Podobają mi się te zmiany nazw geograficznych zaproponowane przez Trumpa. W Polsce też można poszaleć na mapie…

Donald Trump najwyraźniej nie chce, by inni ludzie pojawiali się w medialnych doniesieniach. Cały czas rzuca propozycjami/żądaniami/stwierdzeniami, które z automatu przebijają się na pierwsze strony gazet, do głównych wydań wiadomości i na czołówki serwisów informacyjnych. Świeżym przykładem Zatoka Meksykańska. A przecież formalnie wciąż nie sprawuje władzy. Jedni widzą w tym zapowiedź katastrofy, drudzy zwykłe harce i prężenie muskułów przed objęciem urzędu. Z czasem ma się zrobić spokojniej. Pożyjemy, zobaczymy.

Zatoka Meksykańska do kosza. Powitajcie Zatokę Amerykańską

Tymczasem warto poświęcić trochę uwagi planom przyszłego prezydenta dot. wspomnianego akwenu. Kilka dni temu stwierdził on, że chciałby zmienić nazwę „Zatoka Meksykańska” na bardziej amerykańską. Nie będzie to jednak Zatoka Burgerowa, Baseballowa, Otyła czy Futbolowa. O dziwo nie nadadzą jej imienia najbardziej amerykańskiego z Amerykanów, czyli Bruce’a Springsteena. To ma być po prostu Zatoka Amerykańska.

Jak pewnie wiecie i ta deklaracja była szeroko rozpowszechniana i komentowana. Zwłaszcza, że prezydent Meksyku Claudia Sheinbaum postanowiła stanąć w obronie obecnej nazwy. I potrollować prezydenta-elekta. W tym celu zaprezentowała historyczną mapę Meksyku, na której kraj ten obejmował także tereny należące obecnie do USA. Opatrzyła to komentarzem „Meksykańska Ameryka, to brzmi nieźle”. Sprawę trudno jednak uznać za totalny żart – poważne media zastanawiają się już, w jaki sposób Donald Trump zrealizuje swoją zapowiedź.

Zmian może być znacznie więcej

Pytanie brzmi, czy przyszły prezydent USA zatrzyma się na zmianie tej jednej nazwy? Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Rzut oka na mapę i pojawia się kilka kolejnych nazw, które nie wpisują się w nową retorykę. Nowy Meksyk? Ten sam problem, co z zatoką. Miasta Los Angeles, San Francisco, San Diego, San Jose, San Antonio też przywodzą na myśl dawne dzieje i wpływy sąsiada z południa, który teraz nie ma zbyt dobrej prasy. Luizjana z kolei przypomina o obecności Francuzów na sporym obszarze dzisiejszych USA. Nad tym wszystkim trzeba mocno popracować.

W Polsce też można poszaleć na mapie

A skoro mogą Amerykanie, to czemu inni mają siedzieć z założonymi rękami? Też mamy nazwy geograficzne, które mogą przypominać o przeszłości nie do końca polskiej. Weźmy taki Szczecin. Przecież nazwa niewiele się różni od tej niemieckiej: Stettin. Jednocześnie obcokrajowiec może sobie język połamać. Porzućmy to i nazwijmy miasto inaczej. Jak? Można się odwołać do Warcisława, pomorskiego władcy, który złożył hołd Bolesławowi Krzywoustemu. Trąci myszką? Nie będę się upierał – można poszukać alternatywy na liście młodzieżowych słów roku. Któż nie chciałby się wybrać na weekend do Śpiulkolotu? Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież nazwa Szczecin jest pochodzenia słowiańskiego, ale po co wchodzić w dyskusje, gdy można po prostu zmienić nazwę?

To samo dotyczy innych nazw, które niby są nasze, niby można się w nich doszukiwać prasłowiańskich wpływów, ale jednak przywodzą na myśl sąsiada. Katowice, Mysłowice czy Gliwice zasługują na nowe otwarcie. Może Tytus, Romek, Atomek? Albo Ignacy Jan Paderewski? Niech mieszkańcy zdecydują, komu przypadnie która nazwa. Idźmy dalej. Gorzów Wielkopolski to sporo liter. Zmieńmy to np. na Paweł. A Ostrowiec Świętokrzyski na Wanda. Albo odpowiednio Stoch i Małysz. Dla Żyły i Kubackiego też się coś znajdzie, spokojnie.

Intryguje oczywiście, czy inne kraje pójdą w tym samym kierunku i obecne atlasy będą całkiem bezużyteczne za kilka lat? I czy nowo przyjęte nazwy utrzymają się na dłużej? Może warto zrobić z tego zabawę dla obywateli? Co roku w grudniu ludzie będą decydować internetowo o przyszłorocznej nazwie swojego miasta, najbliższej rzeki, góry czy jeziora. Że tradycja, że historia? Nazwa Zatoka Meksykańska niby funkcjonuje od kilkuset lat, ale nie musi jej to pomagać.

Pojawią się problemy? Wróćmy do nazwy Zatoka Meksykańska

Tak naprawdę obecnej nazwie tego akwenu najbardziej może się przysłużyć jakaś katastrofa. Jak ta z 2010 roku, gdy zatonęła platforma wiertnicza Deepwater Horizon. Ewentualnie jakiś niszczycielski huragan, który uderzy w USA znad zatoki. Oczywiście trzymam kciuki, by do takich katastrof nie doszło. Ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że zwolennikom zmiany nazwy trudniej byłoby znieść doniesienia o koszmarze, który nadciągnął znad Zatoki Amerykańskiej. Mnie też byłoby ciężko na sercu, gdybym rano usłyszał w wiadomościach, że w Małyszu nietrzeźwy kangur znokautował harcerkę…

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
1 komentarz
  1. Adam napisał

    cringe z tym śpiulkolotem, tak to git

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.