Unia Europejska chce mieć własną bezpiekę, nadrzędną wobec służb państwowych
Unia Europejska została „zaskoczona” przez wyzwania geopolityczne. I aby móc sobie z nimi poradzić, musi stworzyć unijną służbę wywiadu i bezpieczeństwa. Podległą naturalnie Brukseli, bo komuż by innemu. Tak wynika z raportu, który przedstawiono Komisji Europejskiej.
Raport ten zamówiła przewodnicząca Komisji, Ursula von der Leyen. Na jego autora wyznaczono z kolei Sauli Niinistö, byłego prezydenta Finlandii. Uchodzącego za euroentuzjastę, i osobę politycznie bliską von der Leyen (a w każdym razie na tyle bliską, że w oficjalnych oświadczeniach odnosi się ona doń per „dear Sauli„).
Dotyczył on sytuacji, jak się rzekło, szeroko zakrojonego bezpieczeństwa. To bowiem ucierpiało w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę i radykalnie zmieniła sytuację geopolityczną. I już dwa lata po wybuchu tej wojny Unia Europejska dochodzi do wniosku, że warto coś z tym fantem zrobić. Nic, tylko pogratulować, zwłaszcza tempa – choć i treść konkluzji jest niczego sobie.
Cóż takiego ciekawego raport ten stwierdza? Znaczne jego części to podsumowanie ogólnej sytuacji w sferze bezpieczeństwa – czy też jego braku. Znajdują się tam ogólniki, czasem wręcz banały – jak np. sugestie, że państwa członkowskie nie powinny pozwalać na działalność obcych wywiadów na ich terytorium (no eureka, dlaczego nikt na to dotąd w UE nie wpadł…).
„Bezpieczeństwo i suwerenność”
Prócz banałów są jednak także wnioski (czyżby celowo niepozornie zagrzebane pomiędzy pustosłowiem?), których konsekwencje bynajmniej banalne nie są. Do tych należy, przykładowo, konkluzja, że naruszenie bezpieczeństwa i suwerenności jednego kraju członkowskiego bezpośrednio dotyka wszystkie inne. Ergo, „wszyscy polegamy na tym samym [poczuciu] bezpieczeństwa”.
A jak najlepiej zadbać o „wspólne” bezpieczeństwo wszystkich krajów. Nie trzeba zgadywać – oczywiście przez „wspólną”, unijną politykę w tym zakresie. Realizowaną naturalnie przez unijne instytucje. Raport postuluje zatem – prócz wzmożonej koordynacji unijnych służb wywiadowczych – kreację unijnej służby, która w swych kompetencjach miałaby kwestie wywiadowcze i bezpieczeństwa.
Tak tak – Bruksela chce mieć własną bezpiekę i agencję szpiegowską w jednym. Cóż mogłoby pójść nie tak? Szczególnie biorąc pod uwagę, że unijna centrala otwarcie mówi o „suwerenności europejskiej”, która miałaby zaabsorbować suwerenność państw narodowych?
Unia Europejska prosi „ekspertów”
Raporty takie jak ten Sauli’ego Niinistö nie są wiążące. Unijne instytucje biurokratyczne, przede wszystkim Komisja Europejska, chętnie jednak po nie sięgają. Nader często funkcjonują one jako pretekst w ich rękach, by daną kwestię wprowadzić do publicznego obiegu idei. Oraz metodę politycznego nacisku, by ową forsować.
Mechanizm jest bardzo prosty: organa UE zlecają raport nad jakimś problemem „niezależnym” ekspertom. Eksperci ci sporządzają ów raport i prezentują z niego wnioski. Ku zaskoczeniu dokładnie nikogo, konkluzje te dowodzą, że najlepszym sposobem rozwiązania danego problemu jest „uwspólnotowienie go”.
Innymi słowy – zwiększenie władzy Brukseli i przekazanie jej biurokratom kontroli nad kolejnym i kolejnym aspektem życia mieszkańców Starego Kontynentu. Trzeba przyznać, że jej własne tajne służby, wywiad i bezpieka, przyczyniłby się do zwiększenia tej władzy, jak nic innego na świecie.