Znany ze swojego krytycyzmu, dyrektor J.P. Morgan Chase, największego banku w USA, Jamie Dimon podzielił się z rynkiem kilkoma, wnikliwymi komentarzami. Dimon uważa, że miękkie lądowanie gospodarki nie jest przesądzone, a wielki optymizm inwestorów i analityków może z powodzeniem zaowocować… Krachem. Bankier nie jest przekonany co do 'cudownych’ danych spływających z pierwszej gospodarki świata. Nie zamierza zmienić zdania wiedziony niską stopą bezrobocia i rekordowo niskimi wnioskami o zasiłki. Analitycy podbudowani lepszymi niż oczekiwano raportami rynku pracy, stabilnie wysoką konsumpcją i optymizmem Fedu, uważają powszechnie, że widmo recesji oddaliło się na dobre. To sprawia, że akcje poszybowały na północ, choć rentowności obligacji nadal są wciąż najwyższe od dekad.
Dimon nie jest przekonany odnośnie naprawdę byczych argumentów, sugerujących, że marże i zyski firm mogą rosnąć w środowisku stale spadającej inflacji; bez wpływu na kondycję konsumentów. Niektórzy analitycy z Wall Street sugerują, że obecne dane nie są ani przesadnie dobre (nie prowadzą do wysokiej inflacji), ani na tyle słabe, by powstrzymać ekspansję wielu firm. Niemniej jednak Dimon sugeruje ostrożność i od dawna wskazywał, że lepiej być gotowym na recesję. Najlepiej opłacany dyrektor banku na świecie podnosił alarm, w sprawie poziomu zadłużenia USA. Powiedział w styczniu, że „jest to najbardziej przewidywalny kryzys”, przed jakim stoją Stany Zjednoczone. Przemawiał wówczas w Bipartisan Policy Centre. W tym na konferencji JPMorgan’s High Yield and Leveraged Finance w Miami powiedział, że w krótszej perspektywie mogą pojawić się inne przeciwności.
Co powiedział Dimon?
Jamie zauważył, żerok 2024 jest jak dotąd bardzo dobry, a rozmowy na temat fuzji i przejęć w banku rosły, wraz z sentymentem inwestorów. Przekazał jednak, że „Rynki dość szybko zmieniają zdanie (…) Pamiętaj, że w 1972 roku też czułeś się świetnie. I przed każdym krachem czułeś się świetnie, a potem wszystko się zmieniło (…) Trzeba patrzeć w przyszłość (…) Myślę, że są tam rzeczy, które są w pewnym sensie niepokojące, mamy je na oku (…) Rynek w pewnym sensie wycenia miękkie lądowanie, które może się wydarzyć. Szanse wynoszą 70 lub 80%. Ja dałbym im połowę tego. Istnieje również większa szansa, niż sądzi rynek, że stopy procentowe będą nieco wyższe. (…) Zawsze błędem jest patrzenie tylko na kolejny rok do przody. Wszystkie te czynniki, o których mówimy: QT Fedu, wydatki fiskalne, deficyty, geopolityka; te rzeczy mogą się rozgrywać przez wiele lat. Ale będą się rozgrywać i będą miały wpływ, a my po prostu nie wiemy, jaki będzie. Podchodzę więc do wszystkiego z pewną dozą ostrożności”.
Takie stanowisko, przekazane na łamach CNBC Fast Money Halftime Report zaniepokoiło inwestorów. Bolesne dla Wall Street lata 70. XX wieku rozpoczęły się od kilku pozytywnych historii o rosnącym poziomie zatrudnienia i bodźcach fiskalnych. Szybko jednak ustąpiły miejsca szalejącej inflacji, recesji i stopom procentowym podniesionym do ponad 16% (obecnie to ok. 5,5%), w 1981 roku. Dimon ewidnentnie obawia się, że lata 70. te mogą wrócić, wraz z potencjalnym szokiem na rynku ropy. Jesienią 2023 roku ostrzegł przed takim scenariuszem także Deutsche Bank. Dimon uważa, że powodem, dla którego gospodarka radzi sobie obecnie tak dobrze, są wydatki fiskalne. Jednocześnie uważa, że USA może nadal z powodzeniem czekać 'soft landing’.
CRE nie takie straszne?
Obszarem gospodarki, w którym Dimon wydaje się bardziej optymistyczny, są nieruchomości komercyjne (CRE). Odrzucił on porównania między hipotetycznym kryzysem na rynku nieruchomości komercyjnych a zapaścią kredytową z 2008 roku. Choćby ze względu na różnicę wielkości między rynkiem nieruchomości komercyjnych, a konsumenckich. Połowa zadłużenia z tytułu nieruchomości komercyjnych jest własnością banków. W ocenie Dimona banki są lepiej przygotowane do uporania się z takim problemem. Co jeszcze na temat przekazał dyrektor J.P. Morgan?
„Jeśli nie będziemy mieli recesji, myślę, że większość ludzi będzie w stanie przez to przejść: refinansować, włożyć więcej kapitału (…) Oczywiście, kiedy mówimy o tym, że liczba niewypłacalności jest wyższa, jest to po prostu proces normalizacji. Były tak niskie przez tak długi czas… Nie są na poziomie kryzysowym. Po prostu wracają do normalności”. Dimon uważa jednak, że w scenariuszu recesji i jednoczesnego wzrostu stóp, pojawią się poważne problemy z nieruchomościami. Ocenił, że niektóre banki będą miały znacznie większy problem z nieruchomościami niż inne.
Może Cię zainteresuje: