Ryzyko, kara i nagroda. Jak lepiej rozumieć rynek kryptowalut w 2023 roku?

Większość inwestorów jak i krótkoterminowych spekulantów (odróżnienie obu tych kwestii zostawmy na razie z boku) zgodzi się, że właściwe zarządzanie ryzykiem jest kluczowym czynnikiem przesądzającym często o sukcesie lub porażce nie tylko pojedynczej inwestycji ale w skrajnych przypadkach – inwestora lub całego funduszu inwestycyjnego. Spektakularny przykład? W 2008 roku niemal wszystkie banki nie dostrzegły gwałtownego wzrostu ryzyka kredytów hipotecznych mimo wszystkich oznak wskazujących na nasycenie rynku, z rosnącymi zaległościami spłacających hojnie rozdawane kredyty hipoteczne włącznie. Dlaczego? Banki nie dostrzegły jak w ciągu kilku lat zmienił się profil ryzyka i przyjęły jego 'dzwonowatą’ strukturę stawiając pozornie najmniej prawdopodobne przypadki jako najmniej / najbardziej ryzykowne i uznają poprzednie założenia jako stałe. Okazało się jednak, że w miarę trwania procesu dystrybucji kredytów profil ryzyka się zmienił, wraz z nim nie zmieniła się jednak jego percepcja ani zarządzanie nim. Przysłowiowe mające dać się ogolić owce zostały wpuszczone do zagrody ale nikt nie spodziewał się, że ją zdemolują (choć wskazywało na to tak wiele).

Przede wszystkim warto zaznaczyć, że ryzyko nie jest czymś matematycznie zmierzalnym i definiowalnym zatem bardziej niż do liczb powinno odnosić się do strategii i inwestycyjnego credo, zbioru zasad których inwestor słucha się podobnie jak kierowca prowadzący pojazd, obserwujący znaki i drogowskazy. Ryzyko można zidentyfikować właściwie dopiero gdy się zmaterializuje, a przecież zadaniem inwestora jest unikać jego wystąpienia (!) co tym bardziej utrudnia właściwie nim zarządzanie. Jak mocne były fundamenty i jak dobry budowniczy często poznać można dopiero po przejściu huraganu czy trzęsienia ziemi. Siłę odporności orgnizmu można sprawdzić wyłącznie poddając go czynnikom stresującym układ odpornościowy, ale nie wcześniej. Jak inaczej przekonać się o jego odporności? Sztuką jest by unikać konieczności jej przetestowania. Inwestorzy regularnie myją zęby, ręce, korzystają z AC i ubezpieczeń zdrowotnych ale rzadko i niewielki ich odsetek zastanawia się nad poziomem ryzyka jaki podejmują na rynku i nie próbją go analizować. Dlaczego?

Właściwe zarządzanie ryzykiem objawia się raczej ograniczonymi stratami oraz unikaniem inwestycyjnych błędów bardziej niż zwiększonymi zwrotami z inwestycji, co tym bardziej czyni je nieuchwytnym. Co warte podkreślenia zarządzanie ryzykiem nie równa się nie podejmowaniu ryzyka. Jak mawiał Howard Marks ’nikt nie wstaje codziennie rano na Wall Street by zarobić 6% rocznie’. Możemy zatem pójść dalej i ocenić, że zarządzanie ryzykiem powinno opierać się na kilku mocnych fundamentach oraz zrozumieniu czym jest ryzyko. Zarządznie nim jest zdecydowanie trudne, ale nie trudniejsze od czerpania regularnych zysków z ryzykownych inwestycji, właściwie m.in. dlatego temat zarządzania nim zasługuje na podjęcie i lekturę. Inwestorzy, którzy potrafią określać ryzyko i unikać go wprawnie posiadają tzw. wysoką alfę. Ich portfolio ma skłonność do wyższych od średnich stóp zwrotu w hossie i niższych od średnich spadków w bessie. To właściwie podstawowa miara, którą można mierzyć na ile sukces danego inwestora był dziełem przypadku, a na ile jego przewagi, którą powtarzalnie zdobywa nad rynkiem.

