Social media nie dla dzieci – przyjęto kontrowersyjne prawo. „Cyfrowy fentanyl” vs kwestia wolności słowa

  • Parlament stanowy Florydy uchwalił przepisy zakazujące platformom społecznościowym obsługi kont osób młodszych niż 16 lat. Mają one na celu ochronę dzieci przed uzależnieniami oraz innymi szkodliwymi zjawiskami, które social media szerzą pośród dzieci.
  • Niezależnie od tego, wzbudziły spore kontrowersje. Odnotowuje się bowiem, że prawo takie może godzić w konstytucyjną zasadę wolności słowa, jak również stanowi nieuprawnioną ingerencję państwa w autonomię rodziców.

Zgodnie z zapisami nowego prawa, konta dzieci i młodzieży do lat 16 będą musiały zostać zdezaktywowane. Co więcej, w toku rejestracji obowiązkowa stanie się weryfikacja wieku z udziałem strony trzeciej.

Wszystko to ma, w zamyśle stanowych legislatorów, powstrzymać rosnące współczynniki uzależnienia dzieci od niekończącego się scrollowania Facebooka, Instagrama czy TikToka. Ten ostatni malowniczo określany jest jako cyfrowy fentanyl – i termin ten mniej więcej oddaje wpływ, jaki zdaniem wielu social media mają na socjalizację dzieci, potencjał manipulacji umysłami najmłodszych czy patologiczne zachowania, które swój początek wywodzą z trendów w mediach społecznościowych.

Paul Renner, Mówca (tj. przewodniczący) stanowej Izby reprezentantów, wyjaśniał, że prawo zostało celowo napisane tak, aby uniknąć naruszania prawa do prywatności. Ma ono być wymierzone przede wszystkim w najbardziej szkodliwe i uzależniające cechy oraz algorytmy portali społecznościowych. Za takie uznano przykładowo infinite scrolling, autoodtwarzanie treści wideo, natrętne powiadomienia push.

Przewiduje także dodatkową ochronę dla danych osobowych użytkowników oraz kary dla firm za nadużycia w tej dziedzinie. Z zapisów ustawy wyłączone byłyby natomiast komunikatory, skrzynki emailowe oraz podobne w swej treści aplikacje.

Zobacz też: Woke AI: Google nie lubi białych ludzi. Szczególnie mężczyzn

Social media – domena państwa, firmy czy obywatela?

Przyjęte przez stanową legislaturę przepisy trafią teraz do gubernatora Rona DeSantisa. Ten nie zadeklarował, czy je podpisze, czy zawetuje – i w istocie ma on tutaj najpewniej dylemat. Z jednej strony bowiem, DeSantis słynie z krytyki wymierzonej w Big Tech oraz portale społecznościowe.

Na krytyce zresztą się nie skończyło – w dużej mierze z jego inspiracji przyjęto na Florydzie ustawę Transparency in Technology Act, która chroni swobodę wypowiedzi w sieci przed stronniczą moderacją oraz zakazuje platformom społecznościowym cenzury, deplatformingu ze względu na poglądy czy tzw. shadow banów.

Z drugiej wszakże strony, DeSantis wyrażał obawy związane z inwazyjnym charakterem nowego prawa. Ma ono bowiem stanowić apodyktyczne wepchnięcie się państwa w sferę, która wedle rozpowszechnionej w USA opinii stanowi wyłączne prawo obywatela. Takim jest bowiem prawo rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Same dzieci zresztą także mają swoje prawa. Choć trwają niekończące się debaty, w jakim zakresie pełen zakres praw określonych w amerykańskiej Konstytucji, to wolność słowa, gwarantowana Pierwszą Poprawką, rozumiana jest tam z reguły bardzo szeroko. Generalnie przyjmuje się także, że obejmuje ona social media jako publiczne forum.

Na tę ostatnią powołują się także platformy społecznościowe, dla których ustawa byłaby oczywistą przeszkodą biznesową. Koncern Meta bez zaskoczenia wyraził stanowczy sprzeciw wobec ustawy. Wskazuje, że nie ma nic przeciwko obowiązkowi uzyskania zgody rodziców dzieci młodszych niż 16 – ale opiera się utracie całej tej grupy wiekowej bez rozróżnienia.

Gubernator DeSantis zadeklarował, że decyzję wobec ewentualnego weta podejmie, gdy otrzyma finalny tekst ustawy.

Może Cię zainteresować:

Komentarze