Kopać złoto, żeby przeżyć. Lawinowy wzrost pokątnego handlu w jednym z najbardziej zamkniętych zakątków globu
Mieszkańcy Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej – jak oficjalnie zwie się komunistyczna koreańska satrapia – masowo imają się wydobycia złota. Korea Północna, jeden z najbardziej zamkniętych i totalitarnych państw na Ziemi, przeżywa przeciągające się „problemy ekonomiczne”.
W odróżnieniu od większości innych krajów świata, w KRLD wyrazem problemów gospodarczych nie są spadki kursów akcji, lecz, nader często, liczba osób zmarłych z głodu. Oczywiście nieoficjalnie – oficjalnie bowiem Korea Północna jest rajem na ziemi, a wszystko dzięki „drogiemu przywódcy”, Kim Dzong-Unowi.
Jednak mieszkańcy Korei, jak każdego kraju, starają się żyć i przeżyć na miarę swoich możliwości. I właśnie w tym celu w ostatnim okresie coraz więcej Koreańczyków ściąga do okręgów Pakchon oraz Unsan. Tereny złotonośne tam zlokalizowane tradycyjnie zapewniały materiał do przerobu kilku kopalniom złota.
Głód, chłód i „drogi przywódca”
Oczywiście nie jest tak, że biedni mieszkańcy KRDL mogą sobie po prostu wykopać złoto. Wprost przeciwnie, praktyki tego typu były ostro (czyli po stalinowsku) zwalczane. W Korei wszystko, tak zasoby, jak i obywatele, są własnością tyrańskiego państwa. Także i kopalnie złota w Pakchon oraz Unsan.
Ich operatorami w imieniu reżimu (innymi słowy, faktycznymi właścicielami) są jedne z potężniejszych struktur komunistycznego państwa, jak Komitet Centralnego Partii Pracy Korei i Naczelne Dowództwo Gwardii Narodowej. Instytucje te w teorii reprezentują ten sam byt, czyli wszechobecne państwo.
Jak to jednak w totalitarnych reżimach bywa, w praktyce są to aktywa rywalizujących koterii w aparacie władzy oraz na „dworze” komunistycznego dyktatora. Wspomniane kopalnie złota są więc w istocie synekurami, które określone frakcje i aparatczycy otrzymali od reżimu.
Jednak efekty pogłębionej izolacji Korei Płn., następstwa epidemii Covid, a także kiepskie zbiory sprawiły, że, mówiąc kolokwialnie, także funkcjonariusze aparatu terroru muszą jeść. W związku z czym, w zamian za stosowne łapówki, zaczęli oni masowo przymykać oczy na oddolne zjawiska wydobycia złota.
Korea Północna na złocie i węglu
Koreańczycy rzucili się wydobywać złoto na kilka sposobów. Część czyni to całkowicie „nieoficjalnie”, po prostu poszukując samorodków i złotonośnych piasków w strumieniach. Wydobyte w ten sposób kawałki złota trafiają do nielegalnego handlu, poprzez pośredników lądując w Chinach.
Inni obywatele, będąc formalnie zatrudnieni gdzie indziej, podejmuje pracę w „oficjalnych kopalniach. W szczególności dotyczy to górników z kopalni węgla. Posady te tradycyjnie uprawniały pracujących do deputatu węglowego – którego sprzedaż umożliwiała zdobycie środków do życia.
Ostatnio jednak państwowe kopalnie węgla coraz bardziej ograniczały płatność w naturze. Co rodziło ucieczkę pracowników. Rzecz jasna, pozorną i nieoficjalną. Korea Północna nie jest państwem, gdzie można po prostu zrezygnować z pracy. Zamiast tego górnicy zmuszeni są (znowu!) płacić!
Tym razem – płacić kopalniom za możliwość nieprzyjścia do pracy – i faktycznej, nieoficjalnej pracy gdzie indziej. System ten, zwany „pracą 8.3”, w istocie transferuje zyski z wydobycia złota do deficytowych kopalni węgla. Zarazem zapewnia duży rezerwuar stosunkowo fachowej siły roboczej do wydobycia złota.
Handel silniejszy niż reżim
Tak oni, jak i mieszkańcy złotonośnych regionów, którzy zajmują się transportem urobku, naturalnie nie polegają na oficjalnych poborach. Powszechne jest po prostu pokątne podbieranie części urobku. Ten z kolei nabywają handlarze, którzy eksportują je do Chin.
Ci także czynią to nielegalnie, ryzykując życiem w razie schwytania. Jednak dzięki gargantuicznej korupcji, opłacaniu oficjeli oraz sieci kontaktów w chińskich i północnokoreańskich służbach granicznych, są oni w stanie ignorować oficjalne bariery celne i wywozić „własność państwową”.
W okresie epidemii Covid Korea Północna przeżyła kampanię reżimu wymierzoną w walkę z tym zjawiskiem (typowymi dlań metodami). Od tego czasu jednak aktywność transgranicznych handlarzy złotem – najpewniej nie bez związku z popytem na złoto w Chinach – odżyła.
Handlarze ci generują popyt na złoto, z kolei masy ściągających na tereny złotonośne Koreańczyków – zapewniają podaż. W ten sposób w najbardziej zamkniętym, zbrodniczym i tyrańskim państwie komunistycznym na świecie doszło do ożywienia całej gałęzi przemysłu – nie tylko bez udziału reżimu, ale wbrew niemu.