„Nickel Wars II: Inwestorzy kontratakują”, czyli wojna o aferę niklową na LME ponownie rozgorzała
Fundusz hedgingowy Elliott Investment Management złożył najnowszą apelację w sprawie słynnej afery z London Metal Exchange (LME) w roli głównej. Wysunął wobec giełdy świeżą falę zarzutów. Miała ona złamać własne procedury w apogeum niklowego kryzysu, a także ukrywać dokumenty w toku postępowania dowodowego.
Jak wiadomo, w marcu 2022 roku London Metal Exchange wywołała wściekłość licznych inwestorów. 8. marca cena niklu wzrosła o ponad 250% w ciągu doby. LME samowolnie wstrzymała wówczas planowane transakcje – a także anulowała już zawarte – których przedmiotem był nikiel.
Traderzy uznali to za apodyktyczną arogancję giełdy. Miała ona w ten sposób dokonać bail-out’u producentów (a także inwestorów shortujących nikiel), na koszt tych inwestorów, którzy poczynili udane założenia. W szczególności jej działania uznano za jednoznacznie stronnicze na korzyść chińskiego wydobywcy Tsingshan Holding Group, którego uwolniły od miliardów dolarów strat na nieudanych kontraktach.
Elliott Investment oraz drugi fundusz, Jane Street Capital, pozwały giełdę, żądając pokrycia przez nią strat. Brytyjski sąd orzekł jednak, że LME ma prawo do uznaniowości (ang. „discretion„) w ingerowaniu w kontrakty. Jak stwierdzono, inwestując na tej giełdzie, inwestorzy „dobrowolnie” zgadzają się na jej warunki. Obydwie firmy odwołały się od tego wyroku.
Zarzucały składowi sądowemu, że nie orzekał w pełni obiektywnie. Miał bowiem zwracać uwagę nie tylko na racje prawne, ale też na rolę LME dla brytyjskiej gospodarki oraz skutki, jakie przyniósłby precedensowy wyrok na niekorzyść giełdy, a po myśli amerykańskich funduszy.
Elliott z LME na wojennej ścieżce
W najnowszych wnioskach procesowych Elliott poszedł jednak dalej. Twierdzi, że decyzja o anulowaniu kontraktów została samowolnie podjęta przez prezesa LME, Matthew’a Chamberlaina. To zaś miało stanowić złamanie wewnętrznych procedur giełdy. Tymczasem kroki takie winny być podejmowane na podstawie wniosków specjalnego zespołu, który śledzi anomalnie rynkowe.
Elliott dodaje, że London Metal Exchange rozmyślnie ukrywała dokumenty, które poświadczają powyższe złamanie, w toku postępowania przed sądem I instancji. Ujawniono je dopiero niedawno, w maju 2024 roku i 11 miesięcy po rozpoczęciu oryginalnego procesu. Stąd też, jak stwierdzono, Elliott w dalszym ciągu domaga się od LME 456 milionów dol. tytułem pokrycia strat.
Zarząd giełdy oraz Chamberlain odpowiedział ze swej strony, że dokumenty te nie były istotne z punktu widzenia postępowania, zaś zarzuty Elliotta dot. złamania procedur wynikać mają z niezrozumienia roli wspomnianego zespołu w jej strukturach. Jej zdaniem, wstrzymanie kontraktów było niezbędne, by uniknąć „systemowych szkód” dla rynku.
Niezależnie od procesu, LME jest obecnie przedmiotem śledztwa ze strony brytyjskiego regulatora. Financial Conduct Authority bada (po raz pierwszy w historii w odniesieniu do giełdy), czy w toku kryzysu niklowego nie doszło z jej strony do nieprawidłowości. Zarząd giełdy wprowadził także szereg zmian i zabezpieczeń, które mają zapobiec powtórzeniu się takiej sytuacji. A także, przy okazji, uratować reputację giełdy, którą radykalna interwencja i następujący potem pozew mocno nadszarpnęły.