„Utrudniali konfiskatę!” czyli 830 kg złota i dwóch oskarżonych o pranie pieniędzy
Szwajcarska prokuratura oskarżyła dwóch mężczyzn o „kwalifikowane pranie pieniędzy” . Brudnych pieniędzy – choć o tym, co faktycznie w nich brudnego, pozostaje nieco dyskusyjne. I prowokujące do postawienia pytań o to, kto w tej historii jest bohaterem pozytywnym – jeśli w ogóle ktokolwiek.
Oskarżeni – obywatele Helwecji w wieku 56 i 63 lat – mieli wyspecjalizować się w, o zgrozo, transferach środków w sposób, który umykał wścibskiemu wzrokowi urzędniczej kontroli. Podróżowali oni po Europie (gł. Niemczech, Holandii i Włoszech), wożąc ze sobą znaczne wolumeny gotówki celem „wyprania”.
Finansowym proszkiem do prania, którego używali w toku owego wyprania, było złoto. Dwaj Szwajcarzy nabywali je gł. we Włoszech, przywożąc następnie metal do Szwajcarii. I nie deklarując go na granicy. Łącznie mieli oni wyprać 34 miliony euro oraz 1 milion franków szwajcarskich (sumarycznie równowartość niecałych 38 milionów dolarów). W toku owego prania zgromadzili zaś złoto w ilości 830 kilogramów.
Jak twierdzi Biuro Prokuratora Generalnego Szwajcarii, dwaj oskarżeni działali w ten sposób na rzecz organizacji przestępczych. Same środki pochodziły zaś jakoby z handlu narkotykami. W wydanym oświadczeniu prokuratorzy stwierdzili, że „podejrzani byli świadomi lub choć podejrzewali” źródeł pieniędzy.
Ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że podejrzenie to bynajmniej nie to samo co pewność. Prokuratorzy zaś, z racji zawodu, powinni być tego faktu świadomi. Oczekiwanie zaś od dwójki oskarżonych – nawet jeśli mieliby swoje podejrzenia dot. źródeł pieniędzy – że pochodzenie to wyjaśnią (czyli wykonają pracę samej prokuratury) ciężko zaś sensownie skomentować. Na tym jednak bynajmniej nie koniec haczyków w tej sprawie.
Tak mówi prawo, więc zamknąć buzie i płacić!
Niechaj szanowni czytelnicy wybaczą pojawiające się tony zgorzkniałego sarkazmu w opisie niniejszych wydarzeń. Trudno jednak nie mieć podobnych odczuć, obserwując, jak przedstawia się dziś prawo w praktyce. I to nie tylko w Szwajcarii, która pod tym względem ma akurat właśnie dobrą opinię.
Tradycyjnie i od przysłowiowego „zawsze” prawo ścigać miało i karać czyny, które raziły poczucie elementarnej sprawiedliwości. Dziś ten standard wydaje się albo odstawiony do lamusa, albo choć na drugi plan. Przypadki ścigane w toku opisanych wydarzeń to bowiem nie czyny godzące w poczucie powszechnej sprawiedliwości, ale poczucie władzy, kontroli i własnej ważności ze strony organów państwa.
Jak egzaltuje się prokuratura, oskarżeni „ukrywali” przed państwem złoto (kto by się spodziewał…). Co więcej, mieli też „utrudniać państwu konfiskatę” im tego mienia. No bezczelność – żeby tak po prostu nie chcieć oddawać swoich pieniędzy państwu, gdy to wyciąga po nie rękę?
Zupełnie jakby rządowi biurokraci oczekiwali od ogółu społeczeństwa, że to podchodzić będzie do państwa z postawą służalczej uniżoności, i samo pomagać będzie mu się oskubać. Pomijając faktycznie nieetyczny aspekt kryminalnego pochodzenia tych środków, uderza fakt totalnego lekceważenia czy wręcz pogardy dla idei prywatności indywidualnych finansów.
Pranie pieniędzy jako dział etyki
Prokuratorzy (czyli rządowi urzędnicy) wydają się w tym przypadku być przekonani, że naturalnym stanem jest sytuacja, w której państwo sprawuje inwigilacyjną kontrolę nad własnością swoich obywateli, niezależnie od zgody tychże lub jej braku.
Tak, jakby w ich mniemaniu zdrowa chęć zachowania dyskrecji w stosunku do swoich zasobów nie była oczywistą zapobiegliwością wynikającą z natury ludzkiego charakteru. Notabene, zapobiegliwością najdogłębniej uzasadnioną przez przypadki chciwości i nadużyć ze strony właśnie państw i rządów.
Podkreślić należy, że nikt na serio nie zachęcałby do łamania prawa. Nawet jeśli tylko z powodu utylitarnej wartości prawa w funkcjonowaniu społeczeństw. Bez wątpienia jednak powszechna dzisiaj praktyka funkcjonowania tegoż prawa budzi głębokie wątpliwości pod względem tego, komu dziś faktycznie to prawo służy, i na czym się opiera.
Czy faktycznie – tak jak od zawsze – na wartościach etycznych, w drodze konsensusu przyjmowanych w danym społeczeństwie? Czy też raczej na przekonaniu rządów, że to one same, za pomocą prawa, mogą dekretować i narzucać takie wartości? Uznając, na przykład, niechęć do dokonywania finansowego autodonosu za „pranie pieniędzy”, niezależnie czy brudnych, czy nie?
Wydaje się, że Szwajcarzy jako naród mają na te pytania odpowiedź. W kraju tym, jak wynika z badań, rekordowo popularne jest ukrywanie swych złotych aktywów w ogródkach. Z dala od banków – i państwa.