczego opartego o sieć zdecentralizowaną. System ten został opisany 31 października 2008, w pracy: Bitcoin: A Peer-to-Peer Electronic Cash System’. Artykuł został opublikowany przez autora kryjącego się pod pseudonimem Satoshi Nakamoto i dostępny jest na stronie https://bitcoin.org/bitcoin.pdf. (Polska wersja ‘manifestu’ dostępna jest na BitHub: cz.1. LINK ; cz.2. LINK).

Dlaczego napisałem, że BITCOIN to waluta elektroniczna, choć sam Satoshi nazwał go elektronicznym pieniądzem? Gdyż istnieje ogromna różnica pomiędzy tymi pojęciami:

WALUTA – jako środek wymiany i jednostka rozliczeniowa – musi być: 1. przenośna, 2. trwała, 3. podzielna i 4. zamienna (tj. możemy się zamienić na stówy i nikt na tym nie straci). Prócz cech wymienionych PIENIĄDZ ma jeszcze jedną, dodatkową: jest nią zdolność przechowywania wartości w dłuższym okresie czasu. Tak naprawdę chodzi tu o zachowywanie siły nabywczej, a więc o stabilność wartości. W ciągu ostatnich 5000 lat tylko złoto i srebro zasługiwały na miano pieniądza. Czy bitcoin do nich dołączy? Może kiedyś… Póki co jest walutą, a nie pieniądzem – właśnie ze względu na swój brak stabilności.

Na czym polegał fenomen BITCOINA?
W czym – tak naprawdę – tkwiła jego odmienność?
Skąd wziął się jego sukces?

Odpowiedź na wszystkie te pytania jest banalnie prosta i niewiarygodnie krótka: P2P. Wszystkie inne wcześniej rozważane systemy elektronicznej waluty – zakładały zależność od scentralizowanego serwera, pełniącego rolę banku, któremu użytkownicy musieliby ufać i który – wykorzystując tę zależność – mógłby ich do woli oszukiwać, gdyby mu się tak zachciało. Tymczasem protokół Bitcoin umożliwiał bezpieczne płatności pomiędzy węzłami ‘równymi rangą’ (peer-to-peer) – bezpośrednio, czyli bez udziału serwera centralnego.

Tak, bitcoin to nic innego jak niezaprzeczalny dowód na możliwość istnienia waluty zdecentralizowanej. Upraszczając, kolokwializując, trywializując i wulgaryzując:

wkrótce
BANKI NIE BĘDĄ NAM POTRZEBNE

I tu zaczynają się schody (!)

Gdybyśmy zebrali stu prominentnych członków stu różnych rządów i zadali im pytanie: ’Po co nam szewc?’ – odpowiedzieliby zgodnie: Po to, żebyśmy mieli gdzie naprawiać buty. Jest popyt na naprawianie – jest szewc; nie ma popytu – nie ma szewca.

Gdybyśmy ich jednak zapytali: Po co nam bank? – zapadłaby cisza, przerywana odgłosami przemiany niedawno połkniętej materii. Zaraz potem usłyszelibyśmy symfonię krętactw – 100 robaczywych, choć kwiecistych odpowiedzi, z których żadna (!) nie brzmiałaby tak: Bank jest po to, abyśmy mieli gdzie bezpiecznie przechowywać majątek. Jest popyt na bezpieczeństwo – jest bank; nie ma popytu – nie ma banku.

Skąd ta reakcja? Dlaczego tak lawirują, unikając oczywistości? Przeanalizujmy jedną z takich, dość już znanych prób dryblowania prawdy (wypowiedź Baracka Obamy na temat niebezpieczeństw związanych z niełamalnym szyfrowaniem):

Jeśli technologicznie możliwe jest stworzenie niedostępnego urządzenia lub systemu, w którym szyfrowanie jest tak silne, że nie ma nań klucza, nie ma ‘drzwi’ – to jak zaaresztujemy dziecięcego pornografa? Jak wykryjemy lub zakłócimy spisek terrorystyczny? Jakie mechanizmy mamy do dyspozycji, aby wykonywać proste czynności, takie jak egzekwowanie podatków? Bo jeśli – tak naprawdę – nie można tego złamać, rząd nie może dostać się (do kodu), to oznacza, że każdy przechadza się z kontem szwajcarskiego banku w kieszeni.”

