Rosja na potęgę sprzedaje złoto. Komu? Eksport do tego kraju wzrósł dwukrotnie
Jak wynika z informacji dotyczących pierwszego półrocza bieżącego roku, Rosja znacząco zwiększyła skalę eksportu złota do Chin. W przeciągu minionych sześciu miesięcy jego wolumen zwiększył się niemal dwukrotnie, zaś w porównaniu do analogicznego okresu roku 2024 roku, wzrost wyniósł aż 80%, osiągając równowartość miliarda dolarów (jakkolwiek obydwie strony niejednokrotnie unikają rozliczeń w dolarach w relacjach handlowych między sobą).
Zarówno samo zjawisko, jak i jego skala, z jednej strony nie dziwią. Od początków inwazji na Ukrainę i pierwszych pakietów sankcji na nią nakładanych, Rosja została odcięta od możliwości eksportu swoich kruszców do zachodnich centrów handlu tymi metalami (przede wszystkim Londynu i Nowego Jorku). Powód był oczywisty – eksport złota i srebra stanowił bogate źródło środków, którym Kreml mógł finansować wojnę lub podtrzymywać działającą w warunkach restrykcji gospodarkę.
Rosja w sankcyjnej potrzebie
Kraj ten (co w istocie oczywiste, biorąc pod uwagę jego powierzchnię), dysponuje bogatymi złożami kruszców i stanowi drugiego największego na świecie ich eksportera (największego pod względem urobku – rzędu 300 ton rocznie). Naturalnie, Rosja podjęła próbę obejścia sankcji, przekierowując dostawy do pozaeuropejskich hubów handlu królewskim metalem, zwłaszcza Hongkongu i Dubaju. I nie bez sukcesów – szereg tamtejszych podmiotów wyspecjalizował się w „praniu” rosyjskich kruszców.
Rosyjskie złoto, srebro, platynę czy pallad przetapiano tam, a następnie wprowadzano na rynki światowe, jako metal oficjalnie pochodzący zupełnie skądinąd. Jednak również i tam rosyjskich eksporterów doścignęły naciski sankcyjne. W ich wyniku Emiraty w dużej mierze położyły kres podobnym praktykom. A i w przypadku Hongkongu – pomimo całkowitej zależności od polityki Pekinu powiązanego relacjami gospodarczymi z Zachodem – stały się one mniej ostentacyjne.
Chcącemu nie dzieje się finansowa strata
Oczywiście podobne omijanie sankcji ma swoją cenę. Oznacza bowiem, esencjonalnie, eksport poprzez nieoficjalnego pośrednika – który to pośrednik narzuca swoją marżę, zmniejszającą przychody rosyjskich wydobywców. Rosja jednak miała niewielkie pole manewru. W dalszym ciągu je ma, jednak wzrost cen kruszcu, który można było obserwować na przestrzeni całego ubiegłego roku I w pierwszych miesiącach tego, w znacznej mierze powetował koszty „eksportu równoległego”.
Teraz zaś, wszystko na to wskazuje, Rosjanie znaleźli odbiorcę bezpośredniego. Pojedynczego – tyle, że wielkiego. Chodzi o Chiny, które skupować maja ogromne ilości rosyjskiego kruszcu. Jak wiadomo, ChRL forsownie zwiększa swoje rezerwy złota (w znacznej mierze czyniąc to nieoficjalnie), Rosja zaś ów metal oferuje. Najpewniej, podobnie jak to miało miejsce w przypadku eksportu ropy do Chin (również oficjalnie sankcjonowanego) odbywa się to z upustem.
Korzystając jednak z fali wysokich cen, rosyjscy dostawcy (a zwłaszcza liczący na płynące odeń podatki Kreml) wydają się próbować „na zapas” zrealizować profit.