Zmiana nastrojów w cyklu hossy i bessy pozostaje niezmienna i niemal na pewno nigdy nie ulegnie zmianie. Źródło: WallStreet CheatSheet

Poniżej wymienimy podstawy zarządzania ryzykiem, które na rynku kryptowalut tym bardziej powinny być istotne, z uwagi na jego zdolność do generowania przesadnych reakcji od euforii po rezygnację:

  • Przesadna żądza zarobienia pieniędzy objawia się częściej stratami i błędami inwestycyjnymi niż zawieraniem zyskownych transakcji. Kontrola emocji i reakcji powinna być jednym z fundamentów każdego inwestora debiutującego na rynku kryptowalut. Nie sposób nauczyć się jej od razu, trzeba ją nabyć w procesie rozwoju (większość nie nabywa jej nigdy) dlatego rozpoczęcie inwestycji od relatywnie małych kwot i ostrożne, stopniowe zwiększanie swojego zaangażowania w rynek wydaje się logiczną metodą na testowanie swoich barier w sposób, który nie sprawi, że proces decyzyjny będzie okupiony zbyt dużym stresem. Odpada inwestowanie za pożyczone pieniądze oraz za pieniądze, które mogą stać się wkrótce potrzebne. Tą drugą rzecz tj. własną płynność finansową wypada ustalić zanim zacznie się inwestować cokolwiek;
  • Zrozumienie cykliczności rynku i inwestycyjnego wahadła, które od kilkudziesięciu lat wpływa na nastroje inwestorów jest kluczowe. Pewne procesy powtarzają się od setek lat a bańka inwestycyjna Kompanii Mórz Południowych, tulipanomania, bańka kolejowa czy hossa dot-comów niewiele różniły się od hossy kryptowalut. W hossie nie ma cen, które ludziom wydawałyby się przesadzone, są skłonni kupować drogo i coraz drożej. W bessie wszystko inwestorom wydaje się za drogie, czekają z zakupami wydawałoby się na armagedon ale nawet jeśli takowy nadchodzi – i tak nie kupują bo spodziewają się, że będzie jeszcze gorzej. Tymczasem zwykle okoliczności okazują się nie być takie, jak spodziewa się większość, w miarę spełniającego się 'najbardziej prawdopodobnego scenariusza’ coraz bardziej prawdopodobne staje się, że zostanie on przerwany pozytywnym lub negatywnym zaskoczeniem. Cykl rozpoczyna się gdy kilka inteligentnych, wnikliwych inwestorów zaczyna dostrzegać, że sytuacja nie jest tak kolorowa lub tak bardzo zła jak widzą to inni i podejmuje odwrotne do większości inwestorów co sprawia, że przez jakiś okres czasu trwają w 'osamotnieniu’. W miarę postępujacej zmiany sytuacji coraz większa część inwestorów zauważa zmianę i zaczyna przyłączać się do rozpoczętego trendu. W ostatniej fazie trendu niemal wszyscy nabieraja przekonania, że trend nigdy się nie zmieni, a chciwość pcha wszystkich tam gdzie stopy zwrotu są rekordowe, pompując wyceny – wówczas ryzyko inwestycyjne jest najwyższe. Co do zasady głębokość ruchu w każdą ze stron nie jest możliwa do przewidzenia i nigdy nie będzie, subiektywną decyzją inwestora jest określenie w jakiej fazie znajduje się rynek i czy to czas w którym premia za podejmowane ryzyko może być wystarczająco wysoka przy jednoczesnym spadku ryzyka (Bitcoin po 65 000 USD wydawał się tani fanom '100 000 USD minimum socjalnego’, dziś spora część z nich przyzna że czeka na spadek w okolice 10 000 USD lub niżej, albo ze Bitcoin nigdy się nie podniesie, inwestycja w niego wydaje się zbyt ryzykowna).
  • Istnieją momenty na rynku w czasie których nie warto inwestować, gdy lepiej jest obserwować i czekać. Podobnie jak szachista nie wykonuje ruchów gwałtownie gdy rozgrywa nieograniczoną czasowo partię, tak samo inwestor nie powinien się śpieszyć z kupnem ani sprzedażą posiadanych aktywów. Nie wykonuj ruchu zanim nie nabierzesz wystarczającej pewności, ze chcesz go podjąć;
  • Jak wiemy grajacy w kasynie za małe stawki niemal nigdy nie staną się milionerami (przynajmniej nie dzięki hazardowi), a ryzykujący duże stawki mają na to szansę. Z drugiej strony jednak grający za małe stawki nie przegrywają w kasynach majątków, a Ci drudzy oczywiście tak. Historie o porażkach nie przebijają się jednak do mediów, niewielu lubi o nich czytać. Wszyscy słyszeli o sukcesie Scion Capital i Michaelu Burrym szortującym rynek nieruchomości w 2008 roku. Ilu takich Burry’ch zakładało się z rynkiem bazujac na równie słusznych przesłankach i zbankrutowało? Podstawowymi pytaniem które powinien zadać sobie inwestor to: 'Na jak duże ryzyko mam ochotę? Na jak duże ryzyko mogę sobie pozwolić? Czy zadowala mnie zwrot na poziomie 15% rocznie czy może chcę zaryzykować stratę by móc odnotować zwrot na poziomie 50% lub wyższy? Jaka jest moja sytuacja majątkowa? Jaka kwota inwestycji nie nadszarpnie płynności w moim budżecie? Czy bardziej boje się utraty kapitału czy nie uzyskania zadowalająco wysokich stóp zwrotu? Jaki jest horyzont czasowy mojej inwestycji?
