Rajskie wyspy zamrażają krypto. Bezpieczna przystań dla wątpliwego funduszu jednak nie do końca bezpieczna
Miejscowy sąd na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych wydał postanowienie, w którym zamraża krypto-zasoby, które niegdyś (?) należały do funduszu Three Arrows Capital, zanim ten zbankrutował. Obecnie mają się one znajdować w dyspozycji założycieli. Ci zaś mają nie wykazywać szczególnej chęci oddania owych aktywów.
Brytyjskie Wyspy Dziewicze słyną ze statusu raju tropikalnego i podatkowego. Formalnie dominium brytyjskie, którego władcą jest monarcha angielski, na co dzień rządzą się autonomicznie. Czy też prawie autonomicznie, bowiem kłopoty zapoczątkowane za granicą – nie tylko w UK, ale też USA – często odnajdują tutaj swój dalszy ciąg. Tak jak i w tym przypadku.
Zobacz też: Kaganiec na krypto? Parlament wschodzącego kraju „entuzjastycznie” poparł pomysły…
Casus króla Kserksesa, co chciał rozkazywać morzu
Sąd na Wyspach wydał właśnie postanowienie, w którym zamraża aktywa kryptowalutowe, które należą lub są pod kontrolą upadłego krypto-funduszu hedgingowego, Three Arrows Capital. Nakaz określono jako obowiązujący na całym świecie, pomimo oczywistego faktu, że jurysdykcja Brytyjskich Wysp Dziewiczych, ujmując rzecz łagodnymi słowy, nie obejmuje całego świata.
Zabezpieczenie to zakazuje założycielom i wspólnikom Three Arrows Capital sprzedaży, upłynniania, transferowania czy ukrywania jakichkolwiek zasobów kryptograficznych. Wspólnicy ci – panowie Su Zhu i Kyle Davies, a taże dołączona do zakazu małżonka tego drugiego, Kelly Chen – mieli wszystkie z wymienionych czynności robić od dawna i skutecznie.
Narzekał na taki obrót spraw likwidator Three Arrows Capital, firma Teneo. Jak ocenia, aktywa objęte zakazem warte są 1,14 miliarda dolarów (dla porównania – długi upadłego funduszu to ponad 3 miliardy). Pytanie, czy zakaz wydany na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych faktycznie powstrzyma zainteresowanych?
Zobacz też: Porty kontynentalne w kłopotach. Nikt nie spodziewał się takiej fali
Założycielom funduszu dziękujemy za współpracę
Lista zarzutów likwidatora wobec wspólników jest zresztą dłuższa. Czasem są one zrozumiałe – take jak unikanie korespondencji windykacyjnej i wezwań sądowych. W innych przypadkach oczekiwania Teneo okazują się dorównywać tupetem założycielom.
Firma oskarża tych ostatnich na przykład o to, że mieli oni „złośliwie” wystąpić o ochronę przed wierzycielami w USA. A to – jak nazwa wskazuje – mogłoby utrudnić rzeczonym wierzycielom w realizacji swoich roszczeń. Co prawda jest to legalne – ale wbrew interesom Teneo jako likwidatora…
Sami adresaci sądowego nakazu nie zjawili się, by go wysłuchać. Raczej wątpliwe również, by przesadnie nim się przejęli, biorąc pod uwagę, że przez dłuższy czas się ukrywali. Likwidatorowi bardzo jednak zależy na ich złapaniu, chce bowiem obciążyć ich personalnie odpowiedzialnością majątkową za dochodzone przez siebie długi funduszu.
Innymi słowy – grożąc im sprawą karną i (w perspektywie) więzieniem, chce ich skłonić, by wyjawili, gdzie podziały się fundusze Three Arrows Capital. Na razie nie zanosi się jednakże na to, by epopeja z poszukiwaniem zainteresowanych miała dobiec końca. Su Zhu został złapany w Singapurze (i skazany na całe 4 miesiące odsiadki – po którym to okresie, niewykluczone, znów zniknie). Davies i Chen dalej pozostają nieuchwytni.
Może Cię zainteresować: