Będzie więcej nielegalnych imigrantów. „Wrażliwy” premier likwiduje przeszkody

Partia Pracy zatrzyma mechanizm pozbywania się nielegalnych imigrantów z Wielkiej Brytanii. Pierwszego dnia swojego urzędowania premier Keir Starmer oraz jego ekipa poinformowali o unieważnieniu schematu, na mocy którego nielegalni imigranci mieli być wysyłane do Rwandy.

Jak wiadomo, niedawne wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii spektakularnie wygrała Partia Pracy. Nie ze względu na jakiś wielki entuzjazm wyborców wobec siebie samej (otrzymała ona niemal tyle samo głosów co w poprzednich, przegranych przez siebie wyborach w 2019).

Powszechnie obserwowano natomiast zmęczenie długimi, i nader często uważanymi za nieskuteczne, rządami Partii Konserwatywnej. Prócz aspektu kulturowego – Torysi okazali się w swej praktyce niewiele różnić ideowo od Partii Pracy – istotna była ich niezdolność do rozwiązania toczących Zjednoczone Królestwo kłopotów.

Jakie prawa podatników? Prawa imigrantów!

Jednym z nich, który uchodzi za ogromnie zapalny, jątrzący się problem społeczny jest w Wielkiej Brytanii obecność tysięcy nielegalnych imigrantów. Wielkie ich ilości, które krytycy określają wręcz jako „hordy”, w sposób nieomal niekontrolowany przypływają do wybrzeży Anglii wbrew przepisom imigracyjnym.

Przybywają najczęściej z Francji – co zresztą urosło też do rangi problemu międzynarodowego. Brytyjczycy narzekają bowiem, że francuskie służby graniczne nie tylko nie powstrzymują nielegalnych imigrantów, ale wręcz popychają ich do podróży na Wyspy. Doprowadzało to już do incydentów i żądań, aby brytyjskie służby graniczne odholowywały łodzie z imigrantami z powrotem do Francji.

Ekipa prezydenta Macrona niedwuznacznie odmawia przy tym współpracy. Co prawda zgodnie z prawem międzynarodowym to właśnie Francja winna być odpowiedzialna za ruch migracyjny przez swoje terytorium. Macron jednak, wedle spostrzeżeń wielu obserwatorów, wykorzystuje okazję, aby „zemścić się” na Wielkiej Brytanii za godzący w jego ideologiczne ambicje Brexit.

Nie jest to zresztą zupełna nowość – podobną politykę wpychania swojego problemu innym prowadzą też inne, co większe kraje Unii. Z jakichś powodów, gdy czynią to Niemcy i Francja, instytucje UE w Brukseli nie widzą w tym problemu. Oczywiście tylko one – bo gdy podobne działania podejmują Węgry, nagle okazuje się to łamaniem „praw imigrantów” i „zasad humanitaryzmu”.

Humanitarna inwazja

Po przybyciu do Wielkiej Brytanii imigranci ci nieodmiennie trafiają na utrzymanie państwa. Doprowadza to do złości szerokie kręgi społeczeństwa i podatników, na koszt których finansowane są potrzeby mieszkaniowe ludzi, których zgodnie z prawem w ogóle nie powinno tam być. Z ich obecnością wiąże się także wielki wzrost przestępczości, a także, niekiedy zagrożenie terrorystyczne.

Miażdżąca większość nielegalnych imigrantów pochodzi bowiem z krajów Afryki i Azji, nie jest w żaden sposób kontrolowana ani też w najmniejszym stopniu się nie asymiluje. Nader często zresztą przybywali oni tylko po to, by sprowadzić na miejsce swoje rodziny. Zjawisko to, „migracja łańcuchowa”, w oczywisty sposób wykładniczo napędza koszty ich obecności i wzmaga nacisk na systemowe rozwiązanie problemu.

Jednak pro-imigracyjne środowiska polityczne domagają się (i to nie tylko w Anglii) nie tylko tolerowania ich bytności, ale też zapewnienia im wszelkich możliwych świadczeń, „z przyczyn humanitarnych”. Ułatwianie na wszelkie sposoby nielegalnego napływu imigrantów oraz uniemożliwianie egzekwowania prawa imigracyjnego pośród niektórych „aktywistów” uchodzi wręcz za cel ideowy i ambicjonalny.

Zdecydowana większość nielegalnych imigrantów udaje przy tym „uchodźców” i „azylantów”. Wystąpienie o rzekomy azyl z fikcyjnych powodów pozwala im, przy wsparciu tychże środowisk, na przewlekanie procedur imigracyjnych całymi latami.

Idź być pseudo-azylantem gdzie indziej

Poprzedni rząd Partii Konserwatywnej planował przerwać to błędne koło, otwierając ośrodki dla azylantów w Afryce. Zawarto stosowne porozumienie z Rwandą, na mocy którego kraj ten zezwoliłby na ich otworzenie. To w radykalny sposób zmniejszyłoby atrakcyjność nielegalnej turystyki zasiłkowej do Wielkiej Brytanii. Co oczywiste, pobyt w ośrodku w Rwandzie trudno byłoby uznać za atrakcyjny.

Uchwalenie ustawy to przewidującej w Izbie Gmin nie obeszło się przy tym bez kontrowersji. Liczne grono członków Partii Konserwatywnej uznało schemat za wybiórczy i dalece zbyt ograniczony, by w jakikolwiek sposób faktycznie zredukować populację nielegalnych imigrantów.

Dostrzegano także, że trzeba prawdziwego trafu, by Torysi doznali olśnienia w polityce imigracyjnej akurat tuż przed wyborami. Jednocześnie nie wdrożyli nic podobnego w ciągu poprzednich 14 lat swoich rządów. Ta „zaskakująca” wolta była podnoszona zwłaszcza przez zwolenników partii Reform UK, niechętnej nielegalnej imigracji.

Partia Pracy dba o swoich „wyborców”

Dla odmiany Partia Pracy jest wobec niej nastawiona wręcz entuzjastycznie. Obiecywała co prawda poprawę bezpieczeństwa granicznego – rozumiejąc to jednak nie jako ograniczenie nielegalnej imigracji, lecz „zarządzanie” nią w w sposób gwarantujący większe bezpieczeństwo… imigrantom.

Dostrzega tu się istniejącą już od lat ’70 zeszłego wieku prawidłowość – nielegalni imigranci są per saldo szkodliwi dla krajów, które wykorzystują. Są jednak nader korzystni dla wyników wyborczych partii lewicowych i socjaldemokratycznych.

I dlatego też nie budzi zdziwienia, że parlamentarzyści Partii Pracy głosowali przeciwko ustawie o odsyłaniu azylantów do Rwandy. Natychmiast też, pierwszego dnia po przejęciu władzy, Keir Starmer, nowy premier i lider Laburzystów, poinformował, że zawiesza ów schemat.

W rezultacie czego żaden nielegalny imigrant nie został w jego odesłany do Afryki. Ani też pozbawiony zasiłków i innych akomodacji finansowanych z kieszeni Brytyjczyków. Pozostały natomiast koszty – rzędu 270 milionów funtów z tytułu porozumienia z Rwandą. A także przyszłe koszty utrzymywania kolejnych fal imigrantów – zachęconych tym, że możliwości zasiłkowej turystyki i życia na koszt rodowitych mieszkańców Wielkiej Brytanii nie zostaną im zablokowane.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.