Złoto i srebro leci (i płynie) do USA. Rynek reaguje na cła

Jak była mowa kilka dni temu, w Londynie poczęto obserwować zastanawiające braki w kruszcowej „płynności”. Złoto (a w dużej mierze także i srebro) tam przechowywane, oficjalnie (tj. na papierze) obecne, nieoficjalnie poczęło się odnajdywać tysiące kilometrów dalej. Czyli po drugiej stronie Atlantyku. Londyński rynek zanotował bowiem, w ciągu ostatnich dwóch miesięcy, pokaźny odpływ (gł. via Szwajcaria) kruszcu do Nowego Jorku i Chicago.

I choć na przekór niektórym przedwczesnym ocenom odpływ szlachetnego metalu do Ameryki nie okazuje się dla Londynu rujnujący, to zjawisko jest niezaprzeczalne. Mianowicie, amerykański rynek „zasysa” złoto, srebro czy miedź. Czyni zatem to, co przez dłuższy czas było niemal atrybutem rynku chińskiego, pochłaniającego dowolne złoto i inne metale.

To samo zjawisko dotknęło teraz także i inne huby i ośrodki handlu metalami, w tym także (lub zwłaszcza) tymi szlachetnymi. Londyn uchodzi pośród nich za jeden z najważniejszych, ale przecież nie jest jedyny. Banki bulionu oraz podmioty działające na rynku złota z Hongkongu czy Dubaju także jęły wysyłać zawartość swoich sejfów oraz magazynów do Stanów Zjednoczonych.

Złoto transportuje się głównie drogą lotniczą, stąd dociera szybko. W przypadku srebra na efekty trzeba poczekać nieco dłużej – z uwagi bowiem na większy wolumen, ogólnie dużą masę transportowanego metalu oraz jego mniejszy koszt jednostkowy, częstokroć korzysta się tutaj z transportu morskiego. Bardziej ekonomicznego, ale oczywiście także dużo bardziej długotrwałego.

Łącznie, do składów w Nowym Jorku od listopada zeszłego roku trafić miało 14 mln uncji złota i 45 mln uncji srebra. Sprawiło to, że poziom ich zapełnienia jest obecnie najwyższy od sierpnia 2022 roku.

Złoto i chaos – źródłem zysku

Jakkolwiek częste transferowanie kruszcu pomiędzy głównymi światowymi ośrodkami jego obrotu jest dość typowym zjawiskiem, to rzadko kiedy ma ono miejsce głównie w jednym kierunku. A tak dzieje się w tym przypadku. Wszyscy bowiem traderzy i podmioty ze wspomnianych ośrodków chcą skorzystać z okazji do zarobku, jaką stworzyły pierwsze akty Donalda Trumpa. Zwłaszcza te na polu handlu międzynarodowego.

Groźba wprowadzenia ceł, jaką wspomniany szafował, na razie nie spełniła się – przynajmniej w przypadku Kanady i Meksyku. A także Kolumbii, która „załapała” się na nie niejako przez przypadek i na tle innego zagadnienia politycznego (tj. nielegalnej imigracji). W jednym, ale za to bardzo znaczącym przypadku cła wchodzą jednak w życie. Chodzi naturalnie o Chiny.

I choć powszechnie przewiduje się, że akurat kruszców w postaci fizycznej amerykańskie cła nie obejmą, to sama możliwość ich wprowadzenia wywołała reakcje na rynku. Na ich skutek, cena kontraktów futures opiewających na złoto i srebro w Nowym Jorku raptownie wzrosła. I z tego wzrostu, jako okazji do zarobku, rzuciły się korzystać podmioty dysponujące kruszcem z całego świata.

Jesteś zainteresowany zakupem srebra lub złota inwestycyjnego? Sprawdź ofertę FlyingAtom.Gold!
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Obserwuj nas w Wiadomościach Google i bądź na bieżąco!
Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany.