Złoto bije rekord. Inwestycja w metal zdetronizuje Bitcoina i Wall Street?
We czwartek złoto osiągnęło świeży szczyt cenowy. Wartość ATH (all-time high) królewskiego metalu wyniosła 3169,82 dolara za uncję. Powodów nie trzeba szukać daleko. Są to logiczne, bezpośrednie skutki zwiększonej niepewności rynkowej, jaką przyniosły zawirowania prawno-ekonomiczne i geopolityczne ostatniego tygodnia.
Chodzi oczywiście o burzę, jaką wywołało nałożenie przez Donalda Trumpa zaporowych ceł „symetrycznych” na szereg krajów świata – po to, by w tym tygodniu zawiesić ich wejście w życie na 90 dni. Jak wiadomo, nie objęło to Chin, wobec których cła rzędu gargantuicznych 125% zwiastują zaostrzającą się wojnę handlową. Nie uspokoiło to też zupełnie nastrojów rynkowych – które najpierw obserwowały gwałtowne tąpnięcie na giełdach, potem zaś raptowne odbicie.
Do tego dochodzi fakt, że administracja USA wprawdzie zawiesiła cła „symetryczne” – w dalszym ciągu jednak dąży do wprowadzenia podstawowych, uniwersalnych ceł rzędu 10% na większość importu do Ameryki. Jak wskazują niektórzy komentatorzy, zabieg z ostentacyjnie wręcz ostrymi restrykcjami celnymi, które zawieszono, ekipa Trumpa mogła podjąć w nadziei na polityczną akceptację mniejszych, ale bardziej realnych obciążeń. Właśnie tych 10-procentowych lub o zbliżonej wartości.
Chaos jako metoda negocjacji
Być może zabieg ten ma szanse powodzenia – jak wynika bowiem z dostępnych informacji, cały szereg krajów, a także pewien blok krajów (chodzi oczywiście o Unię Europejską), chce podjąć z Amerykanami negocjacje dot. warunków handlu. Jednak narzędziem do „sprzedania” tego gambitu partnerom ekonomicznym było wywołanie niepewności, której dawno nie widziano na światowych rynkach i w międzynarodowym handlu. Niepewność ta zaś ma cały szereg konsekwencji.
Jedną z nich, tą chyba najbardziej oczywistą, jest wzmożone, zintensyfikowane zapotrzebowanie na bezpieczną przystań dla kapitału. W tej roli tradycyjnym liderem pośród aktywów jest złoto. Można oczywiście argumentować, że optymalnym momentem na jego zakup jest nie moment wystąpienia zaburzeń – gdy ceny ostro wzrastają – lecz stosownie wcześniej. Trudno jednak dyskutować z emocjonalnymi reakcjami rynku.
Do popytu ze strony inwestorów, a także indywidualnych nabywców, dokłada się tutaj utrzymujące się zapotrzebowanie ze strony banków centralnych. Duże wolumeny nabywanego przezeń kruszcu w znaczącym stopniu przyczyniły się do tego, że podwyżki, jakie złoto notowało w ubiegłym roku, miały charakter względnie stabilnego trendu. Banki centralne po prostu „wysysały” złoto z rynku, w niektórych przypadkach robiąc to w dodatku niejawnie.
Złoto na tle czerwonych indeksów giełdowych
Innym powodem, który również przyczynił się do gwałtownego umocnienia złota, są obawy o bardziej dalekosiężne skutki wojny handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Chinami. Obydwu geopolitycznym adwersarzom grozi w jej wyniku recesja. Może ona być tym bardziej prawdopodobna, że przynajmniej po stronie amerykańskiego kierownictwa zmiana status quo w zakresie bilansu handlowego z Chinami wydaje się być celem wartym poświęcenia w postaci recesji.
Stąd też we czwartek złoto zanotowało największy jednostkowy wzrost od 18 miesięcy, umacniając się o 3%. Zarówno to, jak i niedawne wzrosty, skłonić mogą inwestorów do unikania podatnych na geopolityczną niestabilność akcji. Także Bitcoin, ze swym labilnym kursem, notuje spadki. Nastrój niestabilności oraz niepewność w odniesieniu do dalszych kroków Trumpa sprawia, że kolejne wzrosty cen kruszcu są prawdopodobne. Nic tak nie błyszczy na wojnie – również tej handlowej – jak złoto.
Wszystko to ma oczywiście bezpośredni wpływ na dolara. Greenback osłabł wobec innych walut fiat przeciętnie o 1%. Skądinąd to też może być element szerszej gry – określona dewaluacja dolara, w myśl postulatów wysuwanych w kręgach zbliżonych do Trumpa, miałaby pozwolić na przywrócenie atrakcyjności produkcji przemysłowej w Ameryce poprzez relatywną w stosunku do produkcji offshore obniżkę kosztów. A tym samym – długofalowo przyczynić się do reindustrializacji USA.