Teksas ogłasza inwazję, odmawia posłuszeństwa Bidenowi, dziesiątki innych stanów z poparciem. W tle – nielegalna imigracja

Stan Teksas oficjalnie odmówił żądaniom administracji prezydenta Joe Bidena dotyczącym kontroli nad granicą. Pomimo wyroku sądowego, dalej zamierza blokować dostęp masom nielegalnych imigrantów z Meksyku – a także federalnym funkcjonariuszom granicznym. Konflikt, który rozgorzał na tle intensywnego naporu imigrantów na granicę, otwiera drogę do prawnej i politycznej konfrontacji.

Sprawa ma związek ze sporem dot. przejścia granicznego w Eagle Pass – z którego niedawno teksańskie formacje Gwardii Narodowej wyrzuciły funkcjonariuszy federalnych i przejęły nad nim kontrolę – a ochrony także zasieków granicznych.

Te ostatnie, wzniesione przez Teksas w celu uniemożliwienia nielegalnym imigrantom sforsowania granicy, były bowiem demontowane przez służby federalne na polecenie z Waszyngtonu.

Teksas, pomimo tymczasowej decyzji Sądu Najwyższego, który nakazał stanowi zapewnić dostęp do granicy funkcjonariuszom federalnym, nadal będzie go blokował. Gubernator Teksasu, Greg Abbott, ogłosił bowiem stan… inwazji.

Powołał się przy tym na zapisy konstytucji nieużywane wręcz od stuleci (a pochodzące z okresu Wojny o Niepodległość USA), które gwarantują każdemu stanowi prawo do samoobrony w przypadku zagrożenia inwazją. Stawia to obydwie strony w sytuacji klinczu – i potencjalnie kryzysu konstytucyjnego.

Stanowisko Teksasu poparło 25 gubernatorów innych stanów (poniżej na zdjęciu), a także Donald Trump. Niektórzy z nich sami zadeklarowali wysłanie do Teksasu ich własnych stanowych Gwardii Narodowych, jak również udział lokalnych służb policyjnych w aresztowaniach i deportacjach osób przebywających tam nielegalnie.

Zobacz też: Niemcy tracą rafinerię. Powody oderwane od realiów gospodarki

Front nielegalnej imigracji

Przez dziesięciolecia ochroną granicy co do zasady zajmowali się w USA funkcjonariusze służb federalnych, w tym zwłaszcza Patrolu Granicznego, często we współpracy z lokalnymi szeryfami – i nie budziło to kontrowersji. Aż do niedawna.

Wobec administracji Bidena płyną bowiem masowe oskarżenia o to, że nie tylko nie walczy z obecnym, lawinowym naporem nielegalnych imigrantów, ale wręcz mu sprzyja. Zniosła ona, między innymi, ograniczenia wprowadzone za prezydentury D. Trumpa, demontuje bariery graniczne i przekierowuje zasoby federalnych służb granicznych z powstrzymywania naruszeń granicy na obsługę logistyczną i socjalną nielegalnych imigrantów.

Powody, dla których administracja ma tak postępować, są kolejnym zarzewiem politycznego sporu. Polityczny zwolennicy imigracji twierdzą, jest to podyktowane względami humanitarnymi. Przeciwnicy natomiast – że demokraci „importują” w ten sposób nielegalnych głosujących na swoją partię oraz tanią siłę roboczą.

https://twitter.com/ChuckCallesto/status/1749918986332938524

Niezależnie od przyczyn polityka taka – w miarę zwiększania ilości imigrantów, połączonej z nie tylko nie zapobieganiem przekraczaniu przez nich granicy, ale wręcz pomaganiem im w tym – wywołała falę otwartej wrogości w republikańskich stanach oraz rosnące żądania, by stany te rozpoczęły deportacje nielegalnych imigrantów we własnym zakresie, nie oglądając się na rząd federalny. Co też doprowadziło do obecnej próby sił w Teksasie.

Może Cię zainteresować:

Komentarze