
Podatki od kruszcu: dwa kroki do przodu, jeden w tył. Długi marsz do wskrzeszenia standardu złota w Ameryce
Od kilku lat można obserwować coraz większe nasilenie mało medialnego, ale potencjalnie mającego wielkie konsekwencje procesu. Chodzi o zjawisko przyjmowania przez poszczególne stany USA rozwiązań podatkowych i prawnych, mających warunkować powrót do złota i srebra jako waluty. Stany te obchodzą w ten sposób monopol Rezerwy Federalnej na dolara – i jeśli proces ten nabierze odpowiedniej skali, może nawet doprowadzić do efektywnego wskrzeszenia standardu złota w Ameryce.
W kołach partyjnej nomenklatury pod koniec epoki komunistycznej krążył niegdyś pewien dowcip. – „Co to jest socjalizm?” – żartowali sobie towarzysze – „to najdłuższa i najbardziej bolesna droga od kapitalizmu do kapitalizmu!”. Żarcik ów naturalnie nie przeszkodził komunistom w próbach utrzymywania tego systemu oraz zwłaszcza swoich wpływów tak długo, jak się tylko dało.
Warto go tu jednak przytoczyć nie z uwagi na nawiązania do historii Polski czy Europy Wschodniej, ale z uwagi na długofalową ewolucję ekonomiczną w Ameryce. Coś, co po angielsku określa się jako „grand scheme of things”, a co definiuje tamtejszy – i w konsekwencji, również światowy – system monetarny od nieomal stu lat – a może nawet i dłużej.
Chodzi oczywiście o standard złota, niegdyś postrzegany przez postępowych ekonomistów (dobry wieczór, panie Keynes…) jako barbarzyński relikt. Który stoi na drodze do jedynie słusznej przyszłości definiowanej przez waluty fiat i rządową kontrole nad gospodarką – a który, wbrew opiniom gospodarczych proroków, wieszczącym jego śmierć już dawno temu – wydaje się powoli odżywać.
Więcej złota w codziennych płatnościach?
A przynajmniej – czyni się w tym kierunku prawne i finansowe kroki. Oto bowiem amerykański stan Luizjana debatuje nad prawem nie tylko uznającym złoto i srebro oficjalnym środkiem płatniczym tego stanu – ale też chroniącym ich obieg w praktyce. Ustawa House Bill 386, zgłoszona w lokalnej legislaturze przez stanowego reprezentanta Raymonda Crewsa, wprowadzała by własnie takie zmiany.
W myśl jej założeń, płatności kruszcem byłyby chronione prawem na równi z operacjami z użyciem dolara. A może nawet bardziej – zawiera ona bowiem zapisy, które chronią depozyty złota jako własność składającego depozyt. Radykalnie odróżniałoby to takie depozyty od zwykłych depozytów bankowych – których środki są formalnie własnością banku, nie klienta. Ten ostatni jest w efekcie jedynie wierzycielem banku.
Tymczasem w ramach luizjańskiego prawa, własność depozytów złota pozostawałaby po stronie wpłacającego. Przepisy zakazywałyby wykorzystanie tychże środków do finansowania inwestycji czy pożyczek – kosztem ryzyka właściciela. Szczegółowe przepisy miałby opracować Stanowy Podskarbi Luizjany (Louisiana State Treasurer).
Miałyby one uzupełniać już istniejącą ochronę prawną dla płatności złotem i srebrem, jaką stan ten promulgował w zeszłym roku.
Ważka kwestia papierologii
Ustawa ma całkiem spore szanse na wejście w życie. Deputowany Crews jest Republikaninem – ta zaś partia kontroluje zarówno obydwie izby stanowego parlamentu, jak i urząd gubernatora. Generalnie Partia Republikańska popiera też (przynajmniej w odniesieniu do polityków stanowych) powrót do opisanej w amerykańskiej konstytucji roli złota i srebra jako środków monetarnych.
Sami jednak Republikanie również potrafią jednak skutecznie prawną ochronę złota i srebra skomplikować. Przykładem tego jest sytuacja z kapitolu stanowego Florydy. Tamtejsza ustawa HB 999 cel miała nieco podobny, jak ta z Luizjany. Zwalnia ona z podatków „środki monetarne lub walutowe”, których wartość opiera się o zawartość kruszcu. Pozwala też przyjmować je jako formę zapłaty, i definiuje rolę złotych depozytów w zabezpieczeniu płatności.
W teorii obydwie, też zdominowane przez Republikanów izby miejscowego parlamentu, ideę popierały. Podobnie zresztą jak Ron DeSantis, gubernator Florydy, który zachęca legislatorów do jej przegłosowania. Na przekór temu, stanowy senat odesłał jednak właśnie ustawę z powrotem do izby reprezentantów. Obydwa ciała posprzeczały się bowiem o formalności dot. dokumentacji księgowej i zabezpieczenia depozytów.
To także nie pierwsze podejście do tej kwestii w stanowej legislaturze. Postulat zaoferowania mieszkańcom możliwości gwarantowanych depozytów złota, o którym mowa w tym projekcie, okazał się jednak być bardziej skomplikowany – i konfliktogenny – niż proste uchwalenie przepisów chroniących kruszce jako środki walutowe.
Głębiej do cudzej kieszeni
Radykalnie odmiennie natomiast, i bez dwóch zdań gorzej – wyjąwszy może zwolenników nieograniczonej władzy państwa nad gospodarką – rozwinęły się wypadki w stanie Waszyngton. Chodzi o stan Waszyngton, w północno-zachodniej części USA, nad Pacyfikiem i granicą kanadyjską – nie zaś o miasto Waszyngton, będące stolicą USA.
Tamtejsza legislatura właśnie przegłosowała bowiem odwołanie zwolnień podatkowych, jakimi cieszyły się tam metale szlachetne. Zapisy to przewidujące „upchnięto” w obszernej ustawie ESSB 5794, która miała jakoby aktualizować przepisy podatkowe. Okazała się ona aktualizować je głównie poprzez znoszenie istniejących okazji do uniknięcia stanowego fiskalizmu we wszelkich możliwych dziedzinach.
Wysiłki lobbingowe lokalnych stowarzyszeń numizmatyków i kolekcjonerów okazały się daremne. Nie dziwi to jednak, biorąc pod uwagę, że w stanie Waszyngton całość lokalnych władz kontrolują z kolei Demokracji. Przedstawicielom tej partii zdarzało się zaś wyrażać opinie, że jeśli kogoś stać na zakup złota, to stać też go na zapłatę podatków. Takich, jakie tylko władza zapragnie na niego nałożyć.
Długi marsz w kierunku złota
W ostatnich latach cały szereg stanów przyjął przepisy, które bądź to znoszą podatki od złota i srebra, bądź też wprost czynią te metale oficjalnie uznanym środkiem płatniczym. Długofalowo podkopuje to monetarny monopol Fed – tym bardziej, im bardziej chwieje się wartość samego dolara. Skądinąd nawet samej Rezerwie też zdarzało się przyznawać, że powrót do standardu złota może nie być wykluczony.
Standard złota czy nie – w niektórych częściach Ameryki, tych rządzonych przez polityków z tendencją do przykręcania swoim wyborcom skarbowej śruby, okazjonalnie zdarzają się też próby fiskalnego dociśnięcia tych z nich, którzy spoglądają w stronę złota i srebra w celu ochrony swych oszczędności przed podatkiem inflacyjnym czy chciwym wzrokiem fiskusa.
Czasem udane, czasem nie – nie zmieniające jednak długoterminowej tendencji.