Fake newsy na temat powodzi. Komu zależało, by je publikować?
Szacunki Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowa (NASK) wskazują, że w ciągu dwunastu dni sierpniowych powodzi na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, sieć została zalana falą blisko 23 tysięcy fałszywych informacji.
Te celowo wprowadzające w błąd treści, często rozpowszechniane przez anonimowych użytkowników lub osoby podszywające się pod urzędników, znacząco utrudniały działania ratownicze, dezinformowały mieszkańców i podważały zaufanie do oficjalnych komunikatów.
Fake newsy w czasie tragedii
W sytuacjach kryzysowych, takich jak powódź, wzrasta nasza potrzeba poczucia bezpieczeństwa i przynależności. To sprawia, że jesteśmy bardziej skłonni do utożsamiania się z grupami, które oferują proste rozwiązania i zapewniają poczucie wspólnoty. Dezinformacja, często podawana w emocjonalny sposób, może wykorzystywać te potrzeby, wzmacniając poczucie zagrożenia i jednocząc ludzi wokół wspólnego wroga.
– Są to wydarzenia, podczas których zagrożone jest życie i zdrowie nasze i naszych bliskich, czemu towarzyszy silna emocja lęku. W sytuacji zagrożenia ludzie są niezwykle podatni na nieprawdziwe informacje, ponieważ silne wzburzenie i lęk ogranicza procesy poznawcze. Skupiamy się na zagrożeniu, a nie na poszukiwaniu rzetelnych źródeł informacji. Jest w nas, ludziach taki mechanizm obronny, że gdy odczuwamy silny lęk, przyjmujemy fake newsy i podążamy za nimi, bo jakakolwiek informacja jest lepsza niż żadna. Jest to sposób zrozumienia rzeczywistości, która dzieje się wokół nas – tłumaczy w rozmowie z PAP dr Ewa Pragłowska, psycholog kliniczny z Kliniki Terapii Poznawczo-Behawioralnej Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Raport NASK ujawnia zatrważającą skalę dezinformacji towarzyszącej powodzi, która osiągnęła blisko 8-milionowy zasięg. Fałszywe narracje, od zaniżania liczby ofiar po oskarżenia o celowe ukrywanie prawdy i manipulacje pogodą, stworzyły w przestrzeni publicznej atmosferę strachu i nieufności wobec instytucji. Szczególnie głośno było o doniesieniach o setkach zaginionych, w tym o rzekomym weselu, którego uczestnicy mieli zniknąć bez śladu. Pomimo oficjalnych dementi i danych statystycznych, które nie potwierdzały tych informacji, przekonanie o znacznie większej liczbie ofiar głęboko zakorzeniło się w świadomości społecznej. Tego rodzaju dezinformacja nie tylko potęguje cierpienie poszkodowanych, ale także podważa zaufanie do instytucji i utrudnia skuteczną pomoc.
Wśród fal dezinformacji pojawiały się także narracje o charakterze politycznym, mające na celu wzniecenie nienawiści i podziałów społecznych. Jedną z nich była teza, że pomoc udzielana uchodźcom z Ukrainy odbywa się kosztem wsparcia dla powodzian. Pomimo braku jakichkolwiek dowodów potwierdzających te twierdzenia, przekonanie to szybko zyskało popularność w niektórych środowiskach, podsycając istniejące już napięcia. Analogicznie, doniesienia o szabrownikach, często łączone z ukraińską narodowością, miały na celu wzbudzić strach i obcość, pomimo braku jakichkolwiek oficjalnych potwierdzeń tych informacji. Niektórzy internauci, podważając naukowy konsensus dotyczący zmian klimatu, twierdzili, że powódź była wynikiem celowych działań rządu, który miałby sztucznie wywołać suszę, a następnie powódź, by uwiarygodnić tezę o globalnym ociepleniu. Inni obwiniali Stany Zjednoczone, sugerując, że powódź jest efektem zastosowania technologii modyfikacji pogody. Tego rodzaju teorie, często podane w emocjonalny sposób i wzbogacone o elementy wizualne, z łatwością rozprzestrzeniały się w sieci, zaspokajając potrzebę sensacji i potwierdzając uprzedzenia części użytkowników.
Potrzeba sensacji
– Wszystkie opisywane wątki prezentowanej narracji zostały wprowadzone do polskojęzycznej części mediów społecznościowych intencjonalnie – powiedział PAP Piotr Muszyński, ekspert ds. analizy przestrzeni informacyjnej w NASK. Według niego wydarzenia takie jak powódź, choć mają skutki lokalne, wywołują emocje w całym kraju, co próbują wykorzystać twórcy dezinformacji. – Zaobserwowaliśmy wątki antyukraińskie, antyunijne (także atakujące jej politykę klimatyczną) zakrojone na cel polityczny czy spiskowe. Podszywano się pod profile funkcjonariuszy administracji publicznej, manipulowano kontekstem, podawano fałszywe dane czy też sugerowano ukryte motywy i działania władz Polski i jej partnerów. Pokazuje to, że wewnętrzni aktorzy dezinformacji, a także działacze polityczni, stosują grę na emocjach obywateli i wykorzystują tragiczne wydarzenia w kraju do własnych celów – podkreślił Muszyński.