Andreas Antonopoulos, zwany w świecie crypto jako ‘Adwokat Bitcoina’, doprecyzował tę wypowiedź Obamy objaśnieniem, że w kieszeni mieści się nie konto, ale CAŁY BANK.

A teraz ręka w górę: kto uwierzył Obamie? Konkluzją cytatu jest przekonanie, że bank w kieszeni obywatela jest czymś złym, gdyż uniemożliwia walkę z dziecięcą pornografią, terroryzmem i uchylaniem się od płacenia podatków.

Przecież to są wierutne bzdury. I to do sześcianu! Jeśli służby specjalne dowolnego kraju nie radzą sobie z przestępczością – pomoże im dostęp do mojej świnki-skarbonki?! Czuję się zaszczycony, ale nie – dziękuję. Nie kupuję też tego, że inwigilacja moich oszczędności potrzebna jest rządowi na wszelki wypadek, gdyby kiedyś ciemna strona mocy zmieniła mnie w czarnego ‘Dartha Sknera’: Jutro, phhh-phhh, nie zapłacę, phhh-phhh, zdrowotnego!!

Przytoczona wypowiedź to – trzeba przyznać – manipulacja pierwszej wody. Skonstruowano ją tak, aby odwołujące się do wyobraźni szczegóły (molestowane dzieci + rozrzucane wybuchem kończyny przechodniów) – odwracały uwagę od ogółu, czyli istoty problemu. Jest nim nie tylko nonszalancja, z jaką Obama traktuje pomysł inwigilowania całego społeczeństwa, ale fakt, że na tej samej szali położył i bezpieczeństwo pieniędzy obywateli i bezpieczeństwo tożsamości przestępcy. Stąd już tylko krok do wniosku:

bezpieczna tożsamość przestępcy ≡ bezpieczne pieniądze obywateli
bezpieczna tożsamość przestępcybezpieczne pieniądze obywateli

Już prawie słyszę łopot sztandaru z hasłem: Poświęć cząstkę swej wolności dla naszego wspólnego bezpieczeństwa!…; już prawie widzę Monitor Rządowy z zapowiedzią kolejnej ‘Ustawy o zmianie ustawy o zmianie ustawy o zmianie ustawy o KONCESJI NA SZYFROWANIE.

Hm…
A jeśli Obamie wcale nie chodziłoby o przestępców?
To o co wtedy mogłoby mu, na przykład, chodzić?

Powiedzmy wprost:
Zamiast służyć ludziom, rządy współpracują z bankami, a banki z rządami. Efektem jest swoista ZMOWA ELIT – rekinów-żarłaczy współczesnej finansjery, wykorzystujących swą pozycję do systematycznego przejmowania majątku reszty społeczeństwa, również na szczeblu krajowym. (Pamiętny pomysł opchnięcia Niemcom Sycylii nie wziął się z niczego, a prywatyzacja części majątku Grecji była warunkiem przyznania trzeciego pakietu międzynarodowej pomocy finansowej). Napisano na ten temat miliony słów, nagrano tysiące jutubów – kto ciekawy znajdzie bez trudu. Bajki o rezerwie cząstkowej, zadłużanie państw krzywymi dotacjami i źle skrojoną walutą, dodruki pieniędzy, wywoływanie i ukrywanie inflacji, manipulacje stopami procentowymi, zaniżanie cen metali szlachetnych, pompowanie i przekłuwanie baniek finansowych na akcjach czy nieruchomościach, zabawa w ‘QE’ (uwalnianie ilościowe), ratowanie rynku ‘repo’ (pożyczek krótkoterminowych) itd…

Oszustw – bo to wszystko są zwykłe oszustwa – jest cała masa, ale wszystkie te możliwości znikną w chwili, gdy… schowamy bank w kieszeni.

No to teraz się zastanówmy:
Czy jest możliwe, aby finansowe żarłacze poddały się ot tak, bez walki, i pozwoliły nam ostentacyjnie omijać ich system? Jeśli choć przez ułamek sekundy pomyślałeś, że to możliwe, to szybko wróć do gabinetu i poproś o inne pigułki. A potem zerknij na poniższe proporcje:

bitcoin rządy

Już w styczniu 2018 amerykański sekretarz skarbu Steven Mnuchin informował, że w FED powstała grupa pracująca nad rządową kryptowalutą. Od tego czasu wiele innych krajów potwierdziło chęć wprowadzenia własnej waluty cyfrowej, jednakże nie słyszałem aby którykolwiek z banków centralnych rozważał kandydaturę dowolnego z już istniejących projektów. Niemożliwe, żeby wszystkie były do bani, musi więc chodzić o coś szczególnego.

