Administracja Bidena wycofa się z prohibicji mentoli – bo faworyzowanej grupie zakaz się nie podoba. „Zdrowie publiczne, no chyba że tracimy w sondażach”

Rząd federalny USA chciała zakazać sprzedaży papierosów mentolowych. Ale nie zakaże. Przynajmniej „na razie”, co w praktyce oznacza „nie przed wyborami”. Dlaczegóż, można by zapytać, skoro administracja forsowała zakaz z takim zacięciem, szermując argumentami o „zdrowiu publicznym”? Ano dlatego, że nie podoba się to grupie wyborców, którą ekipa Demokratów traktuje jako polityczną świętą krowę – czarnym.

Ad rem, administracja prezydenta Bidena od dłuższego czasu przebąkiwała o możliwym zakazie papierosów mentolowych. Egzaltowano się przy tej okazji ich negatywnym wpływem na zdrowie. Zwolennicy zakazu z zapałem dookreślali przy tym kwestię zdrowotną jako materię „zdrowia publicznego”.

Rozróżnienie to nie ma wielkiego znaczenia biologicznego, ma natomiast wielkie znaczenie polityczne. Krytycy zakazu oraz obrońcy indywidualnej wolności atakowali bowiem pomysł, wskazując, że nie jest rolą rządu dyktowanie obywatelom, jak ci mają żyć. A także – że ich zdrowie jest ich indywidualną sprawą.

To drugie stwierdzenie trudno jest podważyć, dlatego też zwolennicy przyjęli manierę mówienia o zdrowiu jako „problemie publicznym” – co miałoby być pretekstem do tego, by rząd federalny (który w oryginale w ogóle nie miał kompetencji w zakresie ochrony zdrowia!) mógł narzucić tutaj swoje nakazy i zakazy.

USA nie jest zresztą jedynym miejscem, gdzie problematyka ta jest ostatnio głośna. Wszystko wskazuje jednak na to, że z tego akurat zakazu administracja federalna się wycofa. Bynajmniej nie dlatego, że przejęła się argumentami krytyków czy brakiem kompetencji w tej dziedzinie.

Kolor świętej krowy

Jak wynika z sygnałów płynących z administracji, zrezygnuje z wprowadzenia zakazu, ponieważ… jest on „rasistowski” (sic!). Papierosy mentolowe mają bowiem być najbardziej popularne pośród czarnoskórych. Pośród tej grupy demograficznej zakaz miałby być też niepopularny (tj. pośród innych grup też, ale innymi ekipa Bidena się aż tak nie przejmuje).

A jak wynika z opinii niektórych obrońców praw obywatelskich oraz działaczy na rzecz reformy sprawiedliwości (przynajmniej tych, których poproszono o opinię), cokolwiek w „nieproporcjonalny sposób” dotyka czarnych, to rasizm. To tyle jeśli chodzi o konstytucyjną równość wobec prawa czy zasadę niedyskryminacji z uwagi na kolor skóry…

To skądinąd jest kolejnym punktem, który wzbudza jadowitą krytykę administracji Bidena. I owszem, wywodzą krytycy, jest to rasizm – ale wobec wszystkich tych, którzy nie są czarnoskórzy. Nie ma bowiem żadnego prawnego ani etycznego powodu, dla którego potrzeby czy opnie tej właśnie grupy miałyby być ważniejsze i w większym od reszty stopniu uwzględniane przez rząd.

W tle oczywiście majaczy cyniczna kalkulacja polityczna. Przynajmniej z punktu widzenia Demokratów. Argumenty o zdrowiu – argumentami o zdrowiu, ale trwa przecież rok wyborczy, a władza ważniejsza… A niepopularny zakaz mógłby przecież uderzyć w poparcie czarnych dla Bidena.

Zakaz tu, zakaz tam, i co zrobicie za to nam

„Propozycję” zakazu papierosów mentolowych sformułował federalny Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (Health and Human Services). Pojęcie „propozycja” występuje tu w cudzysłowie, ciężko bowiem określać w ten sposób apodyktyczny nakaz, którego nie można odrzucić.

Jest to zresztą szalenie kontrowersyjny problem polityczny w USA – zakaz ten bowiem byłby kolejnym przypadkiem, w którym prawo faktycznie stanowione jest przez samowładnych i przez nikogo niewybieranych biurokratów federalnych.

Choć oczywiście zgodnie z tamtejszą konstytucją stanowienie nowych praw jest wyłączną kompetencją Kongresu, to niezliczone federalne agencje i urzędnicy po prostu to ograniczenie ignorują i wydają coraz to nowe „zarządzenia” w sposób bardziej bezceremonialny, niż dawni monarchowie edykty i dekrety.

Pretekstem ku temu jest „reinterpretacja” obowiązującego prawa. Toczą się obecnie liczne procesy sądowe podważające legalność w ten sposób wydanych zakazów administracyjnych. Póki jednak praktyka ta nie zostanie prawomocnie uznana za jednoznacznie nielegalną, federalni urzędnicy produkują kolejne zarządzenia w rekordowej liczbie.

Komentarze