  • O ile wcześniej przytoczyliśmy Marksa mówiącego, że na Wall Street nikt nie wstaje by zarobić 6% rocznie, na rynku kryptowalut zdaje się nikt nie wstaje by zarobić 60% rocznie. Oczekiwania wszystkich są bardzo wygórowane a oczekiwane stopy zwrotu wydają się astronomiczne. Jak ocenić inwestora, który zakupuje nieużyteczny token przedstawiający psa z rodziny Shiba Inu który oczekuje aż jego kapitalizacja rynkowa urośnie do 500 mln USD z obecnych 5 mln USD ponieważ obliczył sobie, że jeśli zwrot będzie stukrotny (co przecież się zdarza!) stanie się milionerem inwestując 1000 PLN! Co musiałoby się stać by nieużyteczne, nie wnoszące niczego dla świata aktywo z podobizną psa przyciągnęło do siebie prawie 5 miliardów PLN ? To niedorzeczne! Jeśli czytasz to i zgadzasz się z filozofią, którą opisałem wyżej obiecaj sobie, że nie staniesz się dawcą kapitału;
  • NIE MA DARMOWYCH OBIADÓW, nie istnieje inwestycja mająca niski poziom ryzyka i oferująca wysokie stopy zwrotu, lub inaczej… Potrafi zaistnieć w czasie na chwile i sprawia iluzję, że taką jest po czym tłum opuszcza ją jeszcze szybciej niż do niej wchodził. Jeśli ktoś taką reklamuje lub chce w taką wierzyć to albo nie zdaje sobie sprawy z tego czym jest ryzyko albo ryzyko inwestowania w nią jest znacznie wyższe od tego, które on postrzega. Świętego Graala inwestycji lepiej nie szukać ponieważ nawet jeśli istnieje, znalezienie go graniczy z cudem, a ujawnienie go możę zająć kilka lub kilkanaście lat. Zatem jeśli istnieje co do zasady wyłącznie odporni na jakiekolwiek fluktuacje cenowe, długoterminowi inwestorzy otrzymają premię z jego znalezienia (przykład to akcje Amazona, Microsoftu, Oracle czy Bitcoin). Czy możliwym było przewidzieć, że Apple czy Google staną się tym, czym są dzisiaj? Czy możliwym było przewidzenie sukcesu Amazona gdy Bezos chciał sprzedawać książki przez internet? To nie było możliwe i niewielu, być może nawet nikt nie spodziewał się, że firmy te osiągną taki sukces. Zatem ich akcje były na początku bardzo ryzykowne, w 2021 jednak 'przestały być’… Dlatego znów staniały!
  • Nierealne oczekiwania bywają niejednokrotnie powodem potężnych strat i zmniejszają odporność inwestorów na różnego rodzaju stres. Ponieważ kryptowaluty nie posiadają zmierzalnych, powszechnie dostępnych wskaźników wyceny należy natrudzić się samemu by określić na początku czy dany projekt jest przewartościowany czy niedowartościowany. Można zrobić to nim przejdzie się do oceny potencjału wzrostowego projektu, kompetencji twórców etc. Dla przykładu jeśli zobaczymy projekt X, którego kapitalizacja rynkowa wynosi 10 mld USD a następnie dowiemy się, że to co oferuje to kwadratowa gra platformowa, w którą regularnie gra 1000 osób dziennie – możemy oszacować, że wycena jest zbyt wysoka i nie należy interesować się inwestycją w ten projekt. Jeśli usłyszymy o kryptowalucie, o której prasa pisze, że ma stać się nowym Mastercardem, a codziennie zawieranych jest na niej 50 000 transakcji przy wycenie na poziomie 20 mld USD możemy ocenić, że wycena jest abstrakcyjna i śmiać się z naiwności inwestorów zainteresowanych projektem. Pamiętajmy, że metoda researchu z dostępem do przeglądarki może dawać przewagę nad inwestorami, którzy tego nie robią ale prawdopodobnie nie nad tymi, którzy mają dostęp do informacji wewnętrznych, rozmawiają z deweloperami, twórcami, marketingiem. Dlatego jeśli naprawdę chcesz sprawdzać, szukaj informacji za wszelką cenę. Na rynku informacja jest najważniejsza, ale pamiętaj nim uznasz jakąkolwiek za cenotwórczą zadaj sobie pytanie: 'Ok, ale kto o tym nie wie?’

Może Cię zainteresuje:

Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom
Komentarze