Baza NATO odcięta – ktoś przeciął kluczowe połączenie

Do tyleż tajemniczego, co podejrzanego incydentu doszło w Norwegii. Anonimowy ktoś – lub „ktosie” – przeciął kable komunikacyjne, które łączyły ze światem bazę lotniczą. Baza ta, należąca do tamtejszych sił powietrznych, stanowi jeden z kluczowych strategicznie obiektów NATO.

Zdarzenie miało miejsce jeszcze w kwietniu, jednak dopiero teraz sprawa przedostała się do wiadomości publicznej. Tajemnicze „nieżyczliwe” persony miały celowo, jak wynika z doniesień, przecięte. Nie zdołały się one najwyraźniej dostać na teren samej bazy, kabel zniszczono bowiem poza jej terenem.

Samo działanie wandali miało być „intencjonalne” i „wyrachowane”, twierdzi norweska policja. A to wskazywać ma na jednego mocodawcę sprawców. Tylko jeden ma być bowiem w okolicy obecny, i tylko jeden miałby w tym jakikolwiek interes.

Fot. Google Maps

Rosja i jej służby specjalne – bo o niej oczywiście mowa w kontekście podejrzanego – od dawna prowadzą tam nasiloną działalność szpiegowską. Aktywne działania sabotażowe byłyby może nie nowością, jednak z pewnością kolejnym zaostrzeniem stopnia wrogości, jaką państwo to przejawia wobec krajów NATO.

NATO w „interesującym” sąsiedztwie

Baza sił powietrznych Evenes Air Station leży na północy Norwegii – za kołem podbiegunowym. Jest to jedna z bardziej strategicznie istotnych, pod względem położenia, baz NATO. Co względnie istotne, stacjonują tam najnowsze myśliwce norweskich sił powietrznych, F-35.

A co być może jeszcze bardziej istotne, operują z niej również amerykańskie samoloty patrolowe P-8. Te ostatnie w istocie łączą w sobie funkcje morskiego bombowca oraz samolotu rozpoznania elektronicznego. Ich aktywność w dużej mierze pozbawia dyskrecji operacji rosyjską flotę północną.

Norweskie organy – co w sumie nie dziwi – są nader oszczędne w relacjonowaniu szczegółów technicznych. Nie wiadomo zatem, na jak długo i w jakiej skali dywersantom udało się zakłócić łączność bazy Evenes ze światem. Jednak konsekwencje tego można sobie wyobrazić.

Zwłaszcza w przypadku bazy, z której lotnictwo „pilnuje” i śledzi głównie rosyjskie okręty podwodne oraz ich aktywność komunikacyjną. Skądinąd ciekawe, że ów akt dywersji po prostu przeprowadzono, zamiast np. zaminować połączenie i wykorzystać w krytycznym bądź sprzyjającym momencie.

Jeśli o sprawie tej mówi się już publicznie, można podejrzewać, że zagrożenie dla bazy (a przede wszystkim – dla krytycznie istotnego kabla) już zażegnano. Przynajmniej w tej mierze, w jakiej można się przygotować na działania sabotażowe coraz jawniej wrogiego aktora za nieodległą granicą.

Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.