WHO zaciska pasa. Drakońskie oszczędności, koniec luksusów?

Donald Trump wyprowadza Stany Zjednoczone ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Wycofuje nie tylko kraj, ale też (może przede wszystkim) jego pieniądze. Dotąd stanowiące gros budżetu Organizacji. I ta to poczuła.

Jak wiadomo, zaraz po swej ponownej inauguracji na urząd prezydencki Donald Trump jął podpisywać całą górę decyzji, zarządzeń, dekretów i proklamacji. Maraton ten kontynuował, z przerwami na konferencje prasowe, w ciągu kolejnych dni.

Pośród kilkuset aktów, które sygnował – obok tak znaczących, jak zakaz politycznie poprawnego rasizmu w ramach tzw. DEI czy zablokowanie drogi do cyfrowego dolara w USA – był też ten odnoszący się do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Organizacja ta, oględnie mówiąc, nie cieszy się szczególną sympatią i estymą ze strony Trumpa oraz (zwłaszcza) jego politycznego zaplecza i szerokiego grona zwolenników.

Who is WHO?

Na ów brak sympatii, w ich opinii, solennie sobie zapracowała. Do antyzasług WHO zaliczają oni m.in. postępowanie organizacji w okresie epidemii Covid i promowanie przezeń najbardziej drakońskich form reżimu kwarantanny, trudną do wytłumaczenia spolegliwość wobec Chin oraz interesów tego państwa, nieprzejrzystość decyzyjną, polityczną i finansową.

Jak się okazuje, wyjście USA z WHO będzie miało doniosłe konsekwencje zwłaszcza w odniesieniu do ostatniej ze wspomnianych powyżej dziedzin, czyli kwestii finansów. Stany Zjednoczone były otóż największym płatnikiem do budżetu organizacji. Dla Trumpa, który dziedziczy rekordowy deficyt budżetowy, dalsze finansowanie WHO jawić się mogło w takich warunkach jako tzw. hucpa.

Co postanowił, to zrealizował – jak głosi podpisane przezeń zarządzenie wykonawcze. Co dla amerykańskiej prawicy oraz krytyków pandemicznych reżimów i lockdownów z miejsca stało się powodem do aplauzu, to dla WHO stanowi poważny problem. A ściślej, poważną dziurę – właśnie w budżecie organizacji.

Loty na konferencje w odstawkę

Jak z dobrą miną do złej gry oświadczył dyrektor generalny WHO, Tedros Adhanom Ghebreyesus, żałuje on amerykańskiego kroku i ma on nadzieję, że USA „ponownie rozważą” kwestię i wrócą do struktur organizacji. Jeśli nie teraz, to może pod rządami „nowej administracji”. Tymczasem jednak zmuszony był nieco eufemistycznie przyznać, że sytuacja finansowa WHO stała się przez to „bardziej dotkliwa”.

Mając to na względzie, organizacja wstrzymała na czas nieokreślony zatrudnianie nowego personelu. Znacząco („significantly”), czyli w efekcie drastycznie zredukowane mają być jej wydatki na podróże i temu podobne koszty. Spotkania w większym stopniu mają odtąd odbywać się w formie wirtualnej, zaś biura organizacji będą musiały zrezygnować z dotychczasowych zakupów elektroniki czy zleceń dla kontraktorów.

Pytanie, czy trzeba było aż wycofania się USA z organizacji, żeby skłonić ją do w sumie oczywistych działań oszczędnościowych, nie zostało jej przedstawicielom publicznie zadane przy tej okazji.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.