Właściciel nie popełnił żadnego przestępstwa, ale rząd *może* mu zabrać pieniądze. Skandaliczny wyrok

Właściciel nie popełnił żadnego przestępstwa, ale rząd *może* mu zabrać pieniądze. Skandaliczny wyrok

„Demokratyczna” władza może sobie zabrać obywatelowi, co chce, również wtedy, jeśli ten nie złamał żadnego prawa – ale za to złamała je sama władza. Tak orzekł właśnie pewien sąd w ciągnącej się już półtorej dekady sprawie prawnej. Nie ma znaczenia to, że droga władzunia ignoruje przepisy, ważne jest to, że podejrzewa, że mógł to zrobić obywatel. I już, zdaniem sędziego to wystarczające uzasadnienie, by odebrać człowiekowi milion dolarów – czyli witamy w „postępowej demokracji” a’la Kanada.

Sprawa, o której mowa, dotyczy niejakiego Marcela Bretona – na swoje nieszczęście mieszkańca prowincji Ontario, mieszczącej kanadyjską stolicę i rząd federalny. Otóż w 2009 roku policja z miasteczka Thunder Bay przeprowadziła rewizję domu, w którym pan Breton mieszkał. Podejrzewała go o zbrodnię posiadania pistoletu (notabene – miał on być kalibru .22 LR, czyli takiego, od którego dzieci zaczynają naukę strzelania). Nie jest jasne, na podstawie jakich dowodów (i czy w ogóle jakichś) dzielni stróże porządku uzyskali autoryzację do tej rewizji, jednak ją mieli.

Władzy kraść wolno, tobie posiadać legalnie – nie

Przynajmniej w pewnym zakresie – tym dotyczącym domu. Gdy jednak policjanci nie znaleźli nieszczęsnego pistoletu, postanowili samowolnie poszerzyć zakres objęty rewizją. I zaczęli przetrząsać resztę dobytku Bretona, w tym i jego garaż. A tam, cóż za zaskoczenie, znaleźli gotówkę. I to sporo. Pan Breton, jak się okazało, swoje zasoby finansowe poukrywał w różnych miejscach – było to 15 tys. dolarów kanadyjskich zamaskowanych w przewodzie wentylacyjnym, niecałe 10 tys. „ukryte” w walizce, a także 1,2 miliona umieszczone w próżniowym pojemniku na żywność, zakopanym pod podłogą.

Pieniądze mu oczywiście natychmiast zabrano. Co prawda gotówka jest zasobem legalnym, ale przecież nie może być tak, żeby obywatel sobie przechowywał swoją własność u siebie, zamiast pod kontrolą i w banku, prawda? W ramach bonusu, i żeby stworzyć pozory legalizacji konfiskaty, Bretonowi dorzucono także sklecone naprędce zarzuty kryminalne. Oskarżano go w nich o handel narkotykami. I choć żadnych na to dowodów u niego nie znaleziono, to policja i prokuratura „uznały”, że swoje środki ma w niewielkich nominałach, które lubią przestępcy. A w realiach, w których żyje dzisiejsza Kanada, tyle wystarczy.

Breton obronił się przed zarzutami, wskazując, że to policja złamała prawo, nielegalnie przeszukując mu garaż, i przez to „dowody” w postaci gotówki nie mogą zostać przeciw niemu wykorzystane. W ten sposób dzielni policjanci i prokuratorzy zostali pozbawieni podstawy swojego oskarżenia (naturalnie konsekwencji złamania prawa naturalnie nie ponieśli – no jeszcze czego…) Sprawa upadła, pozostał jednak „dylemat”, co zrobić z pieniędzmi. Oddać właścicielowi, czy może ukraść je na rzecz państwa? Chyba nie trzeba dodawać, którą opcję wybrały demokratyczne, liberalne władze prowincji Ontario? No mowa…

Marcel Breton oczywiście zalegalizowanej państwowej kradzieży się sprzeciwił – z czego wyszedł kolejny proces. Prokuratura w tym przypadku wystąpiła jako adwokaci złodzieja (tj. rządu), i argumentowała, że zabór gotówki był uzasadniony, bo pieniądze „nie mogły być legalnie jego [tj.Bretona]”. Poszkodowany tłumaczył, że po prostu prowadzi firmę (warsztat naprawczy), w której preferuje płatności gotówką. Sędzia orzekł, że nie jest to wykluczone – ale nie jest też wykluczone źródło przestępcze. I dlatego wszystko, z wyjątkiem 15 tys., może sobie legalnie przywłaszczyć państwo.

Kanada w odcieniach „tolerancyjnej” tyranii

Popularne przysłowie głosi, że organa państwowe walczą (no, czasami) z kradzieżami i bandytyzmem, ponieważ nie są w stanie ścierpieć konkurencji w tej dziedzinie. Prowadzi to niekiedy do uzasadnionych pytań, jaki sens ma tzw. umowa społeczna z państwem, gdy owo państwo samo zachowuje się jak bandyta – i to często w sposób gorszy niż „normalni” przestępcy, bo prócz ograbiania swych ofiar, dodatkowo upokarza te ofiary, zmuszając je do „akceptowania” orzeczeń, wyroków i rozstrzygnięć „prawnych”, za pomocą których to czyni.

I właśnie najnowszy przykład podobnych wątpliwości dostarczyła, w postaci niniejszej historii, Kanada. Kraj, który w popularnej świadomości funkcjonuje czasem jest jako oaza demokracji, wolności i niewymuszonego społecznego zaufania, wolny od patologii, z którymi mierzą się np. sąsiednie USA. Niestety, w przeciągu ostatnich dwóch dekad – i nieprzerwanych rządów Partii Liberalnej – Kanada zmieniła się nie do poznania. Dziś kraj ten słynie bardziej z agresywnej, represyjnie egzekwowanej, skrajnie „postępowej” poprawności ideologicznej oraz pogardy władz wobec praw obywatelskich.

Chodzi tutaj zarówno o zjawiska masowe – jak otwarcie deklarowana przez „liberalne” władze konieczność prewencyjnej cenzury mediów i Internetu w celu uniemożliwienia głoszenia niepostępowych poglądów, czy lawinowa blokada kont uczestników antyrządowych protestów (vide słynny protest kierowców ciężarówek) za sam fakt wzięcia udziału w owych protestach – jak i indywidualne. Do tych ostatnich zaliczyć można prawne szykanowanie ofiar lawinowo przybywających przestępstw, jeśli tylko w jakikolwiek sposób broniły się – podczas gdy ich sprawcom Kanada zapewnia wręcz uderzającą bezkarność.

Do tego dochodzą tak absurdalne (choć nie mniej rażące) przykłady jak oficjalne, preferencyjne traktowanie czarnych i kolorowych pod względem prawnym za sam kolor skóry, przypadki niewiarygodnego wręcz, rozwydrzonego sobiepaństwa władz, które na podstawie swojego widzimisię zakazują właścicielom prywatnych lasów wstępu do tychże lasów czy próbują kontrolować, komu wolno podróżować, za pomocą kodów QR. O takich sprawach, jak masowa (choć ciągle nieskuteczna, choć jedynie dzięki nieudolności samych władz) konfiskata broni – bez zaprzątania sobie głowy zmianą prawa przez parlament – czy pobór legalnie nieistniejących podatków, nie wspominając.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!