Hejt na YouTube. Patologia, z którą trzeba walczyć, czy ryzyko zawodowe twórców?

Nie milkną echa filmu opublikowanego kilka dni temu na kanale „Uwaga! Naukowy Bełkot” na platformie YouTube. W blisko godzinnym nagraniu, zatytułowanym „Nie czuje się bezpiecznie na YouTube”, Dawid Myśliwiec twórca kanału zwrócił uwagę na problem hejtu z perspektywy twórców internetowych. Tym samym ujawnił poważny problem, który mocno dotyka wiele osób, ale do tej pory był przemilczany. Niestety okazuje się, że zarówno YouTube, jak i państwo nie zapewniają ani ochrony przed hejtem, ani nie ścigają agresywnych użytkowników internetu. Czy w takim razie twórcy powinni zaakceptować hejt jako ryzyko zawodowe?

YouTube powinien być dla twórców jak pracodawca?

Film Dawida Myśliwca wywołał spore poruszenie oraz komentarze innych twórców, którzy mają podobne negatywne doświadczenia na YouTube. Jednym z nich jest Tomasz Rożek dziennikarz naukowy i popularyzator nauki, który od kilku lat prowadzi kanał „Nauka. To Lubię”. Autor opublikował odpowiedź do wspomnianego filmu, w którym zwrócił uwagę na kilka istotny szczegółów. Dziennikarz dostrzegł między innymi, że jeśli w prawdziwym życiu przydarzy nam się sytuacja, w której ktoś nas atakuje lub jest agresywny, mamy możliwość zareagowania. Możemy zaprotestować werbalnie lub zgłosić sprawę na policję, do sądu lub do pracodawcy. Zwykle te podmioty zajmują się wymierzeniem sprawiedliwości.

Jak zauważa Tomasz Rożek, rzeczywistość internetowa jest zupełnie odmienna. Zdaniem dziennikarza analogiczne sytuacje np. na YouTube są ignorowane zarówno przez platformę, jak i organy ścigania. Tym samym anonimowi agresorzy pozostają bezkarni i niejednokrotnie kontynuują swoje ataki. Natomiast twórcy de facto nie mogą z tym nic zrobić oraz muszą, jak stwierdził Tomasz Rożek, patrzeć na to i udawać, że pada deszcz.

Zobacz też: Te hasła to proszenie się o kłopoty. Wystarczy 1 sekunda, by je złamać

Co robić z wulgarnymi komentarzami?

Osobom, które są biernymi odbiorcami treści internetowych wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem jest zaprzestanie czytania komentarzy. Tomasz Rożek odpowiada, że to jest niemożliwe, ponieważ tak jak kucharz musi pytać regularnie o oceny swoich potrwa, tak twórca filmów na YouTube musi zaglądać do sekcji komentarzy, by wiedzieć, czy jego twórczość podoba się widowni. Może w takim razie blokować możliwość komentowania? To zdaniem dziennikarza również nie jest rozsądnym posunięciem, ponieważ uniemożliwianie komentowania filmów istotnie obniża zasięgi twórców.

Do filmu o hejcie odniósł się również Remigiusz Maciaszek (pseud. Rock), jeden z najdłużej działających polskich twórców na YouTube. W sowim filmie komentującym nagranie Dawida Myśliwca potwierdził, że hejt jest problemem, który dotyka właściwie każdego twórcę. Przyznał również, że nie da się całkowicie usunąć zjawiska hejtu na YouTube, ale można je znacząco ograniczyć poprzez regularne przeglądanie komentarzy pod filmami i blokowanie agresywnych użytkowników poprzez nakładanie na nich tzw. shadowbana. Według niego zaniechanie tej czynności może przyczynić się do skrajnych sytuacji, która spotkała między innymi Dawida Myśliwca. Rock zaznaczył, że nie obwinia go o to co się wydarzyło, ale po prostu pozwolił na zbyt wiele przez zbyt długi czas. Ocenił również, że hejt i tego typu uwagi trzeba brać na siebie i trawić je małymi porcjami każdego dnia. Ignorowanie i odrzucanie, zdaniem R. Maciaszka, nie jest dobry rozwiązaniem.

Tolerować, czy walczyć?

Sytuacja, którą przedstawiają twórcy YouTube jawi się jako beznadziejna i bez wyjścia. Czy wobec tego twórcy i influencerzy internetowi powinni zaakceptować hejt jako swego rodzaju ryzyko zawodowe? W końcu wykonywanie każdego zawodu wiąże się narażeniem na większe lub mniejsze ryzyko. Wydaje się jednak, że w każdym zawodzie mamy przynajmniej jakieś procedury lub zabezpieczenia, które mogą zminimalizować ryzyko zawodowe. Jeśli właściciel sklepu zostanie okradziony, ma możliwość zgłoszenia sprawy na policję. By zminimalizować prawdopodobieństwo kolejnych kradzieży może zaopatrzyć sklep w monitoring. Z relacji twórców internetowych wynika, że nie mogą w żaden sposób się bronić. Tomasz Rożek stwierdził, że YouTube nie reaguje na zgłoszenia dotyczące łamania regulaminu platformy. Z kolei policja nawet nie chciała przyjąć zgłoszenia o groźbach wobec jego osoby. Czy zatem tolerowanie hejtu to jedyne co nam zostało?

Można również podejmować walkę, choć jak widać efekty mogą być marne. Trudno wskazać w tym momencie konkretne rozwiązanie tego problemu. Mimo wszystko wydaje się, że zupełne odpuszczanie i zaniechanie reakcji może tylko pogorszyć sytuację. Pozostaje nadzieja, że kolejne tego typu głosy ze strony twórców i nagłaśnianie tematu, skłoni YouTube do podjęcia jakichś działań.

Może Cię zainteresować:

Komentarze