Protest rolników – dwugłos w rządzie? Trwają negocjacje, rozwiązania na horyzoncie nie widać
Na marginesie trwającego strajku rolników trwają negocjacje pomiędzy przedstawicielami strajkujących a reprezentantami rządu. Ci ostatni, w postaci Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, chcą w ich toku uzgodnić porozumienie, które pozwoliłoby zakończyć protest rolników.
Nasuwa się jednak pytanie, o czym tu rozmawiać, skoro postulaty protestujących są szeroko znane? Co więcej, Ministerstwo najprawdopodobniej nie jest w stanie zrealizować niektórych z tych postulatów, dotyczących unijnych regulacji (tj. aby to zrobić, musiałoby znaleźć w sobie wolę otwartego zignorowania Brukseli).
Tym niemniej liczba kwestii spornych i bez tego jest długa, toteż sukces negocjacji z pewnością byłby pożądany. Tyle że wydaje się mało prawdopodobny. Zaś trwający protest rolników zdaje się momentami raczej zaostrzać niż słabnąć.
Zobacz też: Fala nagłych spadków – wszystkie metale szlachetne w dół. Złoto znów poniżej…
Protest rolników z wizytą u ministra
W ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi toczyły się wczoraj rozmowy ministra Czesława Siekierskiego z reprezentantami rolników. Obiektem krytyki protestujących stał się przy tym fakt, że minister, w miejsce konkretnej odpowiedzi na postulaty, oferował ogólnikowe zapowiedzi podjęcia działań.
Zamiast twardych konkretów, minister deklarował bowiem zrozumienie, ale zarazem przeplatał je wyrazami bezradności, anegdotkami o Korei Północnej, twierdzeniami o fizycznej niewykonalności zamknięcia granicy (sic) czy słowami nieco wątpliwej otuchy, sugerującymi, że może sytuacja rolnictwa faktycznie jest ciężka, ale za to Polska zyskała dobrą opinię za granicą.
Natomiast na zarzut odnoszący się do faktu, że ukraińskie rolnictwo kontrolowane jest w ogromnej większości przez oligarchów, konglomeraty rolnicze i podobne podmioty, minister odparł, że być może w istocie na Ukrainie silna jest mafia, ale kraj ten walczy i jest w trudnej sytuacji. W domyśle, nic się nie da…
Nie sposób ukryć, że przekaz ten to tak jakby nie do końca to, czego oczekiwali rolnicy.
Minister poinformował natomiast o „negocjacji dwustronnego porozumienia z Ukrainą” [dotyczącego rozwiązań prawnych… dotyczących Polski? – przyp. Red.], które miałoby określić wielkość kontyngentów ukraińskiej żywności, która byłaby dopuszczona do polskiego rynku. Samo rozpoczęcie takich negocjacji nie oznacza naturalnie ich powodzenia, niemniej nawet w przypadku wypracowania porozumienia nie ma pewności, czy uspokoi ono nastroje.
Tym bardziej, że kwestia ukraińska jest tylko jedną z zapalnych spraw (drugą, i w perspektywie czasu znacznie istotniejszą, jest zagrożenie wynikające z ekologicznego dogmatyzmu Brukseli). Zaś w teorii ograniczenia prawne importu żywności z Ukrainy obowiązywały już wcześniej – tyle że po prostu powszechnie je obchodzono.
Zobacz też: Pfizer zawarł ugodę, zapłaci miliony. Blokował dostęp do tańszych leków…
Jeśli wejdziesz między wrony…
Nieco mniej optymistyczną opinię prezentował wiceminister Michał Kołodziejczak – choć w jego przypadku należy zaznaczyć, że w zeszłym roku protest rolników, którego był liderem, odbywał się pod zbliżonymi hasłami, co te podnoszone dzisiaj. Są one zresztą wypominane mu dzisiaj przez rolników, wraz z nie do końca przychylnymi komentarzami na temat jego awansu ministerialnego.
Kołodziejczak przyznał, że problem z przywożeniem niespełniających norm jakościowych produktów z Ukrainy pod pretekstem „tranzytu” lub „surowca technicznego” jest masowy. Coraz istotniejszym punktem zapalnym jest także odsyłanie transportów takich produktów przez kraje sąsiednie, do których były one wiezione, z powrotem do Polski.
Postępować mają tak w szczególności podmioty z Niemiec – które przy tym popełniają takie praktyki, jak zmiana oznaczeń tych produktów, które wracają jako „niemieckie” (i tym samym unikają szczegółowych kontroli). Dostrzegalne są także próby obchodzenia blokad na granicy przez Słowację oraz Litwę.
Kołodziejczak zapowiedział w związku z tym zaostrzenie kontroli również na granicach zachodnich. Samo to w sobie raczej nie załagodzi protestów. Nawet zresztą zakładając dobre intencje wiceministra, ciężko stwierdzić, jak wielką „siłą przebicia” dysponuje on w rządzie, i czy faktycznie jest w stanie wyznaczać kierunki polityki. Biorąc pod uwagę jego nader skromne zaplecze polityczne – można mieć co do tego wątpliwości.
Może Cię zainteresować: