Złodzieje złotej toalety aresztowani, lecz po cennym przybytku wciąż pozostała jedynie spuszczona woda. Czyli kryminalnej gry o (złoty) tron ciąg dalszy
Brytyjska policja aresztowała, zaś królewska Prokuratura (Crown Prosecution Service) oskarżyła czterech jegomościów, podejrzewanych o bezceremonialne podprowadzenie dzieła „sztuki”, w postaci artystycznej toalety. Niezależnie gustu artystycznego, dziełu temu nie można było odmówić podstawowego waloru – było ono z litego złota.
Muszla jest dziełem włoskiego artysty Maurizio Cattelana, który jakże ekspresyjnie nazwał ją „America”. Miała bowiem jakoby być formą „satyry”, i stanowić och-jak-poruszający komentarz dotyczący stosunków społecznych. Cóż…
W odróżnieniu od jakże częstych przykładów sztuki zaangażowanej, ta bynajmniej nie była bezwartościowa. Wykonano ją bowiem z 18-karatowego złota, przez co jej wartość, wedle cen kruszcu, opiewać miała na 4 miliony dolarów. Cena natomiast rynkowa (uwzględniająca medialny blichtr i sławę eksponatu) wzrastała do 6 milionów – rzecz jasna, gdyby ktokolwiek zechciał ją oficjalnie wystawić na sprzedaż.
Nie będzie wielkim zaskoczeniem, że znaleźli się chętni, by ją nabyć, tylko że w sposób nieco mniej oficjalny?
Zobacz też: Złoto w cyfrowych tokenach od HSBC. Bank udostępnia nową formę inwestycji
Exegi monumentum aere perennius
Złotą toaletę pierwotnie zainstalowano w nowojorskim Guggenheim Museum w 2016 roku. Była ona przy tym jak najbardziej funkcjonalna. Goście muzeum mogli zarezerwować stosowną wizytę w zawierającej dzieło „komnacie zadumy” i na własnej skórze zakosztować przyjemności skorzystania z przybytku. Choć, niestety, bez nadmiernego delektowania się chwilą – przewidziano bowiem limit czasowy wynoszący 3 minuty na zainteresowanego.
A zainteresowanych było bez liku. Muzeum podało, że w kolejce do neutralnej genderowo łazienki z zainstalowanym dziełem stanęło łącznie 100 tys. ludzi. Taka okazja – i niedostępna dla polskiego odbiorcy, cóż za nieutulony żal…
Trzy wiosny później, w 2019 r., złotą muszlę przetransferowano do Pałacu Blenheim niedaleko Oxfordu. Pałac ten – obecnie również muzeum – jest historyczną siedzibą rodu książąt Marlborough. W szerokiej świadomości jest znany jako miejsce narodzin Winstona Churchilla (notabene członka owego rodu).
Niestety nimb historii i szacowność miejsca nie uchronił go przed kilkoma przedsiębiorczymi, którzy raptem kilka dni bo zamontowaniu dzieła sztuki po prostu je wyrwali i wynieśli. Ot, tak, „siłom i godnościom osobistom”. Po czym zniknęli.
Zobacz też: Auto-wtopa: General Motors wstrzymuje produkcję autonomicznych samochodów
Ogary na tropie
Minęły kolejne cztery lata, i dzięki wytężonej pracy śledczych z brytyjskiej policji regionu doliny Tamizy, udało się ująć czterech dżentelmenów, mających być jakoby zamieszanych w zniknięcie złotego kibelka. Panowie Michael Jones oraz James Sheen, lat 38 i 39, oskarżeni są o kradzież z włamaniem, podczas gdy 35-letni Fred Doe oraz Bora Guccuk, również mający 39 wiosen na karku, dopuścić się mieli sprzysiężenia w celu transferu nielegalnie posiadanego dobra. Paserstwa, innymi słowy.
Niestety, sherlocki z policji nie zdołały ustalić rzeczy przypuszczalnie dla wszystkich najważniejszej, mianowicie tego, co w istocie stało się ze złotym tronem zadumy i gdzie ten się znajduje. Komisarz Matthew Barber ze wspomnianej policji doliny Tamizy stwierdził – w tonie przywodzącym na myśl filmowego inspektora Clouseau – że „odzyskanie toalety może być wyzwaniem”.
Cztery lata śledztwa i policja była w stanie sformułować tak dogłębnie odkrywczy wniosek…
Zobacz też: Czy arbitraż może być przymusowy? Coinbase przed sądem najwyższym
Rozważania z głębi pieca
Oczywiście, szydzenie z pana komisarza jest nie na miejscu, jeśli swoje słowa wypowiedział w formie eufemizmu. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, złota muszla została bowiem przetopiona. Trudno o inny pomysł, gdy eksponat jest tak charakterystyczny, że dowolna próba jego sprzedaży zaalarmowałaby każdego możliwego śledczego oraz jego kota.
Dodatkowo oskarżeni mieli nie przejawiać wielkiego szacunku dla dóbr kultury. W toku włamania bowiem po prostu wyrwali tron z miejsca zamontowania, pozostawiając lejącą się wodę – niebaczni na fakt, że w zabytkowym pałacu nie jest to szczególnie wskazana rzecz.
Tym bardziej prawdopodobne jest, że wartość artystyczna złotego kibelka oraz jego przesłanie ideowe – jakiekolwiek by one nie były – również nie powstrzymałyby ich przed przetopieniem zdobyczy. Dodatkowo można domniemywać, że byłoby to również najbardziej higieniczne rozwiązanie (z toalety skorzystało przecież ponad 100 tys. chętnych…). Czemu jednak nie powiedzieć tego wprost, tylko z zatroskaną miną informować o trwającym wciąż śledztwie?
Oskarżeni, póki co, nie przyznali się do winy. Ich pierwsza rozprawa w sądzie magistrackim w Oksfordzie ma się odbyć 28. listopada.
Może Cię zainteresować: