Niech ktoś to zatrzyma! $24 zainwestowane w PEPE jest już warte 4,240,471 dolarów

Szaleństwo na mem-coinach trwa w najlepsze, a wyżej podpisany redaktor nie ma się póki co czym pochwalić w kwestii typowania maksimów na kryptowalucie PEPE. Krypto-anonki najwyraźniej nic nie robią sobie z faktu, że wkładają kolejne miliony zielonych w coś pozbawionego jakichkolwiek fundamentów i token nadal rośnie. Orkiestra przyspiesza, kolejni dołączają do obłąkańczego tańca. No cóż. Niektórzy powiedzą, że to po prostu „meme magic„.

PEPE połyka kolejne setki milionów dolarów. To nie wróży dobrze

Kryptowaluta PEPE, wzorowana na popularnej, internetowej żabce o tym samym imieniu, zdobyła szturmem świat mem-coinów, aspirując najwyraźniej do dołączenia do grona swoich poprzedników SHIB i DOGE. Kolejne korekty są konsekwentnie zjadane, a typowanie maksimów staje się trudne. Od momentu opublikowania ostatniego wątku do projektu wlało się kolejne 200 mln USD. Co gorsza (zależy dla kogo, oczywiście) PEPE rozpoczął także mem-coin season, a krypto anonki stale wyszukują kolejnych piramid finansowych, byle by tylko być tym, który zrzuci swoje tokeny na górce wcześniej niż inni.

Do aktualnej sytuacji przyczyniła się ewidentnie trwająca konsolidacja Bitcoina- horyzontalny ruch najstarszej kryptowaluty oznacza, że znudzeni inwestorzy szukają lepszych okazji do powiększenia swojego kapitału, rośnie jednocześnie apetyt na ryzyko.

Problem polega jedynie na tym, że historycznie najpierw kapitał trafiał do Ethereum, później na wiodące blockchainy pierwszej warstwy (jak Polygon, Solana, Cardano), a w ostatniej kolejności na tzw. „low caps” oraz wszystko co nie jest stablecoinem i walutą fiat. Czy to powód do niepokoju? Biorąc pod uwagę padające wokół banki, jest to bardzo możliwe.

Zobacz też: Blockchain Sui wystartował i narobił sporo hałasu. Czy „Suinami” zatopi pozostałe kryptowaluty?

Imponujące zyski, ale czas na kubeł zimnej wody

borovik.eth zwraca uwagę na portfel, który zakupił PEPE za niewiele ponad sto złotych ($24,55 plus opłaty za gaz). Dwa tygodnie później jego wartość wynosi…ponad 4 miliony dolarów. Spróbujcie to wytłumaczyć swoim bliskim.

Ostudźmy jednak nieco nastroje. Według doniesień społeczności portfel należy do jednego z deweloperów i jest aktualnie na czarnej liście. Oznacza to, że nie istnieje możliwość sprzedaży tych niezwykle cennych monet- są one skazane razem z całym projektem na ewentualną porażkę lub jeszcze większy sukces.

Jest chłodniej? To teraz wylejmy kubeł zimnej wody na gorące głowy.

O tym, że kolejne tokeny drukują pieniądze usłyszycie wszędzie. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że mało kto w euforii zwraca uwagę na to jak szybko ludzie tracą pieniądze. Nie mówimy tutaj wyłącznie o deprecjacji samych kryptowalut, ale także o bezczelnych kradzieżach: rugpullach, wyciąganiu płynności z tokenów, kasowaniu kanałów społecznościowych i ulatnianiu się z kasą.

Zobacz też: Bitcoin królem kryptowalut? Peter Brandt: już wkróce altcoiny poznają gdzie ich miejsce

Oto przykładowy mem-coin z bardzo chwytliwą nazwą, o nawet zweryfikowanym profilu firmowym na Twitterze (za gold checkmark należy uiścić niebagatelną opłatę 1000 USD miesięcznie) i dziesiątkami tysiącami followersów. Właśnie puścili ludzi z torbami.

Skasowano także wszystkie społecznościówki, także powiązane z projektem.

Dziewięć kont-botów, każdy zweryfikowany przez Twittera = 9000-10000 dolarów za samą imitację profesjonalizmu. Robi wrażenie.

Tajemnicą poliszynela jest to, że „zwycięzcy” mem-coinów mają w portfelach masę martwych kryptowalut które kiedyś były coś warte. Większość z nich zostaje ostatecznie z niczym, część trafia w końcu w jackpot, ale ostatecznie to tylko kasyno.

Czy warto ryzykować, anon?

Może Cię zainteresować:

Kryptowaluty bezpiecznie kupisz lub sprzedasz w sieci kantorów i bitomatów FlyingAtom
Komentarze