Lotnisko w Radomiu i kolejne kuriozum. Tym razem chodzi o kontrolerów lotów!

Działające od zaledwie dwóch miesięcy lotnisko w Radomiu ma kolejny problem. Tym razem dotyczy on personelu, który zajmuje się obsługą wieży kontroli ruchu lotniczego.

– Pracownicy Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej są wzywani do Radomia i dojeżdżają na lotnisko w ciągu dnia z warszawskiego Okęcia lub lotniska w Lublinie. Gdyby PAŻP miał obsadzić tam wieżę na np. 16 godzin dziennie, to byłoby to bardzo drogie. Stąd to rozwiązanie pośrednie – póki jest kilkanaście operacji tygodniowo, to działa taka prowizorka – takiej udzielił informacji portalowi wnp.pl jego informator.

Dojeżdżają na lotnisko w Radomiu bo… muszą

Jak się okazuje, w Radomiu musi być jednocześnie 3 kontrolerów, jednak ani jeden nie pracuje tam na stałe. Wieża obsadzana jest tylko na rozkładowe starty i lądowania. W praktyce oznacza to, że poza średnio dwoma lotami dziennie na radomskim lotnisku nic więcej nie ma prawa wylądować.

– Do zadań w Radomiu jest przygotowanych 15 kontrolerów, którzy łączą prace także z innymi lotniskami. Są to osoby przeszkolone, po odpowiednich ćwiczeniach na symulatorach. Na ten moment nie ma potrzeby, by organizować ich pracę w innych godzinach. Oczywiście jesteśmy przygotowani na ewentualne zmiany. Mamy takie możliwości – powiedziała dziennikarzom wnp.pl Anita Oleksiak, prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej

Pod koniec maja br. jedyną firmą, która zdecydowała się na korzystanie z radomskiego lotniska były Polskie Linie Lotnicze LOT. Z początkiem czerwca dołączył do nich Enter Air.

Przypomnijmy, że wtedy też doszło do falstartu. Pierwszy rejs z Antalyi do Radomia, który zaplanowano na 7 czerwca br., był opóźniony o ponad 30 minut. W związku z powyższym Radom nie był w stanie przyjąć samolotu Enter Air. Na szczęście w ostatniej chwili udało się uzgodnić zmiany z zarządzającymi lotniskiem i Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, dzięki czemu czas pracy lotniska został wydłużony.

Zobacz też: Reddit grozi swym moderatorom? Końca protestu nie widać

Radom ma pecha

Lotnisko Warszawa-Radom nie ma łatwego startu. Już na etapie jego planowania zwracano uwagę, że działające w tym miejscu w latach 2014-2017 lotnisko zbankrutowało. Teraz ma jednak być inaczej za sprawą nowoczesnej infrastruktury, dopasowanej do potrzeb tanich linii lotniczych.

– Przewoźnicy sygnalizują, że będą latać z Radomia, ale bardzo często są to plany na przyszłe lato. Wymaga to czasu i zabezpieczenia odpowiednich środków. Proces budowania ruchu jest procesem długotrwałym. To się nie dzieje z dnia na dzień – powiedział w rozmowie z wnp.pl prezes Stanisław Wojtera, prezes Polskich Portów Lotniczych. – To co linie planują dzisiaj, to jest to, co będzie dostępne na rynku za jeden sezon – siatkę planuje się z dużym, co najmniej sezonowym wyprzedzeniem. Do końca miesiąca osiągniemy 30 operacji tygodniowo. Lotnisko zaczyna żyć, to bardzo dobry prognostyk na przyszłość – dodał.

Może Cię zainteresować:

Komentarze