Ucieczka Asada, reżim złożył się jak domek z kart, Rosjanie zniknęli. Syria staje na głowie, co to oznacza dla regionu?

Baszar Al-Asad, autorytarny prezydent Syrii, uciekł z kraju. W ten sposób zakończył ponad półwieczny okres absolutnych rządów swojej rodziny nad tym bliskowschodnim krajem. W toku których Syria wstrząsana była dramatycznymi i katastrofalnymi wydarzeniami. Skąd w ogóle się to wzięło i jakie mogą być tego konsekwencje?

Prezydent Asad salwował się ucieczką w obliczu rebelianckiego blitzkriegu, którzy w ciągu zaledwie tygodnia zajęli gros kraju. Armia rządowa wręcz się rozeszła (i to dosłownie – jej żołnierze mieli najzwyczajniej porzucić swoje jednostki i stanowiska). W efekcie czego cała Syria stanęła otworem przed oddziałami Haj’jat Tahrir asz-Szam – koalicją islamistycznych ugrupowań z północy.

Koniec epoki

Początkowo pojawiały się pogłoski, że Asad próbował ucieczki, lecz zginął w katastrofie (zestrzeleniu?) swojego samolotu. Ten bowiem zniknął z radarów, nim opuścił granice Syrii. Dziś wieczorem okazało się jednak, że obalony prezydent wylądował wraz z rodziną w Moskwie. Rosyjskie władze oficjalnie udzieliły mu azylu, deklarując jednocześnie, że „nie miały nic wspólnego” z decyzją o jego ucieczce.

Upadek Assada na pierwszy rzut oka wręcz z trudem mieści się w głowie. Przecież jeszcze dwa tygodnie temu wydawało się, że dyktator żelazną ręką trzymał kraj pod kontrolą. Co więcej, aby ją utrzymać, jego siły stoczyły ogromnie krwawą i destrukcyjną wojnę domową. Gros jej walk stroczono w latach 2011-2014, w toku których obfitowała ona w zwroty akcji.

W jej toku Syria widziała przeobrażenie się początkowego buntu antyautorytarnego (a czasem nawet prodemokratycznego) w starcie ruchów i frakcji islamistycznych i dżihadystycznych, a także eksplozję lokalnych partykularyzmów. Najsłynniejsze – i zarazem najbardziej niesławne – było krótkotrwałe opanowanie Państwa Islamskiego połowy Syrii (i znacznej części Iraku).

Postęp mierzony w kilometrach ruin

Na skutek konfliktu po 2014 roku północno-wschodnia Syria stworzyła Rożawę, w praktyce niezależne państwo kurdyjskie. Prowincję Idlib opanowały zepchnięte tam pozostałości dawnych rebeliantów, w większości islamistów wspieranych przez Turcję, zaś inni rebelianci zachowali kontrolę nad niewielkimi enklawami przy wsparciu USA.

Większość zamieszkałych terenów Syrii – w tym największe miasta (Damaszek, Aleppo, Hama) odbiła jednak armia Assada. Oczywiście – uczyniła to nieprawdopodobnym kosztem. Skala zniszczeń, które ta woja przyniosła, była zupełnie nieporównywalna z większością konfliktów znanych z historii najnowszej. W większym stopniu przypominała realia frontu wschodniego II wojny światowej.

Tym niemniej panowanie Assada, hojnie wspieranego przez sprzymierzony z nim Iran, Hezbollah i Rosję, która otworzyła tam swoje bazy wojskowe, wydawało się niezagrożone. Dopiero nagłe wtargnięcie rebeliantów z Idlibu w zeszłym tygodniu pokazało, jak bardzo było ono kruche. Rosyjskie bazy zaś miały jakoby zostać gwałtownie ewakuowane – mimo, że przynajmniej na razie nie stały się celem uderzeń rebeliantów.

Syria znów w ogniu

Otwartą kwestią pozostają konsekwencje tych wydarzeń. O ile bowiem Syria pod rządami Baszara Al-Asasda pozostawała autorytarną satrapią, to jego rządy zapewniały pewien margines stabilności. Teraz zupełną enigmą są dalsze losy kraju. Prawdopodobne wydaje się przejęcie władzy przez Haj’jat Tahrir asz-Szam. Jednak jest to koalicja ugrupowań zbrojnych, w której prawdopodobne są konflikty wewnętrzne.

Co więcej, znaczna część Syrii znajduje się w chaosie. Niektóre regiony wydają się być przynajmniej na raze w dalszym ciągu pod kontrolą miejscowych, niegdyś pro-asadowskich sił (prowincja Latakia) lub rebeliantów wspieranych przez USA (region Tanf). Co najważniejsze – ogromną część kraju nadal zajmują kurdyjskie oddziały SDF. Już zresztą rozpoczęły się starcia pomiędzy nimi a islamistycznymi rebeliantami.

Główną rolę w tym ostatnim odgrywa najprawdopodobniej Turcja. Kraj ten jest długotrwałym i zdeklarowanym wrogiem Kurdów, i dąży do likwidacji ich faktycznie niepodległego władztwa nad Rożawą. Biorąc pod uwagę jej „wsparcie” dla ugrupowań dżihadystycznych, w najbliższej przyszłości można spodziewać się groźby skokowego zaostrzenia walk.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.