Znów: ręka w górę, kto wierzy w otwarty kod kryptowalut rządowych. Tworzenie ich w tajemnicy i od podstaw może mieć tylko jeden cel: zepsuć. Napaskudzić w kod! Umieścić w nim zapisy, dzięki którym w przyszłości banki centralne będą 1. niezastąpione i 2. będą mogły pogrywać po staremu, manipulując ilością i wartością waluty.

Czy takie rządo-shitcoiny mają szanse w zderzeniu z prawdziwą kryptowalutą – taką, która ma dużą szansę, by zostać ‘pieniądzem’? Pytanie jest analogiczne do innego: Czy dowolna tzw. waluta fiat ma szanse w zderzeniu ze złotem? Odpowiedź i płynące zeń wnioski – będą analogiczne.

Prezydent Roosevelt w 1933 roku zbanował złoto na 41 lat. W 1971 Nixon odszedł od parytetu złota. W 1933 roku uncja złota była warta 20 dolarów, dzisiaj – grubo ponad 1500 (i rośnie), przy czym cena ta jest znacznie (co najmniej 10-krotnie) zaniżona, gdyż od lat wielkie banki nią manipulują.

Jaka przyszłość czeka tzw. ‘złoto cyfrowe’ – BITCOINA?
Zmanipulować – dość trudno; zdelegalizować – o niebo łatwiej.

Zbanują.

Tak sądzę. Nie tylko ja, zresztą (np. Elon Musk twitując: ‘BITCOIN is not my safe word’ – zdaje się wyrażać podobną opinię.)

Dlaczego?

I tu przychodzi pora na sakramenckie ‘to nie jest porada finansowa; jeśli tak sądzisz – skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy felieton źle odczytany może zagrażać twojej poczytalności’.

Uważam, że zawsze, ale szczególnie w czasach kryzysów finansowych – ważne są tzw. ‘save haven assets’ czyli aktywa bezpiecznej przystani. Większość kumatych analityków ekonomicznych utrzymuje, że wielki kryzys nastąpi w tym lub następnym roku (ponoć Ray Dalio nawet założył się o sporą sumkę, że obecny system finansowy nie przetrwa marca 2020) – jest się więc czym martwić.

Aktywa bezpiecznej przystani to takie, które chronią twój majątek przed zagrabieniem. Grabieżcą są najczęściej rządy i ich banki lub banki i ich rządy (można czytać w obie strony). Narzędziami, którymi się posługują są m.in. blokady dostępu do kont bankowych i galopująca inflacja. (Np. masz na zblokowanym koncie równowartość samochodu, a po dewaluacji i odblokowaniu – czary-mary! – stać cię na pół hulajnogi). Gdybyś jednak przed kryzysem kupił beczkę ‘Chanel nr 5’ – po kryzysie odsprzedałbyś pachnidło w cenach poinflacyjnych i wciąż stać by cię było na samochód.

BITCOIN ma wszystkie atuty, by być jednym z ‘save haven’, głównie dlatego, że nie ulegnie inflacji: jest go, i zawsze będzie, co najwyżej 21 mln. Właśnie dlatego zwany jest cyfrowym złotem. Czy słusznie?

Złoto i srebro to najpopularniejsze z bezpiecznych aktywów, jednak różnią się od BTC tym, że… nie ma ich na świecie zbyt wiele. Podczas każdego z kryzysów – są rozchwytywane, przez co dość szybko znikają z rynku.

Tymczasem BITCOIN… nie tylko jest (i byłby) powszechnie dostępny i łatwy do nabycia (nawet, jeśli ktoś nie wiedziałby nic o BTC, ale naprawdę chciałby go kupić – udałoby mu się w ciągu doby). Mało tego: jest go dużo, bo ma 8 miejsc po przecinku! Dupiliony Satoshi!! (stumilionowa część Bitcoina to tzw. Satoshi).

Aż se to napiszę: 21 000 000 Bitcoinów to aż 2 100 000 000 000 000 Satoshi.

Dla rządu chcącego – poprzez inflację – czerpać majątek obywateli i zalewać nim koryto budżetowe – BITCOIN byłby jak durszlak z dupilionem dziur.

Zbanują!

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!