Izrael atakuje Liban, Syrię i Jemen! Skokowa eskalacja konfliktu
Dziś w nocy poinformowano, że izraelski rząd zatwierdził plany lądowej inwazji południowego Libanu. W konsekwencji, izraelskie siły zbrojne miały rozpocząć aktywne działania lądowe. Operacji nadano kryptonim „Northern Arrow”. Jest to próba możliwie dalekosiężnego zniszczenia potencjału Hezbollahu przez Izrael.
Jest to logiczna kontynuacja uderzeń artyleryjskich i powietrznych, które trwały już wczoraj, a także prowadzonej ze zwiększającym się natężeniem kampanii działań „nieregularnych” wymierzonych w Hezbollah i jego sprzymierzeńców.
Mieszkańców Libanu wezwano, aby nie podróżowali w pobliże pogranicznej rzeki Litani. Z kolei rezydenci szeregu pogranicznych wniosek zostali wezwani do pilnej ewakuacji.
Z kolei po izraelskiej stronie ewakuowano 60 tys. mieszkańców terenów pogranicznych, szczególnie północnej i północno-wschodniej Galilei. Są oni narażeni na ostrzał rakietowy Hezbollahu, do którego prowadzenia bojownicy tego ostatniego są dobrze przygotowani (poprzez zawczasu ukryte arsenały i liczne zapasowe stanowiska).
Skądinąd właśnie wyeliminowanie tej możliwości po stronie Hezbollahu uważa się za jeden z realnych, głównych celów izraelskiej operacji.
Mgła wojny
Kwestia walk na południu Libanu jawi się przy tym obecnie nieco niejasno. Źródła izraelskie twierdzą bowiem, że doszło do intensywnych walk, gdy pododdziały lądowe IDF natknęły się na umocnione pozycje Hezbollahu.
Wedle nieoficjalnych relacji z kręgów tego ostatniego, które pojawiały się w nocy, to jego bojownicy podejmowali działania nękające siły izraelskie. Z kolei oficjalnie (tj. ustami swego rzecznika) Hezbollah twierdził, że Izraelczycy nie przekroczyli granicy.
Także korespondenci arabskich mediów (telewizji Al-Mayadeen) twierdzą, że żadnych bezpośrednich walk lądowych na południowej granicy Libanu w tym momencie nie ma. Chaos informacyjny najpewniej pogłębiają wyrywkowe relacje medialne oraz wyciągane na podstawie fragmentarycznych nagrań wnioski natury bardziej ogólnej.
Izrael bombarduje, „z powrotem” lecą rakiety
Walka na pełną skalę trwa natomiast w przestrzeni powietrznej. Izraelskie lotnictwo przeprowadziło kolejną serię nalotów na cele w Libanie, Syrii i Jemenie. Prócz szeregu celów w miasteczkach południowego Libanu zbombardowano m.in. okolice międzynarodowego lotniska w Bejrucie (wedle oświadczenia strony izraelskiej, zlokalizowano tam stanowisko obrony przeciwlotniczej Hezbollahu).
Pod bombami znalazły się także cele w okolicach Damaszku. Trafiono tam m.in. siedzibę rządowej telewizji reżimu Baszara Al-Asada (syryjski reżim jest innym z bliskich sojuszników Hezbollahu oraz członkiem proirańskiej „Osi Oporu”).
Celem ataku była również infrastruktura portowa kontrolowana przez ruch Hutich w jemeńskim porcie Al-Hudajda, uchodzącym za jedną z głównych baz morskich operacji Hutich wymierzonych w żeglugę handlową. Ci ostatni zadeklarowali z kolei zwiększenie intensywności swoich działań pirackich na Morzu Czerwonym.
Ze swej strony Hezbollah odpowiedział masowym ostrzałem rakietowym. Co znaczące, sięgnięto przy tej okazji po bardziej zaawansowane uzbrojenie niż normalnie używane, masowej produkcji rakiety używane przy ostrzale celów pogranicznych.
Dzisiaj wystrzelone pociski miały jakoby mieć zasięg umożliwiający im zagrozić także środkowemu Izraelowi. W konsekwencji, na znacznych obszarach tego ostatniego ogłoszono alarm bombowy i nakazano udanie się do schronów.