Bank Rezerw Indii ogłosił, że banknoty o wartości 2000 rupii zostają wycofane z obiegu. Są to środki o najwyższym nominale będące obecnie w obrocie płatniczym. Obecnie posiadane oraz będące w bieżącym użytku egzemplarze pozostają (jak na razie) legalnym środkiem płatniczym, jednak będą one systematycznie ściągane z rynku.
Jak poinformowano, posiadacze banknotów 2000-rupiowych będą mieli czas od 23 maja do 30 września tego roku na ich wymianę za pośrednictwem banków, w których mają konta – albo w formie wpłaty na rachunek, albo wymiany na gotówkę o drobniejszej denominacji. Narzucono przy tym limit w wysokości 20 tys. rupii dla pojedynczej wymiany.
Przedstawiciele ministerstwa finansów dodali przy tym, że nie przewidują, by wywołało to jakiekolwiek turbulencje, zarówno w odniesieniu do ekonomii jako całości, jak i codziennej praktyki życia hindusów. Właśnie w ministerstwie dopatruje się źródeł tej decyzji – choć formalnie Bank Rezerw Indii jest ciałem niezależnym od rządu, to praktyka nie zawsze koresponduje z tym założeniem.
Banknoty 2000-rupiowe w odstawce
Warto dodać, że ruch ten, jakkolwiek niekoniecznie służący walutowej stabilności Indii, nie jest bynajmniej pierwszym kontrowersyjnym ruchem w odniesieniu do polityki monetarnej tego kraju. Banknot 2000-rupiowy został wprowadzony zaledwie siedem lat wcześniej – w listopadzie 2016 r., kiedy to z kolei z dnia na dzień ogłoszono nagłe wycofanie z obiegu banknotów o nominałach 500 i 1000 rupii.
Zobacz też: Indie: Chcemy zakazu kryptowalut!
Ustalenie przy tym bardzo niskich limitów wymiany, a także gwałtowny sposób przeprowadzenia reformy – założono, że w nieomal półtoramiliardowym kraju wycofanie z rynku 86% gotówki zajmie raptem 50 dni – wywołał falę ogólnokrajowej krytyki, protesty i zamieszanie, a także ogromne kolejki przed bankami, trudności w dokonywaniu codziennych transakcji i liczne przypadki utratę oszczędności (które większość mieszkańców Indii trzyma w gotówce).
Monetarny bollywood
W obydwu przypadkach celem tych zmian (i to nawet, chyląc czoła przed transparentnością, oficjalnie deklarowanym) była walka z „czarnymi pieniędzmi”, definiowanymi jako środki, nad którymi rząd nie ma kontroli. Przedstawiciele Banku Rezerw Indii apelowali wówczas, aby nie gromadzić gotówki, zaś premier Narendra Modi zapewniał, że „trudności potrwają jedynie 50 dni”, i że po ich upływie „obiecuje pokazać [ludziom] Indie ich życzeń”.
Nie popadając w zbędne rozważania o tym, jak bardzo skuteczna musiała być pierwsza ukierunkowana na ten cel reforma, skoro kilka lat później realizowana jest druga, identyczna w założeniach, choć odwracająca skutki tamtej, stwierdzić należy, że deklarowany cel nie wywołał nadmiernego entuzjazmu w indyjskim społeczeństwie. Obecnie premier Modi powstrzymał się od osobistych zapewnień i werbalnego wsparcia obywateli.
Według niektórych obserwacji, sprawa może mieć też kontekst stricte polityczny. W najbliższym czasie w Indiach odbędą się cztery wybory stanowe. Z kolei w następnym roku, na wiosnę 2024, mają mieć miejsce wybory ogólnokrajowe. W okresie tym ilość pieniędzy o wysokim nominale z reguły wzrasta – jest to spowodowane tym, że wiele partii finansuje swoje działania gotówką, aby uniknąć ścisłego nadzoru. Ruch ten zatem można ze strony Modiego interpretować także jako próbę utrudnienia rywalom dostępu do środków finansowych.
Może Cię zainteresować: